Jarosław Kalinowski: poprzeczkę stawiałem dość wysoko
Można rzeczywiście powiedzieć, że mieliśmy problem nie tylko polsko-kopenhaski, tak to można określić, ja rzeczywiście nie ukrywałem, że poprzeczkę stawiałem dość wysoko, że nie powinniśmy schodzić poniżej pewnego poziomu, poniżej którego uważałem wręcz, że to już nie będzie kompromis, ale nasza kapitulacja, albo przyjęcie dyktatu Piętnastki, mówiłem jakie to będą obszary, one dotyczyły obszaru, za który odpowiadam. One zostały przyjęte - powiedział w poniedziałek w Salonie politycznym Trójki wicepremier i minister rolnictwa Jarosław Kalinowski.
16.12.2002 | aktual.: 16.12.2002 17:06
Jolanta Pieńkowska: Panie Premierze goście wczorajszego „Salonu Trójki” powiedzieli, że najdramatyczniejszy moment negocjacji to ten, kiedy kamera pokazała pusty fotel czekający na Pan, dziennikarze też na to zareagowali, przeszedł taki szept, patrzcie nie ma Kalinowskiego. Dlaczego Pan wszedł później na ta salę, zostawiając całą delegację.
Jarosław Kalinowski: Ja mógłbym powiedzieć, ze było kilka chwil, ale nie akurat tych, o których mówimy, już po zakończeniu, kiedy wszyscy wzięliśmy głęboki oddech, była decyzja, czy Premier idzie na spotkanie z Premierami Piętnastki, czy na konferencję prasową. Najpierw na konferencję, potem się okazało, że spotkanie później, ale wiem, że była taka dyspozycja, że tych miejsc przed kamerą było mniej, była decyzja, że tylko Premier będzie miał konferencję, więc ja się nie pchałem, żeby przed tą kamerą być, potem okazało się, że tam było puste krzesło, dotarłem do miejsca choć z siniakiem.
Jolanta Pieńkowska: Andrzej Olechowski powiedział wczoraj w Salonie, że reakcja przerażenia na Pańską nieobecność była dowodem na to, że myśmy w gruncie rzeczy traktowali te negocjacje jako wewnętrzne nasze negocjacje, czy Pan był gotów, gdyby pewne warunki nie zostały spełnione, sam wyjechać z Kopenhagi.
Jarosław Kalinowski: Można rzeczywiście powiedzieć, że mieliśmy problem nie tylko polsko-kopenhaski, tak to można określić, ja rzeczywiście nie ukrywałem, że poprzeczkę stawiałem dość wysoko, że nie powinniśmy schodzić poniżej pewnego poziomu, poniżej którego uważałem wręcz, że to już nie będzie kompromis, ale nasza kapitulacja, albo przyjęcie dyktatu Piętnastki, mówiłem jakie to będą obszary, one dotyczyły obszaru, za który odpowiadam. One zostały przyjęte.
Jolanta Pieńkowska: Ale gdyby nie, to Pan by powiedział – nie, a nie mogę z takimi warunkami wracać do Polski.
Jarosław Kalinowski: Powtórzę to, co mówiłem przed wyjazdem do Kopenhagi, oczywiście ja te poprzeczki bardzo realnie stawiałem, wiedziałem, co powinno być uzyskane i co nie powinno dla Unii stanowić żadnego problemu, mówiłem, że gdyby te negocjacje wskazywały na to, że skazują nasze rolnictwo na degradację, nie dawałyby szansy rozwoju, to nie mógłbym do tego ręki dołożyć, nie jest tak, że nie można patrzeć na jedną grupę zawodową, na jedną grupę społeczną, tak naprawdę jakość naszego członkostwa może nie w zdecydowanym, ale w bardzo dużym stopniu zależała od jakości wynegocjowanych warunków naszego rolnictwa. W budżecie Unii ponad połowa środków jest na obszary wiejskie, rolnictwo.
Jolanta Pieńkowska: Panie Premierze, ale do dziennikarzy dotarły takie wiadomości, że idzie już nie tyle o dopłaty bezpośrednie, ile o kwoty mleczne, dlaczego to mleko było takie ważne.
Jarosław Kalinowski: Dokładnie, kwoty wynegocjowaliśmy na poziomie dość wysokim, nikt się tego nie spodziewał, dla mnie sprawą priorytetową była kwota mleczna. Przepraszam, że liczby będę przedstawiał, siedem milionów ton litrów mleka, które rolnicy mogą wyprodukować, a zakłady mogą przetworzyć. Dziś mamy 7mln 400 tyś. ton, czyli musielibyśmy zmniejszyć produkcję, a gdzie restrukturyzacja, zwiększania produkcji, przecież spożycie mleka w Polsce jest o jedną trzecią niższa w Polsce niż w Unii. A przecież spożycie będzie rosło. Gdyby rosło to już nie z naszej produkcji, tylko z importu. (Polskie Radio/mag)