Jeden z londyńskich zamachowców był Jamajczykiem
Władze w Kingston potwierdziły w sobotę
wieczorem, że jeden z podejrzanych o udział w zamachach w Londynie
z 7 lipca urodził się na Jamajce.
17.07.2005 | aktual.: 17.07.2005 09:18
Wcześniej brytyjskie i amerykańskie media donosiły, że jednym z zamachowców był Brytyjczyk pochodzenia jamajskiego, 19-letni Germaine Lindsay. Sekretarz prasowy premiera Jamajki Parcivala Pattersona, Sandra Graham powiedziała, że po sprawdzeniu okazało się, iż nazwisko zgadza się z metrykami urodzenia.
Jest Jamajczykiem. O ile wiem, ten młody człowiek tu się urodził i opuścił Jamajkę, gdy miał pięć miesięcy - mówiła Graham.
Rzecznik ministerstwa informacji, Granville Newell dodał, że Lindsay wyjechał z Jamajki do Wielkiej Brytanii ze swoją matką, gdzie wówczas mieszkał jego ojciec.
Według niego, ojciec podejrzanego wrócił później na wyspę i prawdopodobnie obecnie żyje w okolicach Kingston.
Podający się za ojca Germaine'a Lindsay'a mężczyzna, na falach jamajskiego radia RJR powiedział, że nie widział syna, od kiedy skończył 11 lat - wtedy też po raz ostatni chłopak odwiedził Jamajkę.
"Był cichy i spokojny, i miał głowę na karku - mówił Nigel Lindsay. - (Podejrzenia o to, że brał udział w zamachach) to dla mnie prawdziwe zaskoczenie".
Mężczyzna opowiadał też, że stracił kontakt z synem na lata. Jednak od 2004 roku co tydzień odbywali rozmowy telefoniczne. Jak tłumaczył, podczas jednej z takich rozmów syn powiedział mu, że przeszedł na islam.
Dodał, że ponownie stracił z nim kontakt około dwóch miesięcy temu.
Brytyjska policja podała, że Germaine Lindsay zginął w najkrwawszym z londyńskich zamachów pomiędzy stacjami metra Kings Cross i Russell Square, w którym śmierć poniosło co najmniej 26 ludzi.
Natomiast żona podejrzanego, Samantha Lewthwaite na łamach brytyjskiego tabloidu "The Sun" twierdziła, że jej mąż nie byłby zdolny do przeprowadzenia zamachu. "Nie uwierzę, dopóki nie zobaczę dowodu" w postaci testów DNA - cytował jej słowa dziennik.
7 lica w zamachach w londyńskich środkach komunikacji zginęło 55 osób, a około 700 zostało rannych. Do zamachów przyznało się nieznane dotąd ugrupowanie terrorystyczne - Tajna Grupa Świętej Wojny Al-Kaidy w Europie.