"Jesteśmy wyzywani przez ludzi". Codzienność "śmieciarzy" nie jest łatwa
W bazie jesteśmy kilkanaście minut przed piątą. Mamy chwilę, aby się przebrać i trzeba ruszać. Czekają na nas resztki jedzenia, popsute AGD, zużyte pieluchy, góry niedopałków. Ktoś musi się ich pozbyć, ma być czysto. Razem z ładowaczami śmieci jedziemy w miasto. - Ludzie wyrzucają worki byle jak, nie trafiają do kontenerów, nie segregują. Czasem na nas krzyczą, wyzywają - mówi Jacek, kierowca śmieciarki.
Śmierka rusza o 5 rano. Ekipa ładowaczy śmieci, z którymi jedziemy liczy trzy osoby: Jacka, Mirka i Leszka. W pracy spędzą 8 godzin, opróżnią kilkadziesiąt kontenerów, wywiozą około 12 ton śmieci. Potrzeba nawet 20 takich ekip pracujących na dwie zmiany, by posprzątać jedną dzielnicę Warszawy.
W warszawskim Miejskim Przedsiębiorstwie Oczyszczania pracuje ponad 600 ładowaczy. Za oczyszczanie miasta mogą zarobić do 5 tys. miesięcznie - stawka zależy od doświadczenia i zaangażowania.
Każda praca to jakiś smród
Najwięcej trudności i kłopotów w pracy ładowaczy przysparzają mieszkańcy. - Ludzie wyrzucają worki byle jak, nie trafiają do kontenerów, nie segregują. Czasem na nas krzyczą, wyzywają, bo przez chwilę blokujemy ruch. W niektórych miejscach inaczej się nie da, ulice Śródmieścia są wąskie, a kontener ma być opróżniony niezależnie od jego położenia - mówi Jacek, kierowca śmieciarki.
Z oczyszczaniem kontenerów wiąże się też kwestia nieprzyjemnego zapachu. To rzecz, z którą nie da się nic zrobić. Leszek wzrusza ramionami: - To kwestia przyzwyczajenia - mówi. A Jacek dodaje: - Wielu zawodom towarzyszy smród. Tak jest i tyle - mężczyzna podkreśla przy tym, że między bajki należy włożyć opowieści o tym, że ładowacze śmieci cali przesiąkają tym zapachem. - Mamy ubrania, które dobrze nas chronią. Poza tym nie tarzamy się przecież w tych śmieciach - zaznacza.
Człowiek w kontenerze
W pracy "śmieciarzy" zdarzają się też sytuacje nietypowe. Ostatniej zimy, gdy zawartość kontenera już miała trafić do śmieciarki, ładowacze zorientowali się, że pośród worków zagrzebany jest człowiek. - Spał i przy tym był mocno pijany. Kontenerem nieźle trzęsło, a on i tak się nie obudził. Nie chcę sobie wyobrażać jak by się to skończyło... Przecież śmieciarka wszystko dokładnie mieli - opowiada Mirek.
Mimo takich "naprogramowych" stresów ładowacze śmieci w pełni angażują się w swoją pracę. Mają poczucie misji - wiedzą, że są potrzebni miastu. I wychodzi na to, że koniec końców mieszkańcy to doceniają. Z badania przeprowadzonego przez Kantar TNS S.A. wynika, że ich pracę dobrze i bardzo dobrze oceniło 82 proc. badanych.
#brudnarobota
Ładowacze śmieci to niejedyny zawód, za którego kulisy zajrzymy. Startujemy z cyklem tekstów i video #brudnarobota, gdzie pokażemy wam, jak się pracuje w mało znanych, nietypowych czy właśnie "brudnych" zawodach. Śledźcie naszą stronę.