Jerzy Szmajdziński: najważniejsze jest referendum unijne
Monika Olejnik rozmawia z Jerzym Szmajdzińskim - ministrem obrony
20.12.2002 10:36
Panie ministrze, który transporter jest panu bliższy, austriacki czy szwajcarski? Rzecz nie w tym, czy jakiś jest mi bliższy, czy nie. Najistotniejszy jest taki wybór, aby był to dobry transporter, stosowany, aby to był transporter, który będzie najmniej kosztował polskiego podatnika. To który będzie najmniej kosztował polskiego podatnika? Już decyzje są podjęte, tylko nie chciałbym ich ogłaszać w tej chwili, bo najpierw powinni się o tym dowiedzieć ci, którzy w tym przetargu startowali - startowała również trzecia firma, fińska. I wszystkie te propozycje są bardzo, bardzo międzynarodowe, bo wieża zwykle włoska, różne urządzenia niemieckie, a konstrukcja albo szwajcarska, albo austriacka, albo fińska. O 11.00 odbędzie się konferencja prasowa, na której przedstawimy wyniki prac komisji przetargowej i uzasadnienie. No tak, ale czy producentem transporterów w przyszłości będą zakłady w Gliwicach? Na pewno będzie jeden z polskich zakładów. Ale w Gliwicach? Jeden z polskich zakładów. Ale dlaczego tak trudno
powiedzieć? Czy w Gliwicach, czy w Stalowej Woli, czy w Siemianowicach, to będzie w tej decyzji. I nie może pan nic powiedzieć? Nie mogę niestety, bo nie chciałbym, żeby oferenci dowiadywali się o tym z radia. Bo nie mam w tej chwili pewności, czy już dotarła do nich informacja o decyzji komisji przetargowej, zaakceptowana przez ministra Janusza Zemke i przeze mnie. W sprawie samolotu wielozadaniowego. Prace zbliżają się do końca. To już są ostatnie godziny, pisane są protokoły i wszystko przygotowywane jest do tego, aby 27 rano oferenci dowiedzieli się o tym, kto wygrał i z jaką ceną, bo tak stanowi ustawa. Na konferencji prasowej to ogłosimy. To było krótkie kalendarium. Czy amerykańskie samoloty mogą latać „na rzepaku”, panie ministrze? Nawet nie wiem, czy w ogóle może być używany rzepak do produkcji paliwa lotniczego, może w jakiejś części tak. Jeśli Irak będzie nadal kłamał, nie znajdziemy pokojowego rozwiązania - tak powiedział sekretarz Colin Powell, czy to oznacza wypowiedzenie wojny? Bardzo wiele
wskazuje na to, że ten konflikt i wszystko to, co dzieje się wokół Iraku, nie zakończy się pokojowo. Pierwsze oceny raportów, które przedstawił Irak, są dla Iraku miażdżące. I nie tylko są to miażdżące opinie Amerykanów i Brytyjczyków - a można było się z tym liczyć, ponieważ oni dysponują największą ilością informacji wywiadowczych i pełną historią wszystkiego tego, co dotyczy broni masowego rażenia i co było czy jest w posiadaniu Iraku. Mamy natomiast już pierwsze komentarze i oceny szefa inspektorów, pana Bliksa i prawdopodobnie mamy równie negatywną opinię Francji. To oznacza, że raport iracki może być odrzucony, ale ważne będą jeszcze opinie ich i Rosji jako stałych członków Rady Bezpieczeństwa i przynajmniej czterech niestałych członków Rady Bezpieczeństwa. Istotny będzie końcowy raport, który pan Blix przedstawi 27 stycznia, to też jest kalendarium, i właściwie wtedy będzie już wiadomo bardzo dużo, co może być dalej, jakie mogą być konsekwencje. A czy bez zgody Rosji może być wojna z Irakiem? Wie
pani, może być. Lepiej byłoby, gdyby konkluzje inspektorów i konkluzje dotyczące tych materiałów, które przedstawił Irak, podzielały również Rosja i Chiny. Tak byłoby najlepiej. Ale jak pan sądzi, podzielą czy nie. Niczego bym na tym etapie nie wykluczał. Skoro nie można przekonać Niemców, bo jak pan doskonale wie, Niemcy cały czas przeciwstawiają się militarnemu rozwiązaniu tego konfliktu... Nie, oni się przeciwstawiają swojej militarnej obecności w Iraku, co, jak sądzę, można zrozumieć. Niemcy niezwykle ostrożnie i dopiero od pewnego czasu wysyłają swoje jednostki poza swój kraj. Ale też nie chcieliby, żeby doszło do wojny. Myślę, że nikt by nie chciał, żeby doszło do wojny - i Niemcy, i Rosjanie, i Polacy, i Brytyjczycy, czy też Amerykanie, to nie są główni miłośnicy wojny. Czyli nie można uwierzyć Irakijczykom, że to po prostu inspektorzy źle działali i szukali czegoś, czego nie ma? No nie. Panie ministrze, dlaczego pan nie głosował za obcięciem pieniędzy dla Instytutu Pamięci Narodowej? Nie głosował
