Jesteśmy skazani na rosyjski gaz?
W styczniu czeka nas podwyżka cen gazu o 10%. Czy zgoda na wyższe ceny to błąd PGNiG podczas rozmów z
Rosjanami? - takie pytanie "Słowo Polskie - Gazeta Wrocławska"
zadało Andrzejowi Lipce, byłemu prezesowi Polskiego Górnictwa
Naftowego i Gazownictwa.
22.11.2006 | aktual.: 22.11.2006 06:58
Oczywiście, możemy mówić o błędach w negocjacjach - odpowiedział Lipka. Toczyły się od roku i było wiadomo, że czas działa na korzyść Rosjan. Wybraliśmy najgorszy moment na podpisanie nowej umowy: kończy się stary kontrakt i mamy sezon grzewczy.
Rozmówca gazety zwraca też uwagę, że Rosja dąży do tego, by wszystkie kraje z naszej części Europy miały podobne ceny. Chodzi tu przede wszystkim o Rumunię, Bułgarię, Węgry czy Słowację. Chcą w ten sposób osiągnąć przede wszystkim efekt medialny. Chcą pokazać, że nie wyróżniają żadnego kraju. Jednocześnie są gotowi w każdej chwili udowodnić, że kto ma z nimi dobre stosunki, ten może liczyć na nieco niższe ceny gazu.
Zapytany czy jest szansa, aby Polska uniezależniła się od rosyjskiego gazu, Lipka odparł, że szansa była, gdy w 2001 roku podpisał dwa kontrakty z Danią i Norwegią. Z tych krajów miało do nas płynąć łącznie siedem miliardów metrów sześciennych gazu. Trzeba było jeszcze tylko renegocjować umowę jamalską, żeby zmniejszyć dostawy ze Wschodu. Wszystko było dopięte na ostatni guzik, ale rząd się zmienił i lewica odstąpiła od pomysłu.
W obecnej sytuacji odbiorcy muszą się spodziewać podwyżki cen gazu. Zdaniem Lipki będzie to jednak mniej niż 10%. Sprzyja nam w tej chwili przede wszystkim słaby dolar, a właśnie w tej walucie płacimy za gaz z Rosji.
Ogólna umowa z Rosjanami będzie obowiązywać do 2022 roku. Czy jest szansa, żeby poprawić jej warunki? - zapytała gazeta. Szansa pojawi się za trzy lata, bo co taki okres negocjuje się ceny. Trzeba mieć jednak w rękach mocne argumenty - twierdzi Lipka. (PAP)