Jerzy Pomianowski: staramy się o wyjazd Polki przetrzymywanej na Białorusi
Przetrzymywana na Białorusi Polka Teresa Strzelec jest pod opieką konsulatu, a polska dyplomacja stara się załatwić jej wyjazd - zapewnił w Brukseli wiceminister spraw zagranicznych Jerzy Pomianowski. Teresa Strzelec nie może opuścić terytorium Białorusi i - według jej męża - rozpoczęła głodówkę na terenie polskiego konsulatu w Brześciu.
09.04.2013 17:38
- Pani Strzelec jest pod opieką polskiego konsulatu na Białorusi i ma schronienie. Wykorzystujemy wszystkie możliwości, jakie oferuje dyplomacja i służba konsularna. Musimy po prostu załatwić jej wyjazd - powiedział Pomianowski dziennikarzom w Brukseli.
Jak podkreślił, Teresa Strzelec "jest bezpieczna i to jest najważniejsze". "Natomiast przebrnąć przez białoruskie procedury i uzyskać zgodę na jej wyjazd - to zadanie poważne i trudne" - dodał wiceminister.
Europoseł PO Jacek Protasiewicz poinformował, że sprawą Teresy Strzelec chce zainteresować ambasadę UE na Białorusi. Oczekuje on, że szefowa delegacji Unii w Mińsku Maira Mora podejmie próbę "uświadomienia władzom białoruskim, iż relacje tego kraju z UE zależą również od traktowania unijnych obywateli polskiej narodowości".
- Wszelkie bezprawne czy niezrozumiałe działania wobec Polki nie obciążają wyłącznie relacji polsko-białoruskich, ale też białorusko-unijne, na których władzom w Mińsku szczególnie zależy pod kątem gospodarki - dodał europoseł.
Ocenił, że "system białoruski w ogóle traktuje człowieka jak przedmiot", ale nie jest wykluczone, że w tym przypadku znaczenie ma także narodowość. - Relacje Białorusi z Polakami są pewnie najgorsze w ostatnich czasach, ale winą za to należy jednoznacznie obciążyć władze w Mińsku, które próbują nawet obejść Polskę w relacjach z UE, co się jednak nie uda - powiedział.
Z kolei białoruski opozycjonista Alaksandr Milinkiewicz ocenił, że sprawa Teresy Strzelec raczej nie jest "specjalną akcją" wymierzoną w Polaków. - To po prostu pokazuje, jaki jest reżim, że reżim może każdego zniszczyć, ukarać i wsadzić - powiedział. - To brutalny reżim, który wsadza nie tylko polityków, ale i prostych ludzi do więzienia za błahe sprawy - dodał.
W połowie marca media poinformowały o przetrzymywaniu na Białorusi polskiej obywatelki, której władze białoruskie zarzucają popełnienie wykroczenia.
Według relacji Jarosława Strzelca, w kwietniu 2012 roku Teresa Strzelec pojechała na wycieczkę do Mińska. Gdy zepsuł jej się samochód, zostawiła go u mechanika. Autem bez wiedzy właścicielki jeździł syn mechanika, którego zatrzymała białoruska milicja. Samochód został zarekwirowany i przekazany do składu celnego, bo według prawa białoruskiego obcokrajowiec wjeżdżający na teren tego kraju własnym samochodem, po wypełnieniu deklaracji celnej, nie może go odstąpić innej osobie.
W styczniu tego roku białoruski sąd obwodowy w Brześciu orzekł, że auto ma być oddane właścicielom, jednak - według relacji mediów - celnicy wcześniej je sprzedali i zaproponowali Strzelcom zwrot pieniędzy. Sąd, który uchylił konfiskatę mienia, zobowiązał jednak Polkę do zapłaty cła i podatków wraz z odsetkami w wysokości ok. 15 750 euro. Strzelcowie nie zapłacili; gdy na początku marca przybyli do Brześcia, Teresie Strzelec anulowano wizę, zatrzymując ją na Białorusi.