Jarosław Kaczyński i Donald Tusk o gospodarce
Jarosław Kaczyński zapowiedział podczas
piątkowej debaty z Donaldem Tuskiem kontynuację programu budowy
mieszkań i autostrad oraz solidarną politykę społeczną opartą o
wzrost gospodarczy. Lider PO uważa, że konieczna jest
liberalizacja gospodarki na wzór Wielkiej Brytanii lub Irlandii.
Gospodarcza część piątkowej debaty Jarosława Kaczyńskiego i Donalda Tuska rozpoczęła się pytaniem o emigrację Polaków i co - wobec faktu, że połowa z nich żyje poniżej minimum socjalnego - należy zrobić, żeby nie musieli wyjeżdżać "za chlebem" za granicę.
Metoda jest jedna - szybki wzrost, ale połączony z rozwojem. Szybki wzrost rzędu 6-7% rocznie i rozwój, to znaczy rozwój świadczeń społecznych, zwrócenie się państwa także ku tej części społeczeństwa, która dotychczas na wzroście nie skorzystała - odpowiedział J. Kaczyński.
Taką politykę - mówił - prowadzi rząd PiS, o czym świadczą m.in. bardzo dobre wskaźniki gospodarcze.
Według premiera, należy zapobiec powrotowi do polityki nastawionej na interesy najlepiej usytuowanych, bo doprowadziła kiedyś do masowego bezrobocia, ale też - zaznaczył - trzeba "odrzucić politykę liberalną".
Słyszeliśmy już dwa lata temu o tym podziale na Polskę solidarną i Polskę liberalną. Panie premierze, w ciągu tych dwóch lat, kiedy rządzicie, blisko 2 miliony Polaków wybrało liberalną gospodarkę, niestety nie u nas - ripostował Tusk.
Według lidera PO, Polacy zawsze uciekali od socjalizmu do liberalizmu i uciekają od gospodarki spętanej przepisami. Aby Polacy nie wyjeżdżali - mówił - "wystarczy zbudować gospodarkę na takich zasadach, na jakich funkcjonuje w Wielkiej Brytanii czy Irlandii".
Tusk pytał premiera, czy wie, ile obecnie wynosi pensja pielęgniarki. Pytał też, o ile wzrosły w ostatnim czasie ceny podstawowych towarów, ponieważ dla niego - jak podkreślił - gospodarka, to "portfele zwykłych ludzi".
Rząd PiS po raz pierwszy od lat zapewnił wzrost płac w służbie zdrowia o 30 procent - odpowiadał premier. Najniższe płace, które osiągają pielęgniarki w Polsce, to - według niego - tysiąc kilkaset złotych. Odpowiadając na pytanie Tuska o wzrost cen powiedział: Ten wzrost cen, o którym pan mówił, jest wzrostem kilkunastoprocentowym. Przy czym, jeśli wziąć po uwagę realny wzrost płac, to on wynosi 18%.
Panie Donaldzie, jeżeli pan pyta o takie rzeczy, to ja bym panu przypomniał to, co działo się za (...) rządów Krzysztofa Bieleckiego - 969 tys. ludzi straciło prace, później B wasz wielki pomysł NFI i 300 tys. ludzi straciło pracę, później był drugi cud gospodarczy Balcerowicza (...), znów bezrobocie wzrosło dwukrotnie - ripostował premier. Pan realizował zawsze zupełnie inne interesy niż interesy pielęgniarek - zarzucił Tuskowi.
W odpowiedzi lider PO przytoczył dane, według których, od stycznia 2006 r. do lipca 2007 r. cena chleba wzrosła o 15%, ziemniaków - 33%, gazu ziemnego - 21%, a kurczaków - o 56%. Podał też przykład pielęgniarki ze Skarżyska-Kamiennej, która - jak mówił - zarabia 1025 zł.
Dwa pytania. Dwie błędne odpowiedzi - podsumował Tusk.
Ja mówiłem o pensjach brutto - odparł premier. J. Kaczyński zapytał lidera PO, czy podtrzymuje swoją opinię, że słabością polityki jest ustępowanie naciskom i trzeba zreformować rolę związków zawodowych.
Dobra władza nie może ustępować grupom nacisku tylko dlatego, że są bardzo silne. Pan dość szybko i bez walki ustąpił bardzo silnym demonstracjom górniczym. Natomiast, kiedy przyszły pielęgniarki, bez kilofów i bez pałek, to wysłał pan policję na te pielęgniarki - powiedział Tusk.
Pan dzisiaj, panie Jarosławie, nie jest symbolem dialogu z grupami społecznymi. Wręcz przeciwnie, pańska władza stała się dialogiem buty i arogancji wobec słabych grup, to nie jest sztuka ustępować najsilniejszym związkom zawodowym. Prawdziwą sztuką jest rozmawiać z każdym, a szczególnie tym bezdomnym (...), słabym człowiekiem - mówił lider PO.
