Jedno dziecko miało szansę przeżyć. Przejmujący apel eksperta
- Gdyby było zapięte poprawnie w foteliku, istniało 90 procent szans, że jedno z tych dzieci przeżyłoby wypadek - mówi Wirtualnej Polsce Paweł Kurpiewski, ekspert biomechaniki zderzeń. To komentarz do tragicznego wypadku, jaki wydarzył się w środę pod Ostrołęką.
W wypadku w Kordowie pod Ostrołęką zginęła dwójka dzieci. Siedziały one na tylnych siedzeniach. Młodsze, kilkumiesięczne w foteliku, a kilkuletnia dziewczynka zapięta pasami, siedząc na podstawce, tzw. "podpupniku". Jednak i nawet to nie jest pewne. Po wypadku podstawka leżała luzem z tyłu auta. To relacja policjantów z Ostrołęki, którzy wyciągali ofiary z wraku Opla.
Analiza eksperta
- Niestety boczne zderzenie z ciężarówką należy do zabójczych. Dzieci, które nie znajdują się w dobrej klasy fotelikach, wyposażonych w ochronę przed bocznymi zderzeniami, nie dostają szansy. Ich głowa musi uderzyć szybę lub ścianę kabiny, a nawet zderzak wchodzącej do auta ciężarówki - mówi Paweł Kurpiewski, ekspert, który przeanalizował już setki wypadków z dziećmi.
Oglądając zdjęcia z wypadku, ekspert wskazuje na miejsce na tylnej kanapie za kierowcą Opla. Przypomnijmy, że kierująca autem 36-letnia matka wyszła z wypadku bez obrażeń. - Gdyby jedno z dzieci siedziało tam zapięte poprawnie w fotelik, na 90 proc. wyszłoby z wypadku bez szwanku - ocenia Kurpiewski.
Dodaje, że motyw oszczędzania na fotelikach przez rodziców powtarza się od kilkunastu lat, odkąd zajął się analizą wypadków z dziećmi. - Zachodzę w głowę, dlaczego większość Polaków przejmuje się i dba o bezpieczeństwo dzieci do 4 roku życia. Jak wskazują badania, potem zakup większego fotelika zaczyna ich uwierać w kieszeń. Kupują wynalazki jak podstawka pod pupę, za 12 zł z marketu, albo reklamowane ostatnio klipsy na pasy - dodaje.
Klipsy służą do skrócenia pasa bezpieczeństwa i zmiany punktów jego zapięcia, tak aby można było zapiąć w nie dziecko. Są reklamowane w internecie i telewizji jako alternatywa dla fotelika samochodowego. Producent przekonuje, że policja nie wystawia mandatu za użycie klipsów.
Zobacz także: „Polska jest, była i będzie krajem tolerancyjnym”. Michał Dworczyk komentuje deklarację LGBT+
Wypadek w Kordowie. Jak do niego doszło
Do tragedii doszło 27 marca około 9 rano. Na drodze krajowej do Ostrołęki kilka aut zatrzymało się, aby pierwsze z nich mogło skręcić w lewo, do miejscowości Kordowo. Opel kierowany przez 36-letnią kobietę wymijając je, zjechał na lewy pas szosy. Z przeciwka nadjechało jednak ciężarowe Renault. Chociaż kierująca próbowała uciec od zderzenia, opel został uderzony w prawy bok.
Początkowo wydawało się, że matka podjęła szaleńczy manewr wyprzedzania. Dziś policja skłania się do hipotezy, że podczas jazdy mogła na chwilę odwrócić się do dzieci. Nie zauważyła, że auta przed nią zatrzymują się. - Mogło dojść do zagapienia się kierowcy. Nie było żadnych śladów hamowania - mówi asp. Krzysztof Kolator z Komendy Miejskiej Policji w Ostrołęce.
Dzieci zginęły na miejscu. Nawet nawykli do wypadków ratownicy ze straży pożarnej nie chcieli dziś rozmawiać z dziennikarzami.
Dodajmy, że po złagodzeniu przepisów kilka lat temu, dopuszczone jest przewożenie dziecka o wzrośnie powyżej 135 cm wzrostu poza fotelikiem. To jednak pod nieprecyzyjnym warunkiem, że nie mieści się do fotelika dla wagi 36 kg. - Są na rynku foteliki, które pozwalają na przewożenie dzieci do 12 roku życia. Ostrzegam rodziców przed wiarą w moc ochrony powietrznych kurtyn bocznych. Klipsy do pasów bezpieczeństwa oraz podstawki pod pupę mają wartość amuletów - dodaje Paweł Kurpiewski.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl