ŚwiatJedyny polski gondolier w Wenecji

Jedyny polski gondolier w Wenecji

Choć nie ma przepisu, który stwierdzałby, że gondolierem może być tylko wenecjanin, tradycyjnie od wieków zostawali nimi rdzenni mieszkańcy tego miasta. Wśród ponad 400 weneckich gondolierów jest jednak jeden Polak - Jakub Rekwirowicz.

27.02.2010 | aktual.: 28.02.2010 09:15

Zgodnie z wenecką tradycją gondolierami przez wieki zostawali jedynie rdzenni mieszkańcy tego miasta, wyłącznie mężczyźni, najczęściej synowie już pracujących gondolierów. Pod koniec ubiegłego wieku tradycja zaczęła się zmieniać i do zawodu zaczęto w wyjątkowych przypadkach dopuszczać nie tylko wenecjan, a nawet - od tego roku - pierwszą kobietę, córkę gondoliera.

Rekwirowicz pracuje w zawodzie gondoliera od 12 lat. Choć w Polsce nie mieszka od szóstego roku życia, dobrze mówi w ojczystym języku. Z dziennikarką PAP spotyka się na jednym z weneckich mostów, w ostatnim tygodniu karnawału. "Aby zostać gondolierem, trzeba zdać kilka egzaminów. Najważniejszy jest egzamin z pływania: jest komisja w gondoli, która płynie obok kandydata i ocenia, jak się kieruje łódką. Wszyscy, którzy starają się o licencję, muszą prawidłowo przepłynąć określoną trasę" - wyjaśnia Rekwirowicz. "Komisja w gondoli ocenia i przyznaje punkty; jeśli zdobędzie się mniej, niż pewną ilość, od razu jest się wykluczonym" - tłumaczy polski gondolier. Kiedy kandydatowi uda się przejść tę próbę, czekają go kolejne egzaminy, m.in. z historii i tradycji weneckiej, a także ze znajomości języków obcych.

Jak Rekwirowiczowi udało się trafić do zamkniętej kasty? "Prawda jest taka, że ten zawód nie jest zbyt pożądany: jest to trudna, wymagająca praca, trzeba mieć dużo cierpliwości i dobrą kondycję fizyczną" - wyjaśnia. "Znajomi powiedzieli mi, że można się uczyć na gondoliera. Znalazłem mistrza i pracowałem z nim. Po zdaniu egzaminu, nie miałem jeszcze swojej łódki. Później wystartowałem w konkursie, w którym nagrodą była licencja na łódkę sandalo - prawie taką samą jak gondola. Wygrałem i udało się" - opowiada. Gondola to charakterystyczna wyłącznie dla Wenecji wąska, wiosłowa łódka o asymetrycznym kadłubie, który umożliwia kierowanie nią przy pomocy jednego długiego wiosła. Zgodnie z obowiązującymi przepisami, wszystkie gondole są pomalowane na czarno. Przez wieki gondola była głównym środkiem transportu w Wenecji (jeszcze w XVIII wieku było ich w Wenecji kilka tysięcy), dziś pozostały jedynie jako atrakcja dla turystów; mieszkańcy przemieszczają się w Wenecji wodnymi tramwajami (vaporetto) lub wodnymi
taksówkami.

Istnieją ścisłe zasady regulujące pracę gondolierów. Mogą poruszać się w określonych rejonach miasta (np. rejon Rekwirowicza to dzielnica Campo Getto Nuovo), w określonych godzinach (od 10.30 do 1 w nocy). Pracują zwykle w charakterystycznym stroju (bluzy w biało-granatowe pasy, kapelusz ze wstążką). W 2004 r. włoska prasa donosiła, że burmistrz Wenecji chciał zakazać śpiewania gondolierom. "To nieprawda, gondolierzy mogą śpiewać: jedni to robią często, bo lubią, inni nie potrafią" - mówi Rekwirowicz. Przyznaje, że wbrew utartym stereotypom w Wenecji nie słychać raczej "O sole mio!", bo to neapolitańska piosenka, ale wiele tradycyjnych weneckich melodii - owszem.

Jak wyjaśnia Rekwirowicz, nie wiadomo do końca, jak powstała gondola. "Przez kilkaset lat ta łódka bardzo się zmieniła. Dziś nie ma takich łódek jak 500 lat temu, choć ten najbardziej klasyczny model ma jakieś 300 lat" - opowiada. "Ja mam model trochę starszy, niż większość gondolierów. Gondoli takich jak moja jest w całym mieście ok. 20" - zaznacza.

Rekwirowicz ceni sobie w pracy kontakt z ludźmi. "Można rozmawiać z ludźmi z całego świata" - mówi. Nierzadko spotyka się też z rodakami. "Bywa, że różnie reagują. Niektórzy jak słyszą, że wołam do nich z łódki po polsku, uciekają" - śmieje się. "Inni natychmiast wsiadają, bo wiedzą, że mogę im dużo opowiedzieć o tym mieście i pokazać wiele ciekawych rzeczy. Najciekawsze w gondoli jest to, że się zwiedza tę część Wenecji, której nie można zobaczyć pieszo" - dodaje.

"Wenecja to dla mnie miasto, w którym zawsze żyłem. Od jakiegoś czasu zmienia się: jest skierowana prawie zupełnie na turystykę, choć to pewnie normalne dla każdego tak pięknego miasta. Jest coraz droższa, dlatego dużo wenecjan z niej wyjeżdża. Po prostu jest dla nich za droga" - mówi Polak. Wyludnianie się Wenecji widać gołym okiem głównie wieczorem. Kiedy spaceruje się wąskimi uliczkami miasta, w bardzo wielu oknach jest ciemno.

Katarzyna Rumowska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)