premier i kilku ministrów, w tym pan. Znam Leona Kieresa i wiem, że to, co robi, robi z pełnym przekonaniem, uczciwością, rzetelnością. On jest z Wrocławia, ja jestem z Wrocławia, wiem, z jakimi problemami o charakterze materialnym ma do czynienia i uznałem, że taka konkurencja, które archiwa są lepsze, to nie był najlepszy pomysł. I tym się kierowałem głosując w taki sposób. To dlaczego liderzy SLD nie potrafili przekonać swoich kolegów z SLD, że to nie jest najlepszy pomysł? W tej sprawie chyba nie było wystarczającej dyskusji, rozmowy. Pewnie to jest tylko taki prosty powód. To Senat wyciąga miecz przeciwko IPN, to wicemarszałek Senatu, pan Jarzębowski, uważa, że IPN właściwie jest społecznie niepotrzebny. Wie pani, jak do tej pory nie odbyła się żadna poważna dyskusja dotycząca tego, jakie są efekty merytoryczne działalności instytutu. A to jest inna sprawa. Na taką rzetelną rozmowę pan profesor Kieres jest gotowy, trzeba wybrać tylko moment, w którym ta odpowiedzialna i poważna dyskusja, dotycząca tego
obszaru najtrudniejszej naszej polskiej przeszłości, się odbędzie. Senatorowie SLD zapowiadają, że chcą wyłączyć pion śledczy z IPN. Myślę, że w tej sprawie odbędzie się dyskusja z udziałem kierownictwa klubu Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Jeśli jest to inicjatywa senatorska, z udziałem kierownictwa Sojuszu Lewicy Demokratycznej, partii, ministra sprawiedliwości i w takim gronie odbędziemy poważną debatę w tej sprawie. I dzisiaj to są tylko wstępne inicjatywy, tak to traktuję. Czy to jest zła inicjatywa według pana? Wie pani, nie chciałbym tego wartościować. Każdy ma prawo do przestawiania swoich opinii, swoich poglądów. Natomiast jeśli chce uzyskać dla nich akceptację, to powinno się to odbyć w konsekwencji w gronie, które ma prawo i obowiązek podejmowania decyzji. Dobrze, ale doskonale pan wie, co by oznaczało dla IPN wyłączenie pionu śledczego. To o tym porozmawiamy, bo ja nie wiem właśnie, co w zamian. Panie ministrze, rozumiem, że nie może pan mi wyjaśnić, co się dzieje z transporterami i który
transporter jest lepszy, i który samolot wielozadaniowy jest lepszy, bo będą ogłoszone przetargi, ale tutaj nie ma pan ucieczki. Nie uciekam, po prostu uważam, że czas dzisiejszy - tak jak kilka dni temu pani rozmawiała na temat aborcji z moimi kolegami i wieczorem, i rano - po prostu jest złym czasem na dyskusję o czymkolwiek innym, o czymś, co jest kontrowersyjne i może zakłócić proces referendalny, proces podejmowania najważniejszej dla Polaków i decyzji Polski. Sprawa IPN jest sprawą kontrowersyjną i nie powinna być dzisiaj na porządku dziennym. Ale to nie może być tak, że państwo chcą przeczekać do referendum, a potem po referendum... Nie, nie, ale nie chodzi o przeczekanie. Sekretarz generalny Marek Dyduch powiedział, że nie chce oszukiwać Kościoła, że SLD będzie nowelizował ustawę. Nie, proszę pani, to jest kwestia koncentrowania się na najważniejszych zadaniach. Gramy trudny mecz, jesteśmy na boisku przeciwnika, kibice są niezbyt nam przychylni, a sędziowie surowi. I trzeba ten mecz wygrać. Ten mecz
nazywa się wejście Polski do Unii Europejskiej. Czyli Marek Dyduch popełnił błąd wchodząc niepotrzebnie na boisko? Wie pani, to jest tak, że i pani, i pani koledzy też, szukacie różnych rzeczy, które uważacie za istotne, za ważne. Natomiast politycy... Ale proszę pana, my niczego nie szukamy. Państwo zapowiadali w kampanii wyborczej to, co zapowiadali... Ja w tej chwili proponuję nieprowadzenie dyskusji na temat rozliczania nas z efektów kampanii wyborczej, bo to zakłóca proces przygotowania do referendum. A senator Jarzębowski sam z siebie mówi o tym, co chce zrobić z IPN, tak że naprawdę nawet dziennikarze nie zadawali mu takich pytań. Nie, bo czasami są to właśnie takie inicjatywy. I mój apel, i moich kolegów, apel Leszka Millera i tak dalej, polega na tym, żeby nie zakłócać niczym procesu wejścia Polski do Unii Europejskiej. A potem? I wytrzymać nerwy. A potem? Potem będzie życie. Jerzy Szmajdziński jest za czy przeciw? Krótko. Jerzy Szmajdziński jest za tym, żeby nie zajmować się dzisiaj tą sprawą. A po
referendum? Jerzy Szmajdziński jest za tym, żeby dokonać oceny realności przeprowadzenia wielu propozycji programowych, zgłaszanych w trakcie kampanii wyborczej - w sytuacji, kiedy tych wyborów nie wygraliśmy - i żeby dokonać oceny, jakie w ogóle są możliwości na zrealizowanie w Sejmie, w którym stanowimy mniejszość wielu postulatów wyborczych. Dobrze, to gdyby zamiast Moniki Olejnik siedział tutaj Marek Dyduch, to co pan by mu powiedział? Marku, skoncentrujmy się na najważniejszej sprawie.