PolskaJasnowidze dużo kosztują, ale niewiele widzą

Jasnowidze dużo kosztują, ale niewiele widzą

Uprowadzonego przez matkę siedmioletniego dziś Justina przez ponad dwa lata szukała najpierw piotrkowska, później łódzka policja. Ojciec chłopca, mieszkający w Chicago, nie liczył jednak wyłącznie na policję - czytamy w "Dzienniku Łódzkim". Wynajął detektywów i skorzystał z usług najbardziej znanego w Polsce jasnowidza...

29.12.2008 | aktual.: 29.12.2008 10:30

- Mojego synka ostatecznie znalazła policja w sierpniu tego roku w Częstochowie. Chłopca nie było w żadnym z miejsc wskazanych przez jasnowidza - skarży się pan Wiesław. Chce ostrzec rodziny zaginionych przed pochopnym korzystaniem z "sił nadprzyrodzonych". - Złudna nadzieja, jaką dał mi jasnowidz, kosztowała tysiąc dolarów plus gaże dla detektywów, którzy jechali za nim sprawdzać wizje - dodaje mężczyzna.

Podkreśla, że rozumie rodziny zaginionych i wie, co czuje człowiek, kiedy nie ma śladu po ukochanej osobie. - Wysyłałem części używanej garderoby, bo wskazówka była taka, żeby w ubraniach był pot zaginionego i naprawdę głęboko wierzyłem, że jasnowidz pomoże. Za każdym razem, kiedy wskazywał jakiś trop, serce zamierało mi w nadziei - opowiada rozgoryczony Sawicki.

Policja w Łódzkiem sama nie korzysta z usług jasnowidzów. Joanna Kącka z biura prasowego komendy wyjaśnia, że trudno nawet byłoby takie usługi zakwalifikować do wydatków na biegłych czy konsultantów. - Jednak z usług jasnowidzów korzystają rodziny zaginionych, a my jako policja sprawdzamy każdy wskazany rodzinie trop - dodaje Kącka.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)