Jerzy Zawisza: mam jeszcze czas na oświadczenie
Poseł Samoobrony Jerzy Zawisza powiedział w
poniedziałek dziennikarzom, że ma jeszcze czas na złożenie
oświadczenia lustracyjnego i zapewnił, że poinformuje media o
swoim postępowaniu w tej sprawie w osobnym komunikacie.
02.04.2007 13:30
Zgodnie z nową ustawą, oświadczenia lustracyjne muszą składać osoby urodzone przed 1 sierpnia 1972 r., które pełnią funkcje publiczne w rozumieniu ustawy (w tym także i osoby, które złożyły oświadczenia lustracyjne na mocy ustawy z 1997 r. i zostały np. ostatecznie oczyszczone przez sąd).
7 marca Sąd Lustracyjny uznał, że poseł Samoobrony Jerzy Zawisza jest "kłamcą lustracyjnym", bo zataił w oświadczeniu lustracyjnym tajną współpracę z kontrwywiadem wojska z lat 1963- 1975, kiedy był żołnierzem zawodowym. Wyrok ten był jednym z ostatnich orzeczeń Sądu Lustracyjnego przed jego likwidacją 15 marca. Obrońca posła zapowiedział apelację.
Jestem w trudnej sytuacji - mówił Zawisza. Będę się konsultował z prawnikiem. Pójdę też do Państwowej Komisji Wyborczej i na pewno zwrócę się jeszcze do IPN. W tej chwili mogę napisać, że się toczy postępowanie.
Mam jeszcze 15 dni. Na pewno państwo dostaniecie komunikat - zapewnił.
Odwołanie od wyroku w sprawie posła Zawiszy będzie badane w trybie starej ustawy przez Sąd Apelacyjny w Warszawie, a potem - ewentualnie - przez Sąd Najwyższy.
Osoba uznana ostatecznie przez Sąd Najwyższy za kłamcę lustracyjnego traci mandat poselski i przez 10 lat nie może pełnić funkcji publicznych.
Zawisza - poseł Samoobrony z Tarnowa - 63-letni płk. rezerwy WP, był lustrowany na wniosek Rzecznika Interesu Publicznego. Poseł przyznawał przed sądem, że gdy w 1963 r. po szkole podoficerskiej skierowano go do tajnej jednostki rakietowej, podpisał tam zgodę na współpracę z Wojskową Służbą Wewnętrzną jako tajny współpracownik "Renata". Jego kontakty z kontrwywiadem trwały do 1975 r.
Zawisza do Samoobrony wstąpił w 1992 r., po zakończeniu służby wojskowej. Kandydując w 2004 do Parlamentu Europejskiego w oświadczeniu ujawnił tę współpracę. Jak relacjonował, szef partii Andrzej Lepper wykreślił go z listy, mówiąc: Prasa może nas rozjechać. Gdy Zawisza kandydował z sukcesem do Sejmu w 2005 r., w kolejnym oświadczeniu napisał, że nie miał żadnych związków z tajnymi służbami PRL.
Tłumaczył, że uczynił tak, bo gdy w 2005 r. jego nazwisko znalazło się na "liście Wildsteina", IPN odpowiedział mu, że to nie o niego chodzi. Zawisza uznał to za stwierdzenie, że nigdy nie był niczyim agentem - tłumaczył, że nie wiedział wtedy, iż "lista Wildsteina" była spisem osób pozostających w zainteresowaniu jedynie stołecznej SB.