Jaruzelski: dokument Paczkowskiego to "trzęsienie ziemi"
Gen. Wojciech Jaruzelski uważa, że ujawniony przez prof. Andrzeja Paczkowskiego dokument nt. inspiracji zabójstwa ks. Jerzego Popiełuszki ma "wymiar ogromny, trzęsienia ziemi". _Dlaczego jednak prof. Paczkowski nie publikuje dokumentu?_ - pyta generał.
06.10.2004 | aktual.: 06.10.2004 12:48
Prof. Andrzej Paczkowski zaprezentował we wtorek dokument - zapis dyskusji 25 października 1984 roku w Urzędzie Rady Ministrów na temat działań politycznych w związku konsekwencjami uprowadzenia sześć dni wcześniej ks. Popiełuszki. Wynika z niego, że politycznym inspiratorem porwania był ówczesny sekretarz KC PZPR Mirosław Milewski. Na spotkaniu obecni byli: gen. Jaruzelski, szef URM gen. Michał Janiszewski, płk Kołodziejczak i mjr Wiesław Górnicki.
Profesor puścił jedno zdanie w przestrzeń międzyplanetarną i cisza. I teraz inni mają się wypowiadać. To jakaś dziwaczna historia. Ja jestem poważnym człowiekiem, a teraz na podstawie jakiegoś zdania rzuconego przez niego mam zająć stanowisko - dziwił się gen. Jaruzelski, który w 1984 r. sprawował funkcje premiera i I sekretarza KC PZPR.
Jak zaznaczył, dopóki prof. Paczkowski nie opublikuje dokumentu, "nikt poważny" nie powinien się o nim wypowiadać. A Paczkowski będzie panem niepoważnym, jeżeli go nie opublikuje - podkreślił Jaruzelski.
W opinii generała, najwięcej światła na całą sprawę powinni rzucić sami mordercy. Wciąż tajemniczą rzeczą jest to - tłumaczył - że ci ludzie mieli ciężkie oskarżenia, groziła im kara śmierci, zostali osadzeni w więzieniu na długie lata i nie wskazali żadnego mocodawcy ani wtedy, ani dzisiaj. Wtedy można było tłumaczyć, że się bali ówczesnej władzy, systemu, ale teraz minęło tyle lat. Kogo mają się bać, na miły Bóg? - zastanawiał się Jaruzelski.
Jak podkreślił, cytowane przez Paczkowskiego fragmenty dokumentu są dla niego (Jaruzelskiego) wygodne. Ktoś stał za tym i wiadomo, że to nie ja. Ale mam opory natury etycznej - podkreślił.
Milewskiego Jaruzelski określa jako "bardzo czarną postać". Ale dopóki nie mam jakiejś przynajmniej w pewnym stopniu pewności, podpartej dokumentem i konkretnym zeznaniem człowieka, nie chcę rzucać słów na wiatr - powiedział generał.
Według historyków PRL, Milewski uchodził za zaufanego człowieka Moskwy, opowiadającego się w latach 80. za twardą rozprawą z "Solidarnością". W PRL pracował długo w wywiadzie, by w 1981 r. zostać szefem MSW, a potem sekretarzem i członkiem Biura Politycznego KC PZPR. Został odsunięty w połowie lat 80. przez gen. Jaruzelskiego za udział w aferze "Żelazo" z lat 70. (przemyt złota i biżuterii przez wywiad PRL).