Jarosław Kaczyński: jest bardzo wiele dowodów na wybuch w Smoleńsku
- Jeśli chodzi o dowody na to, że był wybuch, dowody pośrednie i bezpośrednie, o których mówili najpierw naukowcy z USA i Australii, a ostatnio i ci mieszkający w Polsce, jest ich bardzo wiele - powiedział Jarosław Kaczyński, prezes PiS, w rozmowie z "Gazetą Polską Codziennie". - Jest ich tyle, że w normalnym postępowaniu procesowym uznane byłyby za wystarczające - dodał.
Zdaniem Kaczyńskiego ślady materiału wybuchowego znalezione na szczątkach prezydenckiego tupolewa, są "ostatecznym dowodem" ws. katastrofy.
Kaczyński odnosząc się do tłumaczeń prokuratury wojskowej ws. doniesień "Rzeczpospolitej" uważa, że "użyła bardzo charakterystycznego chwytu". - W ogóle ma taki sposób działania, że jeżeli na coś nie ma już niepodważalnego dowodu, to mówi, że tak nie było. (...) Proszę sobie wyobrazić, że prok. Ireneusz Szeląg zaczyna swoją wypowiedź inaczej. Nie od powiedzenia, że niczego nie stwierdzono, ale że stwierdzono rzeczywiście ślady, które mogą świadczyć o materiałach wybuchowych, ale musimy je jeszcze zbadać w ramach procedur. Przekaz byłby zupełnie inny - tłumaczy.
Prezes PiS pytany o wypowiedź premiera Donalda Tuska, który stwierdził, że nie może żyć w jednym kraju z liderem opozycji, ocenił, że "szef tego rządu pozwala sobie na rzeczy, na które w państwie demokratycznym nie można sobie pozwolić". - Mówiłem, że zamordowanie 96 osób to zbrodnia, ale nie mówiłem, że to zbrodnia Donalda Tuska. Mówiłem o mataczeniu rządu i to podtrzymuję. Prokuratura jakiś czas była całkowicie podporządkowana rządowi. Poza tym jest jasne, że Donald Tusk ma wpływ, także zagwarantowany prawnie, na prokuratora Seremeta - powiedział Kaczyński.