PolskaJej psy pogryzły 5-latkę, a ona nie stawia się w sądzie

Jej psy pogryzły 5‑latkę, a ona nie stawia się w sądzie

Krakowski sąd zadecydował, że właścicielka psów, które w sierpniu ub.r. pogryzły małą Włoszkę w krakowskiej restauracji, zostanie zatrzymana na 48 godzin i przymusowo doprowadzona na kolejną rozprawę do sądu.

01.12.2010 | aktual.: 01.12.2010 15:54

Pomimo dwukrotnego awizowania, oskarżona Jolanta O. nie odebrała korespondencji sądowej o terminie rozprawy i nie stawiła się do sądu. Nie stawił się także jej obrońca - jedynie zastępująca go adwokatka zadzwoniła do sądu, że jest chora.

- Oskarżona ma obowiązek odbierania awizowanej korespondencji. Została prawidłowo zawiadomiona i nie stawiła się bez usprawiedliwienia - powiedział sędzia Konrad Gwoździewicz.

Na tej podstawie zarządził zatrzymanie oskarżonej na czas do 48 godzin i przymusowe doprowadzenie jej przez policję na następną rozprawę. Sąd oczekuje także pisemnego usprawiedliwienia nieobecności od obrońcy oskarżonej.

Sprawa dotyczy wypadku, do którego doszło w Krakowie na początku sierpnia ub. roku. Włoska rodzina odwiedziła restaurację przy ul. Grodzkiej. Pięcioletnia dziewczynka wraz z dwójką innych dzieci poszła do toalety. Wtedy z zaplecza wyszły dwa amstaffy, należące do właścicielki lokalu. Jeden z psów zaatakował małą Włoszkę, powodując u niej rany kąsane i szarpane, głównie twarzy i głowy.

Po wypadku dziewczynka z obrażeniami głowy, policzka i nosa została przewieziona do szpitala. Założono jej tam kilkadziesiąt szwów, na dalsze leczenie wróciła z rodzicami do Włoch. Obrażenia - jak stwierdza prokuratura na podstawie opinii biegłych - stanowią ciężki i trwały uszczerbek na jej zdrowiu w postaci zeszpecenia twarzy.

Prokuratura oskarżyła Jolantę O., że pozostawiając dwa amstaffy w otwartym pomieszczeniu restauracji, bez należytego nadzoru i bez założonych kagańców, naraziła 5-letnią dziewczynkę na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia.

W śledztwie Jolanta O. przyznała się do popełnienia zarzucanego jej czynu. Powiedziała, że poczuwa się do odpowiedzialności za to, co zrobiły psy, i chciałaby wynagrodzić powstałe u dziecka szkody.

Proces w tej sprawie miał się rozpocząć w maju. Oskarżona nie stawiła się do sądu, nieobecność usprawiedliwiła zaświadczeniem lekarskim. Na wniosek jej obrońcy sąd skierował wówczas sprawę do postępowania mediacyjnego. Do ugody jednak nie doszło.

Oskarżonej grozi kara do trzech lat pozbawienia wolności.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (6)