Jerzy Hausner: istnieje przekonanie, że oszczędności sa konieczne
Oczywiście, najprostszy schemat jest taki: zostawcie wydatki społeczne, zajmijcie się administracją. Ale myślę, że to także przemija. Już obywatele zdają sobie sprawę, że wydatki administracyjne będą także ograniczane, krojone. Ale to nie wystarczy, że nie da się uniknąć rozmowy o wielu wydatkach społecznych i te rozmowy trwają - powiedział Jerzy Hasner, gość "Sygnałów Dnia".
03.12.2003 | aktual.: 03.12.2003 11:11
Sygnały Dnia:Zastanawiał się pan, panie profesorze, czy w czasie, kiedy Parlament żyje aferą wokół ustawy o grach hazardowych, kiedy rozpoczyna się proces Lwa Rywina, gdy Komisja Śledcza decyduje o tym, czy postawić przed swoim obliczem prezydenta i zmienia swój skład, jest czas i miejsce na dyskusje o planie Hausnera?
Jerzy Hausner:Ja nie widzę związku między jednym i drugim, w każdym razie nie widzę bezpośredniego związku. Ten kontekst, który pan przedstawił, panowie przedstawiacie, na pewno nie jest najlepszy dla omawiania tak trudnych i ważnych dla państwa i społeczeństwa spraw. No, ale jest, więc co możemy zrobić? Mamy zrezygnować z tego, co ekonomicznie konieczne?
Sygnały Dnia:Miesiąc konsultacji i co z nich wynika, panie premierze?
Jerzy Hausner:Te konsultacje może nawet troszkę dłużej niż miesiąc trwają. Za wcześnie sumować. Ta debata będzie prowadzona jeszcze przez parę tygodni, przez sześć tygodni, wtedy przyjdzie czas na podsumowanie. Natomiast to, co ja wynoszę z tej debaty, to po pierwsze to, że rzeczywiście ona się rozpoczęła i rozwinęła, że w przypadku tego przedsięwzięcia rządu ogólny stopień wiedzy o tym, że takie przedsięwzięcie istnieje, jest wyższy niż w przypadku większości wcześniejszych przedsięwzięć inicjowanych przez rządy, przedsięwzięć o takim charakterze. Nie chcę przez to powiedzieć, że ludzie są dobrze poinformowani, ale jednak na ogół obywatele wiedzą, że sytuacja finansów publicznych jest niedobra i że działania proponowane przez rząd są podejmowane.
Po drugie wydaje mi się, że stopniowo obok takiego ogólnego przekonania, że oszczędności są konieczne, może nawet nieuniknione, powstaje też przekonanie, że trzeba szukać dobrych rozwiązań, że nie jest już dzisiaj tylko postawa: nas to ma nie dotykać, nas zostawcie z boku, ale także w poszczególnych środowiskach zaczyna rodzić się postawa: zastanówmy się, może rzeczywiście trzeba szukać rozwiązań, które byłyby lepsze. I ja ciągle dostrzegam taką właśnie rosnącą postawę, gotowość do podpowiadania pewnych rozwiązań. Oczywiście, najprostszy schemat jest taki: zostawcie wydatki społeczne, zajmijcie się administracją. Ale myślę, że to także przemija. Już obywatele zdają sobie sprawę, że wydatki administracyjne będą także ograniczane, krojone. Ale to nie wystarczy, że nie da się uniknąć rozmowy o wielu wydatkach społecznych i te rozmowy trwają.
Sygnały Dnia:Ano właśnie, a które z tych propozycji, które pan przedstawił, wzbudzają najwięcej oporów?
Jerzy Hausner:Ja myślę, że dwie wywołują niezrozumienie i jakby szczególny brak akceptacji. To jest zrównanie wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn — to jest propozycja, która niewątpliwie jest przyjmowana najtrudniej, jakby nie dostrzega się przy tym, że my proponujemy także wprowadzenie elastycznego wieku emerytalnego, więc pewną swobodę wyboru w pewnym przedziale wiekowym momentu przejścia na emeryturę na zasadzie wcześniejsze przejście — niższe świadczenie, późniejsze przejście — wyższe świadczenie i pewien okres ochronny w tym przedziale elastycznego wyboru.
I druga rzecz, która jest bardzo trudno przyjmowana, to kwestia zastępowania stopniowego, bo tutaj nie ma zamiaru całkowitego zniesienia, a stopniowego ograniczania świadczenia przedemerytalnego i zastępowania go innymi formami, formami aktywizacji, czyli utrzymywania ludzi na rynku pracy zamiast płacenia im za to, że z rynku pracy wyjdą. To się zderza przede wszystkim z poglądami związków zawodowych, zwłaszcza poglądem Solidarności i obywatelskim, czyli solidarnościowym projektem w tym względzie. Więc mamy tutaj do czynienia nie tylko z pewnym niezrozumieniem społecznym, ale wręcz zderzeniem propozycji rządu z propozycją związków zawodowych, a szczególnie jednego z tych związków zawodowych.