Jednoosobowa brygada pościgowa
Uzbrojony w nóż mężczyzna zaatakował w sobotę spacerującą ulicą Żupy w Bydgoszczy kobietę i jej kilkuletniego synka. - Nie wahałem się ani sekundy - powiedział "Expressowi" Sebastian Borczykowski, który pomógł napadniętej i po ponad półgodzinnym pościgu złapał bandytę.
Usłyszał krzyk
Młoda kobieta spacerowała w sobotę położoną na Babiej Wsi ulicą Żupy. Uzbrojony napastnik zaatakował znienacka. Grożąc nożem, próbował jej wyrwać torebkę. Kobieta broniąc się zaczęła głośno wołać pomocy. Krzyki usłyszał jeden z idących Toruńską przechodniów.
- Akurat wracałem ze szkoły. Wysiadłem z tramwaju, byłem zamyślony, bo wysyłałem do kogoś SMS-a. Byłem już w pobliżu domu, gdy usłyszałem krzyk. Odwróciłem się i zobaczyłem leżącą na trawniku kobietę i stojące przy niej, płaczące kilkuletnie dziecko. Nad nią pochylał się jakiś mężczyzna i próbował jej wyrwać torebkę, którą ta chowała pod sobą. Od razu pobiegłem w ich stronę. Ten facet jak mnie zobaczył, odskoczył od kobiety i dzeicka, wyrzucił nóż i zaczął uciekać - opowiada 21-letni Sebastian Borczykowski, którzy po upewnieniu się, że ofiarom nic się nie stało, rzucił się w pogoń za bandytą.
Mężczyzna gonił napastnika przez kilkanaście minut. Ten uciekał w stronę położonej nad Brdą przystani jednego z klubów wioślarskich.Aby wydostać się stamtąd, napastnik musiał okrążyć ustawiony w rzece płot. <
- Gdy zobaczyłem go, jak brodzi w wodzie, zrezygnowałem z dalszej pogoni. Uznałem, że już mi uciekł - mówi młody mężczyzna, który wtedy zrezygnowany powrócił na miejsce zdarzenia, gdzie czekała napadnięta kobieta.
- Pani podziękowała mi i oddała torbę z książkami oraz telefon, które tam zostawiłem. Poszedłem do domu, ale ten facet nie dawał mi spokoju - wspomina młody mężczyzna.
Coś miał do udowodnienia
Ponad rok temu pan Sebastian sam przeżył nieprzyjemną przygodę. Jedna z kobiet oskarżyła go, że napada na kobiety i kradnie im torebki. Choć z zarzutów szybko go oczyszczono, zła opinia u niektórych została.
- Stwierdziłem, że muszę złapać tego człowieka. Mieszkam w tej dzielnicy od dziecka i znam każdy jej zakamarek. Wiedziałem, że on był nietutejszy, bo zapuścił się w ślepy zaułek, z którego nie było ucieczki. Powiedziałem o wszystkim mamie i zdecydowaliśmy się szukać go dalej razem. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy w stronę centrum- wspomina.
Po kilku minutach pan Sebastian zauważył napastnika idącego ulicą Bernardyńską.
- Poznałem go po mokrym ubraniu. Stał na przystanku autobusowym koło szkoły przy placu Kościeleckich. Rzuciłem się za nim w pogoń. Pomogło mi kilku napotkanych chłopaków. Złapaliśmy go przy Zbożowym Rynku. Prosił, żebyśmy go pobili, ale nie wzywali policji. Mówił, że jest z Łabiszyna, że nie chciał nic zrobić tej kobiecie. Ale jego tłumaczenia nas nie przekonały. Zadzwoniliśmy na policję - kończy swoją opowieść.
Policja jest wdzięczna
W niedzielę policja postawiła nożownikowi zarzut usiłowania rozboju. Dziś zatrzymany napastnik jest już w areszcie - sąd zdecydował o umieszczeniu go za kratkami na dwa miesiące.
- Jesteśmy bardzo wdzięczni temu panu za jego dzielną postawę i brak obojętności. Gdyby nie ta natychmiastowa reakcja, nie wiadomo, jaki ta sprawa miałaby finał- mówi starszy aspirant Ewa Przybylinska, rzecznik prasowy Komendanta Miejskiego Policji w Bydgoszczy.
Choć policja ma podejrzanego o napad, świadka zdarzenia oraz nóż, którym posługiwał się napastnik, na komisariat nie zgłosiła się ofiara napaści. Policja prosi młodą kobietę o kontakt z najbliższym komisariatem policji lub o telefon pod alarmowy numer policji - 997.