Jezuita ks. Stefan Filipowicz opisał swoje kontakty z SB
Rozmawiał z funkcjonariuszami, ale nic nie podpisywał. Nie wykonywał żadnych zadań. Nie udzielał informacji. Nie brał pieniędzy. Tak pisze o swojej współpracy z bezpieką jezuita, ks. Stefan Filipowicz.
22.12.2006 17:30
W najnowszym numerze półrocznika "Horyzonty Wychowania" jezuita przyznaje się do rozmów z funkcjonariuszami. "Horyzonty Wychowania" są wydawane przez Wyższą Szkołę Filozoficzno-Pedagogiczną "Ignatianum" w Krakowie. W najnowszym numerze pisma opublikowano liczący blisko 60 stron materiał "Machinacje bezpieki" dotyczący kontaktów ks. Stefana Filipowicza z SB.
Materiał został podzielony na pięć części. Filip Musiał z krakowskiego IPN opisał, jakie kryteria stosowała bezpieka kwalifikując osoby jako tajnego współpracownika, zaś dyrektor krakowskiego IPN prof. Ryszard Terlecki zawartość dokumentów dotyczących ks. Filipowicza. Jest także list ks. Filipowicza do prowincjała jezuitów o. Krzysztofa Dyrka i artykuł, w którym odnosi się on do zawartości akt SB.
Dyrektor krakowskiego IPN prof. Ryszard Terlecki, który opracowywał znajdujące się w IPN materiały dotyczące tajnego współpracownika o pseud. Janiszewski, powiedział, że jak wynika z dwóch zachowanych teczek - teczki osobowej i teczki pracy o. Filipowicz został zwerbowany przez SB w 1965 r. podczas studiów w Poznaniu, kiedy starał się o wyjazd do Francji.
Spotykał się kilka razy z funkcjonariuszem bezpieki, nie przekazywał żadnych ważnych wiadomości, ale trudno z perspektywy czasu uznać czy informacje, które wówczas dostawała bezpieka były całkiem nieważne - powiedział Terlecki. Był pytany o różne sprawy, o wizytę w Polsce abpa Agostino Casaroliego (pracował on w watykańskim Sekretariacie Stanu, potem był sekretarzem stanu), o której niewiele wiedział i o życie codzienne w zakonie - mówił szef krakowskiego IPN.
Terlecki dodał, że po przeniesieniu się z Poznania do Krakowa o. Filipowicz zdecydowanie się opierał i powiedział funkcjonariuszom SB, że informuje o wszystkim swoich przełożonych zakonnych.
W zachowanych w IPN materiałach nie ma zobowiązania o współpracy podpisanego przez o. Filipowicza. Nie ma też informacji jakoby przyjmował wynagrodzenie. Raz tylko - jak wynika z dokumentów - otrzymał od funkcjonariusza drogie, markowe pióro. Według Terleckiego o. Filipowicz mógł nie wiedzieć, jaki nadano mu pseudonim.
Współpraca została zerwana w 1969 r., gdy. o. Filipowicz wyjechał do Rzymu.
O. Filipowicz w uwagach do tekstu prof. Terleckiego pisze: nigdy nie podpisywałem żadnego zobowiązania o współpracy z UB, nigdy nie dawano mi żadnych zadań do wykonania, chociaż były sugestie w tym kierunku, podobnie nie przyjmowałem wynagrodzenia ani nie otrzymywałem przywilejów. Podkreśla, że nie udzielał funkcjonariuszowi informacji, choć zwykła rozmowa mogła być przez bezpiekę tak odczytywana.
Różne były usiłowania pozyskania mnie dla bezpieki, ale stwierdzam to jeszcze raz nie współpracowałem z nią, o czym świadczą także raporty UB - pisze jezuita. Wreszcie nie mogę się zgodzić z nadawaniem znajdującym się w IPN raportom UB charakteru nieomylności. Uważam, że nieodpowiedzialna lustracja, której i ja padłem ofiarą sprawia, że w ten sposób kontynuuje się dzieło zdelegalizowanego już przecież UB nastawionego na zniewolenie Kościoła i całego narodu. Konsekwencje ich działania w formie zniesławienia mnie w opinii publicznej stanowi zemstę epoki PRL - dodał.
O. Filipowicz podkreślił, że o kontaktach z funkcjonariuszami regularnie informował przełożonych.
Redaktor naczelny "Horyzontów Wychowania" o. Wit Pasierbek mówił PAP, że materiał opublikowano, bo zbyt krzywdzące jest przedstawianie wyłącznie jednostronnych faktów na podstawie akt SB.