"Jelfa próbowała zamiatać sprawę corhydronu pod dywan"
Przyczyną pomyłki związanej z corhydronem był prawdopodobnie brak zabezpieczenia boksów z lekami w magazynie kwarantannowym Jelfy. Jest niemożliwe, żeby firma umyła ręce, tym bardziej, że próbowała zamiatać całą sprawę pod dywan i nie ogłosiła ogólnonarodowego alarmu. Kara za aferę z corhydronem na pewno zostanie wyegzekwowana - powiedział wiceminister zdrowia Bolesław Piecha w audycji "Sygnały Dnia PR1".
Sygnały Dnia PR1: Główny Inspektorat Farmaceutyczny zdecydował o wstrzymaniu produkcji leków w zakładach Jelfa. Co możemy powiedzieć dziś o aferze związanej z corhydronem? Jak to się mogło stać? Jak mogło dojść do tej pomyłki?
Bolesław Piecha: Mamy tylko wstępne dane dotyczące postępowań kontrolerów Głównego Inspektora i Wojewódzkiego Inspektora Farmaceutycznego na miejscu w zakładach Jelfy, również wspomaganych przez organy prokuratury. Co się stało? Prawdopodobnie w magazynie kwarantannowym zakładu, gdzie leki "leżakują" – takie mamy sygnały – obok leku właśnie corhydronu, leku ratującego życie, leku, który w wielu przypadkach jest używany w bardzo ciężkich przypadkach, bo to nie tylko alergie, bo to nie tylko astma, ale głównie wstrząs, czyli rzecz najbardziej dramatyczna w naszym organizmie, znajdowały się pojemniki z innymi substancjami, w tym najprawdopodobniej (cały czas używam tego warunkowego sformułowania) również ampułki skoliny. Mówię również o popularnej nazwie tego drugiego leku, który ma absolutnie inne działanie i jest stosowany tylko w lecznictwie zamkniętym, tylko przez lekarzy...
To część tego leku było zapakowana w opakowaniach kontrolnych?
- Myślę, że mogło się coś takiego zdarzyć, że te opakowania w tym magazynie... ten magazyn nie był separowany, to znaczy nie miał określonych, dobrze zabezpieczonych boksów chroniących bardzo różne substancje chemiczne. Tam mogło dojść na skutek właśnie tego, że te pojemniki stały w różnych miejscach, były słabo oznakowane, do jakiegoś wysypania, wysypało się parę fiolek gdzieś na podłogę. One są identyczne pod względem wizualnym i pracownik nie mając świadomości pozbierał i dorzucił po uważaniu do pojemników.
Czy mamy już zamiennik corhydronu? Mówił pan, że w nocy ma dojechać.
- Tak, pierwsza partia w tej chwili dojeżdża. Będzie trafiała stosownie do hurtowni. Sprowadziliśmy z Unii Europejskiej preparat firmy Heiser, hydrocortyzon. To są określone koszty. Oczywiście, te koszty pokryją zakłady opieki zdrowotnej i ludzie, ale też Narodowy Fundusz Zdrowia. I sądzę, że musimy bezwzględnie wyegzekwować te środki z powodu tego zakładu, który to spowodował.
Będzie się pan domagał pan od Jelfy jakiegoś rodzaju odszkodowania?
- Sądzę, że jest niemożliwe, żeby Jelfa umyła ręce, sprawa się wydała i koniec, kropka, wszystko jest w porządku. Nie, nie, tu w normalnym postępowaniu karnym czy cywilnym możliwości tych odszkodowań są na pewno zapisane i je wyegzekwujemy.
To chyba pan powiedział, że Jelfa próbowała zamiatać sprawę corhydronu pod dywan.
- Sądzę, że tak, ponieważ prawo farmaceutyczne mówi wyraźnie, że to producent albo wytwórca lepiej, jak to brzmi w prawie farmaceutycznym, niezwłocznie musi powiadamiać wszystkich i w przypadku, kiedy wie, a wiedział, że były to leki również wydawane na receptę, powinien ogłosić ogólnonarodowy alert. Niestety, tego Jelfa nie zrobiła. Tak się zachowują renomowane firmy farmaceutyczne na świecie.