Jestem dobra, i już!

Elżbieta Jakubiak: – Gdyby ktoś przed laty powiedział mi, że tak potoczy się moja kariera, nie uwierzyłabym

Jestem dobra, i już!
Źródło zdjęć: © Gość Niedzielny | PAP/Jacek Turczyk

01.08.2007 | aktual.: 03.08.2007 09:41

Nie będę nikogo przekonywać, że jestem dobra – mówi minister Elżbieta Jakubiak w rozmowie z Julią Markowską.

Julia Markowska: Marzyła Pani o byciu ministrem?

Elżbieta Jakubiak: – Gdyby ktoś kilkanaście lat temu powiedział mi, że tak potoczy się moja kariera, nie uwierzyłabym. Byłam ogromnie zaskoczona, gdy dostałam pierwszą poważną pracę w Społecznym Towarzystwie Oświatowym. Nie za bardzo wierzyłam, że ją otrzymam. A później wszystko już samo się potoczyło. Jedna praca wynikała z drugiej. Szefowie byli zadowoleni z mojej pracy i wystawiali mi dobre rekomendacje. Od pięciu lat mam tego samego szefa i sądzę, że współpracuje nam się bardzo dobrze. Wynika to chyba z tego, że jestem osobą lojalną i że sprawy państwowe są dla mnie bardzo ważne. Prezydent na pewno ceni we mnie to, że nie umiem pracować na pół gwizdka. Gdy się już za coś biorę, to robię to całą sobą, z pasją. Nie rozpamiętuję też intryg i złych rzeczy. Wolę patrzeć w przyszłość.

W domu uczymy się rzeczy, które towarzyszą nam przez całe życie. Jaki był Pani rodzinny dom?

– Moi rodzice nie trzymali nas krótko, Nie było reżimu i zakazów. A mimo to wiedzieliśmy, gdzie są granice, których nie możemy przekroczyć. Rodzice nauczyli mnie szacunku do innych, tolerancji i zrozumienia. Wynika to pewnie z tego, że mój rodzinny dom był zawsze otwarty dla gości i pełen ludzi. Nauczyłam się, że ludzie są zupełnie różni i wcale nie jest to złe. A wręcz przeciwnie, można się od innych wiele nauczyć. Mój dom jest podobny. Często sama nie wiem, kto z rodziny czy znajomych akurat w nim gości. Może to być moja mama, rodzeństwo z dziećmi. W moim domu wciąż się coś dzieje. Chyba dzięki temu dzieci nie odczuwają tak boleśnie mojej nieobecności.

Nie jest to chyba idealny sposób na zastąpienie mamy. Czy znalazła Pani sposób na pogodzenie pracy z rodzicielstwem?

– Faktycznie, bardzo trudno jest pogodzić bycie dobrą matką z pracą po kilkanaście godzin na dobę. Ale nie jest to niemożliwe. Trzeba wciąż starać się utrzymywać równowagę między czasem poświęcanym pracy a rodzinie. A nie można tego wszystkiego rozplanować, bo po prostu nie da się. Niektórzy zarzucają mi, że zabieram dzieci do pracy. A nie ma w tym przecież nic złego. Na przykład wczoraj pracowałam w Słupsku, a dziś w Gdańsku. I dzieci wzięłam ze sobą, by wykorzystać każdą wolną chwilę na bycie z nimi. Wakacje i weekendy są takim czasem, gdy moja nieobecność jest dla nich chyba najbardziej bolesna. Podczas roku szkolnego mają wiele zajęć pozalekcyjnych i częściej spotykają się z rówieśnikami. Podobnie było kiedy umierał Jan Paweł II. Pojechałam na kilka godzin do ratusza i wzięłam ze sobą pięcioletnią Joasię. Ale Papież akurat tego dnia zmarł i dziecko zostało ze mną w pracy całą noc. Nie miałam po prostu innego wyjścia. Nie uważam, by komukolwiek to przeszkadzało. A Joasia miała szansę przeżyć coś
wyjątkowego.

Niektórzy politycy PiS zarzucają Pani zbyt przyjazny stosunek do członków byłej Unii Wolności. Ponoć bardzo często zostają oni Pani bardzo bliskimi współpracownikami...

– Państwo powinni budować ludzie mądrzy i nie jest ważne, czy byli kiedyś w Unii Wolności. W ocenie ich profesjonalizmu i przydatności dla kraju nie jest to najbardziej istotny fakt. Zresztą w Unii Wolności była frakcja liberalna i była konserwatywna. Ta druga dla wielu ludzi o poglądach prawicowych, zbliżona do PiS, była w tamtym czasie jedynym miejscem, w którym mogli zrzeszać się i działać. Moi przyjaciele, z którymi wówczas współpracowałam, zrobili tak wiele dla wizerunku warszawskiego ratusza i porządku prawnego w naszym kraju, że nie jest ważne, czy byli w Unii Wolności. Jestem dumna z tego, że miałam szansę z nimi współpracować.

