Jezus chodził po lodzie? - nauka kontra Biblia
Prof. Doron Nof (fot. www.DoronNof.net)
Lód nie występował na całym jeziorze, a osoba stojąca na oblodzonej powierzchni lub idąca po niej z oddali mogła stwarzać wrażenie, że idzie po wodzie. Szczególnie, jeśli lód pokryty był cienką warstewką wody – powiedział Wirtualnej Polsce prof. Doron Nof, oceanograf z Uniwersytetu Stanowego Florydy (USA). Jego zdaniem nauka może wyjaśnić opisany w Biblii spacer Jezusa po wodzie, jak również rozstąpienie Morza Czerwonego przed Mojżeszem.
24.04.2006 | aktual.: 25.04.2006 09:55
Zobacz także:
Program dokumentalny na temat teorii o rozstąpieniu się Morza Czerwonego
(źródło: www.doronnof.net)
Twierdzi Pan, że rozwiązał zagadkę, w jaki sposób Jezus chodził po wodzie. Pańska teoria, według której Jezus miałby stąpać po lodzie, budzi sporo kontrowersji. Lód na jeziorze Genezaret musiałby być dostatecznie gruby, by nie załamać się pod dorosłym mężczyzną. Jaka temperatura byłaby w stanie do tego stopnia zmrozić powierzchnię jeziora?
Prof. Doron Nof: Z moich badań wynika, że wystarczyłyby dwa dni o temperaturze -4 st. Celsjusza, aby na jeziorze powstała tafla o grubości od 10 do 25 cm. Taki lód jest już wystarczająco wytrzymały, by bez problemu unieść człowieka.
Ale to działo się zaledwie dwa tysiące lat temu. Czy klimat Galilei zdążył zmienić się tak drastycznie?
- Tak. Z badań, które prowadziłem z moim zespołem wynika, że w ciągu ostatnich 12 tys. lat temu w regionie Galilei wielokrotnie dochodziło do zagadkowych ochłodzeń. Jakieś 1,5-2,5 tys. lat temu było tam znacznie chłodniej niż dziś, średnio o 3 st. Celsjusza. W okolicach, gdzie przebywał Jezus, znajdują się ciepłe, słone źródła. Gdy temperatura spadała poniżej zera, pochodzące ze źródeł cieplejsze masy wody zalegały bliżej dna jeziora, a powierzchnia poddawana była działaniu niskiej temperatury. W efekcie na powierzchni tworzyła się warstwa lodu, która była w stanie utrzymać ciężar dorosłego mężczyzny.
To co w takim razie ze św. Piotrem? Ewangelia podaje, że próbował chodzić po wodzie, jak Jezus, ale zaczął tonąć. Co to znaczy? Że był cięższy i lód się pod nim załamał?
- Nie wydaje mi się, by było tak dokładnie. Przede wszystkim dlatego, że nie wolno traktować przekazów biblijnych jak wiernego zapisu wydarzeń, słowo po słowie. Lód nie występował na całym jeziorze, a osoba stojąca na oblodzonej powierzchni lub idąca po niej z oddali mogła stwarzać wrażenie, że idzie po wodzie. Szczególnie, jeśli lód pokryty był cienką warstewką wody.
A nie wydaje się Panu dziwne, że brak jest innych źródeł, które wspominałyby o innych przypadkach spacerów po jeziorze?
- Przy średniej temperaturze powietrza sprzed 2 tys. lat, niższej od obecnej, takie oblodzenie jeziora było dość rzadkie. Dochodziło do niego mniej więcej co 160 lat. Przy obecnych temperaturach prawdopodobieństwo wystąpienia takiego zjawiska jest bliskie zeru. W tej chwili można przyjąć, że dojdzie do niego raz na 10 tys. lat.
Jakiś czas temu opublikował Pan inną „biblijną” teorię, w której wyjaśniał Pan, jak przed uciekającymi z Egiptu Żydami rozstąpiły się wody Morza Czerwonego. W skrócie chodziło o to, że wiatr cofnął wodę w głąb morza, odsłaniając na dnie szeroki garb, po którym następnie przeszli Żydzi. Ale tak silny wiatr powinien również zepchnąć Żydów do morza...
- Wymagana prędkość wiatru, aby doszło do cofnięcia morza, wynosi już około 60 km/h. I chociaż to dość silny wiatr, to jednak wciąż słabszy od huraganu. A nawet w czasie huraganu można iść i się nie przewrócić.
Kanadyjska telewizja wyemitowała niedawno film dokumentalny, w którym zaprezentowano dowody na to, że exodus Żydów z Egiptu rzeczywiście miał miejsce. Za tą teorią świadczyć miały między innymi płaskorzeźby przedstawiające postaci uciekające przed ludźmi w rydwanach oraz hieroglify opisujące historię exodusu. Czy Pańskie badania również mają na celu potwierdzenie tej biblijnej historii?
- Nie, bo tak naprawdę nie potrafię jednoznacznie dowieść, czy trzy tysiące lat temu doszło do wygnania Żydów z Egiptu. Ale jednego jestem pewny – ktoś kiedyś ujrzał jakieś niezwykłe zjawiska, o których teraz rozmawiamy, i opisał je. Tak mogło być również w przypadku Jezusa – ktoś na przykład był świadkiem niecodziennego wydarzenia – zobaczył postać stojącą na jeziorze, spacerującą po zamarzniętej powierzchni – i na podstawie tej obserwacji stworzył opowieść. Nie wiem oczywiście, gdzie leży prawda, dlatego możemy sobie tylko tak spekulować.
Czy rozwiąże Pan zagadkę zmartwychwstania?
- Nie sądzę.
Z prof. Doronem Nofem rozmawiał Mariusz Nowik, Wirtualna Polska.