Jarosław Kaczyński: we mnie jest czyste dobro
Sądzę, że po podpisaniu paktu
stabilizacyjnego wyborów nie będzie. Teraz wybory obciążone są
niebezpieczeństwem potwornej awantury wszczętej przez PO. Chce ona
organizować akcję nieposłuszeństwa obywatelskiego, czyli, jak
rozumiem, niepłacenia podatków, niewykonywania poleceń urzędników.
To zagraża państwu - powiedział prezes PiS J. Kaczyński w
opublikowanej w "Gazecie Wyborczej" rozmowie, przeprowadzonej
przez Agnieszkę Kublik i Monikę Olejnik.
04.02.2006 | aktual.: 04.02.2006 14:08
Samoobrona i LPR deklarują w rozmowach, że są zainteresowane realizacją naszego programu, a szczególnie zależy im na rozbiciu tego układu, który rządzi Polską od 1989 r. W tym momencie, wobec wojowniczej postawy Platformy, nie mam wyboru. Andrzej Lepper, w ciągu trzech miesięcy, nie ukrywam, niespodziewanych dla mnie kontaktów, jeżeli coś powiedział, że zrobi, to zrobił. To taki człowiek, w którym w tej chwili dobro zwycięża - stwierdził m.in. J. Kaczyński.
Ale może się okazać, że nie ma innego wyjścia, trzeba będzie podać rząd do dymisji, dojdzie do rozwiązania parlamentu i wyborów. A może zaraz zadzwoni mój brat i powie: dość mam was, rozwiązuję was - zaznaczył szef PiS.
Oto niektóre z licznych pytań i odpowiedzi w rozmowie z Jarosławem Kaczyńskim:
"Gazeta Wyborcza": Będą wybory?
Jarosław Kaczyński: Myślę, że nie.
Mówi Pan to bez przekonania.
- Tak sądzę, ja nie wiem tego na pewno. Może zadzwoni mój brat i powie: dość was mam, rozwiązuję was.
Pan by się cieszył, gdyby były teraz wybory?
- Czy ja wyglądam na człowieka nienormalnego? Dwie kampanie za nami, kampania wyborcza to jest straszliwy wysiłek, takie małe piekło. Trzeba być nienormalnym, żeby chcieć tego znowu. Normalny człowiek, jak ma raz na cztery lata kampanię, to mu całkiem wystarcza.
A jak brat powie, że mimo podpisania paktu sytuacja nie jest zbyt stabilna?
- Zobaczymy, jak będzie po podpisaniu paktu stabilizacyjnego. Sądzę, że wyborów nie będzie. Tak mi się wydaje.
Sondaże pokazują, że gdyby doszło do wyborów, to moglibyście mieć więcej mandatów niż teraz.
- Wybory obciążone są niebezpieczeństwem potwornej awantury wszczętej przez PO, coraz bardziej idącą w kierunku skrajnego awanturnictwa politycznego i populizmu antypaństwowego. Antypaństwowość PO polega na tym, że interpretując konstytucję po swojemu, chce organizować akcję nieposłuszeństwa obywatelskiego, czyli rozumiem niepłacenia podatków, niewykonywania poleceń urzędników, nieprzestrzegania różnego rodzaju przepisów, niepodporządkowania się legalnym poleceniom władzy itd. To zagraża już nie porządkowi publicznemu, ale państwu w ogóle.
To jest argument za tym, żeby teraz nie rozpisywać wyborów? Przestraszył się Pan?
- Tak, to jest argument za tym, żeby nie doprowadzać w Polsce bez ostatecznej potrzeby do wielkiej awantury. Nie przestraszyłem się Tuska, tylko uznałem, że skoro na scenie politycznej mamy z ugrupowanie, którego przywódcy wyraźnie odchodzą od rozsądku, oraz ugrupowania, które niekiedy podejmowały skrajnie kontrowersyjne działania w przeszłości, ale dzisiaj są gotowe działać razem z nami, to nie mamy innego wyboru, niż z tymi ugrupowaniami współpracować.
I doszedłem do wniosku, że wybory nie dają pewności, że będzie jakieś rozwiązanie. Wciąż można prowadzić politykę, która Polsce jest potrzebna. To jest rozwiązanie lepsze. Ale nie ukrywam, możecie to nazwać strachem, że wziąłem pod uwagę także awanturnicze zapowiedzi Tuska. Nie chciałbym tych słów interpretować, bo musiałbym się odwoływać do terminów medycznych.
Przede wszystkim nie byłoby żadnego złamania konstytucji, gdyby prezydent ogłosił teraz wybory.
Prezydent w razie nieuchwalenia budżetu dostaje prawo oceny sytuacji w parlamencie, bo tu nie ma obligatoryjnego rozwiązania parlamentu.
Czy w związku z nieuchwaleniem budżetu nie można rządzić? Konstytucja daje odpowiedź - obowiązuje prowizorium budżetowe, rządzić dalej można. Natomiast nieuchwalenie budżetu jest symptomem kryzysu w parlamencie. I prezydent ma ocenić, czy ten kryzys jest taki, że należy rozwiązać Sejm i rozpisać nowe wybory, czy też nie. Czyli wszystko, co by brat w tej sytuacji zrobił, jest całkowicie zgodne z prawem. Ludzie z Samoobrony mogą wejść do rządu?
- Pakt stabilizacyjny nie zakłada żadnych zmian w rządzie.
Po co Wam ta cała władza?
- Przecież mówimy to od stu lat.
Ale gdyby Pan to wyłożył tak syntetycznie, jak Rokita potrafi.
- Przyznaję Rokicie wyższość w konferansjerce politycznej. Gdzie mi do Rokity.
Ja chcę przede wszystkim oczyścić państwo, to znaczy rozbić czworokąt, który zagarnia poważną część dochodu narodowego, obniżając polskie możliwości rozwojowe i jednocześnie wpływając skrajnie negatywnie na całe życie publiczne.
To jest bardzo trudne zadanie, bo układ jest bardzo potężny, sięga w gruncie rzeczy wszędzie. Do jego niszczenia trzeba nowych instytucji, bo stare są w ogromnej mierze pod jego wpływem. Ale poza tym trzeba państwo zreorganizować, skonsolidować, doprowadzić do tego, żeby zaczęło naprawdę działać.
Chcemy też przełamać mechanizm, który dyskryminuje wieś. W państwie demokratycznym żadna grupa społeczna nie może być dyskryminowana.
Chcemy intensywnie promować patriotyzm, podejmujemy już działania - polityka historyczna, instytuty wychowania itd.
Chcielibyśmy, żeby pewne wartości w Polsce, które ostatnio miały się bardzo niedobrze, się odrodziły: przyzwoitość, uczciwość, tradycja, patriotyzm, rodzina. Oczywiście nie w patriarchalnym, skrajnie tradycyjnym wydaniu, ale jednak jako podstawowa instytucja społeczna.
A ile jest w Panu zła, a ile dobra?
- We mnie jest czyste dobro.
A w Rokicie?
- Przecież to diabeł jest.
A Lepper?
- Lepper to jest taki człowiek, w którym w tej chwili dobro zwycięża. (PAP)
Więcej: *Gazeta Wyborcza - Jarosław Kaczyński: We mnie jest czyste dobroGazeta Wyborcza - Jarosław Kaczyński: We mnie jest czyste dobro*