J.Kaczyński ripostował: My nie mieliśmy żadnych demonstracji górniczych i to jest nasz sukces. My tolerowaliśmy przez wiele tygodni demonstrację pielęgniarek, która uniemożliwiała normalną pracę w kancelarii premiera. To jest najlepszy dowód jak jesteśmy otwarci w takich sytuacjach. Te słowa wzbudziły dezaprobatę części publiczności.
Przede wszystkim, panie Donaldzie - kontynuował premier - myśmy ogromnie zwiększyli wydatki na służbę zdrowia: o 7 mld zł w tym roku i o 11 mld zł w przyszłym, nikt inny przedtem niczego takiego nie zrobił.
W odpowiedzi Tusk zarzucił premierowi "brak orientacji", kto naprawdę finansuje służbę zdrowia. To nie rząd. To jest wzrost składki. Jeśli Polacy sfinansowali o siedem miliardów więcej, to dlaczego jest tak źle? Gdzie są te pieniądze? - pytał Tusk.
Premier i lider PO starli się też w kwestii zmniejszania wydatków budżetowych. W kolejnej rundzie pytań J.Kaczyński zapytał Tuska, czy nadal opowiada się za cięciami budżetowymi, co - jak podkreślił - oznacza w konsekwencji obniżkę pensji.
Tusk podkreślił, że PO chce cięć w wydatkach na aparat władzy, które - jak mówił - są nadmierne. Gdyby pan zaczął oszczędniej urzędować - pan, pański brat (...), to te pieniądze by się znalazły. Cięcia budżetowe tak, ale w odniesieniu do biurokracji centralnej, do polityków i do władzy, którą pan dziś reprezentuje, najdroższej władzy w Europie - mówił lider Platformy, podkreślając, że "armia urzędników" wzrosła o 39 tys. ludzi.
J.Kaczyński wypomniał mu, że cięcia proponowane przez PO w 2005 r. miały dotyczyć spraw socjalnych, co zawarte było w programie Jana Rokity.
Politycy spierali się też w kwestii budowy mieszkań. Lider PO zapytał premiera, gdzie są zapowiadane 3 mln mieszkań i zarzucał rządowi PiS, że nic nie zrobił w tej dziedzinie.
Pan mnie pyta o program na 8 lat, po dwóch latach. Wszystko zostało przygotowane, tylko wyście nie chcieli uchwalić ustawy - powiedział premier. Wyjaśniał, że chodzi o projekt ustawy, która miała znacznie usprawnić inwestycje budowlane. Projekt miał być głosowany na ostatnim posiedzeniu Sejmu.
Premier uważa, że PiS konsekwentnie realizuje program mieszkaniowy. Zwrócił uwagę na problem rosnących cen materiałów budowlanych i "układów kartelowych" w gospodarce. My je będziemy rozbijać, ale wy na pewno nie - powiedział premier. Zaznaczył, że jeśli PiS będzie rządzić, program mieszkaniowy będzie realizowany.
Pan chce budować mieszkania poprzez rozbijanie układu. Niech pan mi wierzy na słowo - ja kiedyś budowałem dom - że dom buduje się z cegieł, przy pomocy sprzętu, łopaty, a nie przy pomocy walki z układami - odpowiedział Tusk. Według lidera PO, w 2005 i w 2006 r. nie było żadnego postępu w budowie mieszkań. Było to 114 tys., czyli tyle samo, co wcześniej. Nie zrobiliście dokładnie nic - mówił Tusk, na co premier Kaczyński odpowiedział, że mieszkań nie buduje się z dnia na dzień.
Lider PO zarzucił rządowi brak postępów w budowie dróg i wypomniał, że minister transportu brał udział w otwarciu 500- metrowego odcinka autostrady. Tempo budowy autostrad w Polsce to jest 7 kilometrów zbudowanych przez was autostrad - mówił. Przypomniał, że minister Jerzy Polaczek na dwa lata wstrzymał budowę autostrady A-1, bo uznał ją za zbyt drogą, a po dwóch latach sąd kazał wrócić do poprzedniego wykonawcy, co okazało się prawie dwa razy droższe. Nie ufacie ani sobie, nie ufacie Polakom, nie ufacie partnerstwu publiczno-prywatnemu - mówił lider PO.
Wyście stworzyli ten system partnerstwa publiczno-prywatnego, który przez kilkanaście lat funkcjonował. Autostrad nie ma, za to są miliarderzy - odparł premier i zapowiedział, że jego rząd uruchomi wielki program budownictwa autostrad.
W trakcie debaty rozbawienie publiczności wzbudziła wymiana zdań, w której obaj politycy zwracali się do siebie po imieniu. Kaczyński pytając Tuska o cięcia budżetowe zwrócił się do niego: Panie Donaldzie (...) no chyba nie mam zdrabniać, prawda? - powiedział.
Panie Jarku, proszę się nie krępować - odparł Tusk. Premier odpowiedział: Ale właśnie nie wiem jak. Donaldku? Donaldusiu?
Ja mam łatwiejsze zadanie, panie Jareczku, bo ja bym wiedział, jak zdrobnić - powiedział Tusk. No tak, rzeczywiście w moim wypadku jest to łatwiejsze - powiedział premier. Mów mi Donek - odparł Tusk. Publiczność zareagowała na to oklaskami.