Stoją przed Panią wielkie wyzwania, przede wszystkim przygotowanie Euro 2012. Wielu twierdzi, że nie uda się na czas wszystkiego przygotować. – Nie będę nikogo przekonywać, że jestem dobra i poradzę sobie. Niech krytykanci siądą ze mną przy jednym stole i wyłożą swoje karty. Wtedy porównamy, co oni w życiu zbudowali, a co ja stworzyłam. Wielu ludzi, którzy krytykują mnie, robią to tylko dlatego, że nie potrafią robić nic innego. A ja wraz ze wspaniałymi ludźmi tworzyłam Muzeum Powstania Warszawskiego, Centrum Myśli Jana Pawła II i uczestniczyłam w wielu innych projektach. Pracując w ratuszu, wydawałam setki milionów złotych i na wielu dokumentach finansowych widnieją moje podpisy. Dałam sobie z tym radę i myślę, że przygotowując Euro 2012, też sobie poradzę. Liczę jednak na pomoc 40 milionów Polaków. Będę potrzebowała ich entuzjazmu, zaangażowania i przyzwolenia na zmiany.

A co korupcją w polskim sporcie. Jak Pani zamierza z tym sobie poradzić?

– Korupcja w polskim sporcie to sprawa dla prokuratorów, Centralnego Biura Śledczego i służb specjalnych. Moim zadaniem w tej kwestii jest zaangażowanie w zwalczanie złych praktyk tych właśnie instytucji. Nie chodzi o to, by walczyć z Polskim Związkiem Piłki Nożnej, bo trzeba pamiętać, że to właśnie jego działacze doprowadzili nas w do miejsca, w którym jesteśmy.

Poznała już Pani swoich podwładnych? Czy w resorcie nadszedł czas na zmiany personalne?

– Mam już za sobą spotkanie z pracownikami ministerstwa, przedstawiłam im swoje oczekiwania, a teraz chciałabym poznać ich wizję resortu. Pewnie niektórzy nie będą chcieli ze mną współpracować, inni będą chcieli pracować na pół gwizdka. Jakieś zmiany będą więc na pewno.

A gabinet po poprzedniku też Pani zmieni?

– Mój gabinet prawie mi się podoba. Jest przestronny i jest w nim sporo zieleni. Nie chodzi o kwiaty, lecz o kolor ścian i tapicerki. To już chyba klasyka, bo w poprzednim była również zieleń, tylko wpadała bardziej w mięte, teraz mam pistację. Z okien mojego gabinetu widzę Teatr Wielki, niedaleko jest warszawski ratusz, w którym będę musiała ustalać sprawy związane z budową stadionu. Dzięki temu będę mogła chodzić wszędzie na piechotę. W końcu.

* Elżbieta Jakubiak*
41-letnia Elżbieta Jakubiak mieszka w podwarszawskiej wsi Popowo Kościelne. Jest mężatką i matką trójki dzieci: bliźniąt Joanny i Tomasza oraz o 2 lata młodszej od nich Zuzanny.
Jest absolwentką Wyższej Szkoły Pedagogiki Specjalnej w Warszawie i magistrem rewalidacji dziecięcej. Nie zamierzała studiować, bo jako licealistka nie wierzyła, że poradzi sobie na wyższej uczelni. Po studiach została szefową sekretariatu w Społecznym Towarzystwie Oświatowym, gdzie brała udział w tworzeniu pierwszych w powojennej Polsce szkół niepublicznych. Do polityki trafiła z własnej inicjatywy, w 1992 r. Ówczesny wicemarszałek Sejmu Jacek Kurczewski (reprezentujący nieistniejący już Kongres Liberalno-Demokratyczny) szukał asystentki. Elżbieta Jakubiak zgłosiła swoją ofertę. Dostała tę posadę i została w Sejmie na sześć lat. W 1993 r. została asystentką ówczesnej wicemarszałek Senatu Olgi Krzyżanowskiej. W 1996 r. zajęła stanowisko szefowej biura Dyrektora Generalnego Urzędu do spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych . Pracowała tam do 2002 r., kiedy bez powodzenia wystartowała w wyborach na wójta swojej rodzinnej gminy Somianka. Przegrała. Od tego czasu pracuje dla Lecha Kaczyńskiego. W stołecznym
magistracie szybko dała się poznać jako kompetentny urzędnik. Kierowała m.in. przygotowaniami do obchodów 60. rocznicy Powstania Warszawskiego i pilotowała budowę Muzeum Powstania Warszawskiego w stolicy. Oba przedsięwzięcia zostały uwieńczone sukcesem. 23 grudnia 2005 roku objęła stanowisko sekretarza stanu i została szefem Gabinetu Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Od 23 lipca 2007 r. jest Ministrem Sportu i Turystyki.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)