Jastrząb gołąbkiem - niezwykła przemiana Jarosława K.
Z podziwem, niedowierzaniem i przerażeniem oglądam niezwykłą przemianę Jarosława K. - politycznego jastrzębia i szczwanego lisa w - politycznego gołąbka i mądrą sowę. Prezes Kaczyński pojawia się w mediach rzadko, w dawkach ściśle dozowanych, w odsłonach wyreżyserowanych, teatralnych i lirycznych. W swoich wystąpieniach pan prezes mówi bez złości, z wielka precyzją, bardzo krótko, tak jakby przekroczenie pewnego czasu antenowego lub też normalna konferencja prasowa mogły pokazać jego rzeczywiste oblicze. To zachowuje na później.
Jego spin doktorzy zapewne obliczyli, ile minut w takiej roli może pan prezes wytrzymać, a sam pan prezes wie, że wytrzymać musi, bo gra jest warta świeczki. Gdy wygra - odbije sobie z nawiązką. Wtedy wszyscy będziemy wiedzieć, gdzie jest Prawda, a gdzie Kłamstwo, gdzie jest prawdziwa Polska i kim są prawdziwi Polacy, a także gdzie jest ZOMO i Ubekistan, a gdzie Wawel. I pewno na ten Wawel nie wszyscy będą mieli wstęp.
Obecnie głównym zadaniem Jarosława K. jest wcielenie się w postać zmarłego brata. Jarosław mówi jak Lech: łagodnie, niepewnie, bez specjalnej złości. Mówi nawet lepiej niż Lech. Mówi jak Lech, który jest wolny od wpływów swojego brata. Jarosław okazuje również dowody czułości. Zwraca się do Joanny Kluzik-Rostkowskiej z nieporadnością, bezpośredniością i uczuciem niczym Lech do Marii Kaczyńskiej. Do Rosjan (w niedzielnym wystąpieniu) zwraca się jak człowiek, który ma nie tylko zdrowy rozsądek, ale również wyczucie historyczne i polityczne. Spin doktorzy z PiS wiedzieli, że ta postawa Kaczyńskiego nie byłaby wiarygodna na żywo, więc prezesa nagrali wcześniej i na konferencji puścili film. Na żywo - prezes mógłby się zdenerwować. Jak zwykle.
Prezes Kaczyński jest więc chroniony przed jakimkolwiek żywym kontaktem z mediami. Decyzje o publicznych seansach medialnych kandydata na prezydenta podejmowane są przez przejętych spin doktorów i przez nich w pełni kontrolowane. Jedyne co wymyka się spod kontroli to kariera posłanki Jakubiak, która - w roli Niobe - zbyt często przejmuje inicjatywę, uzasadniając swoją agresję - ostentacyjną żałobą.
Posłowie PiS często twierdzili, że wszystko co robi PO i jej rząd jest wyłącznie sprawą "pijaru". Być może. Gdy oglądam posła Nowaka myślę, że to nawet nie dzięki pijarowi, ale dzięki castingowi dostał swoją polityczną rolę, którą - mimo niewątpliwej urody - z wielkim trudem odgrywa. Ale pijar PO to kleszcz w porównaniu ze słoniem pijaru PiS. A to dopiero początek! Spin doktorzy dopiero się rozkręcają.
Magdalena Środa specjalnie dla Wirtualnej Polski