Jędruch: zabiją mnie w celi

Józef Jędruch, były prezes koncernu Colloseum, przetrzymywany w areszcie śledczym w Katowicach, obawia się o bezpieczeństwo swoje i swoich najbliższych: żony oraz syna - pisze "Super Express".

Informator z organów ścigania powiedział dziennikowi, że Jędruch "ma się czego bać". Jeszcze z izraelskiego aresztu Jędruch przekazał do prowadzącym śledztwo prokuratorom informację, że ujawni ze szczegółami, w jaki sposób bez gotówki budował potęgę swej firmy - KFI Colloseum - pisze "SE".

W tym "izraelskim" oświadczeniu przyznawał się do korumpowania najwyższych urzędników państwa, dyrektorów szacownych banków, szefów spółek państwowych, do związków z mafią paliwową i gangsterami. Jak twierdzi "SE", dotyczyło to jednak tylko osób związanych z prawicą.

- Wmówiono mu, że pogrążając np. jedynie prawicę i rząd Buzka będzie mógł na to liczyć. Po powrocie do kraju okazało się, że nie ma szans uniknąć spędzenia 8 lub 10 najbliższych lat za kratkami - tłumaczy bliska aferzyście osoba.

Śmierć Jędrucha jest na rękę zarówno biznesmenom umoczonym w ciemne interesy, jak i politykom nie tylko prawicy, ale i lewicy, którzy pomagali mu w oszałamiającej karierze - uważa "SE". Jędruch boi się, że podzieli los innych, którzy dużo wiedzieli, jak np. Ireneusz Sekuła, który sam się kilkakrotnie postrzelił. I to na moment przed tym, jak miał składać zeznania. Podobnie było z Jeremiaszem Barańskim "Baraniną", który obciążył najbardziej wpływowych policjantów w Austrii. Powiesił się po tym w swojej celi. Podobnie skończył jego "cyngiel" w warszawskim areszcie. (mn)

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)