PolskaJarosław Kaczyński czuwał przy trumnach

Jarosław Kaczyński czuwał przy trumnach

Na warszawskiej Starówce ci, którzy chcieli oddać ostatni hołd prezydenckiej parze, czekali w długiej kolejce. Trumny z ciałami Lecha Kaczyńskiego i jego żony Marii stały przed głównym ołtarzem archikatedry św. Jana. Przez kilka godzin w czuwaniu przy trumnach uczestniczył m.in. brat zmarłego Prezydenta, Jarosław Kaczyński.

Jarosław Kaczyński czuwał przy trumnach
Źródło zdjęć: © AP

17.04.2010 | aktual.: 18.04.2010 13:52

Policja wpuszczała głównym wejściem od ulicy Świętojańskiej grupki po 20 osób. Niektórzy po wyjściu z kościoła modlili się klęcząc pod ceglanym murem katedry. Około 23 kolejka wiła się na rynku Starego Miasta, ale wcześniej sięgała Barbakanu.

Wojciech i Ewa Ampułowie przyszli pożegnać parę prezydencką z dwudziestomiesięcznym Igorem. Przybyli ok. 21, kiedy ogonek kończył się przy Barbakanie. Po 21. zaczęto wpuszczać osoby z kolejki do katedry. Po półtoragodzinnym oczekiwaniu znaleźli się w kościele. - Nie było chwili do zadumy, ani specjalnie czasu na modlitwę - powiedział Wojciech, wychodząc ze świątyni.

Zofia Czarnecka i Danuta Kościelecka, które ustawiły się w kolejce przed godz. 23., miały nadzieję, że uda im się dotrzeć do katedry w ciągu kilku godzin. Powiedziały, że są przygotowane na chłód. Jedna z kobiet powiedziała, że wolałaby, aby prezydent został pochowany w Warszawie. - Oczywiście jest godny Wawelu, ale był warszawiakiem i byłoby dobrze, gdyby tu spoczął. Gdyby nie poskąpiono pieniędzy na budowę Świątyni Opatrzności, to byłoby to właściwe miejsce spoczynku osób tej rangi - powiedziała. Jej przyjaciółka wyraziła nadzielę, że spór wokół miejsca pochówku prezydenta szybko się zakończy. Jej zdaniem atmosferę konfliktu podgrzewają media.

- Nie udało się nam tego zrobić w Pałacu Prezydenckim, tu była kolejna okazja, by bezpośrednio oddać hołd, skorzystaliśmy - powiedział jeden z młodych ludzi oddających hołd prezydenckiej parze. Jego zdaniem, za życia prezydenta wiele osób miało nieprawdziwy obraz Lecha Kaczyńskiego, ponieważ "media wykreowały nieco niekorzystny wizerunek prezydenta, ludzie nie znali życia pary prezydenckiej".

- Mieszkam blisko, ale wcześniej uważałem, że nie jestem godzien ich pożegnać. Teraz myślę, że dobrze zrobiłem, że tu przyjechałem - powiedział dwudziestolatek, który przyszedł do katedry z dwoma kolegami. Dodał, że nie przyszedł dlatego, by poglądy prezydenta były mu szczególnie bliskie. - Polityką się interesowałem, ale nie przywiązywałem wagi do tego, czy ten czy inny pan zostanie prezydentem, czy ten pan zostanie premierem czy inny. Byłem takim biernym widzem. Chodziło mi raczej o stronę duchową - wyjaśniał motywy przyjścia do kościoła.

- Prezydent był przedstawicielem mojej historii, walczył o prawdę. Jestem tu, bo to historia mojego życia. Najpierw hitlerowcy wysiedlili moją rodzinę z Zamojszczyzny, w obozie przejściowym zmarły dwie moje siostry. Moja matka siedziała w więzieniu przez Sowietów, którzy zabili też kilka osób z mojej rodziny, która ukrywała Akowców - powiedziała 67-letnia pani Anna, która przyszła do katedry z rodziną.

Kolejka przesuwała się bez zakłóceń i dosyć szybko. - Na szczęście nie musimy wykorzystywać technik ratowania, które mamy przetrenowane - powiedział Tomasz Mierzejewski z Mazowieckiej Grupy Paramilitarnej "Pluton", która wraz z paramilitarną "Kompanią Nigdy Już" ochotniczo pomagała w utrzymywaniu porządku w kolejce. Rozdawała wodę i gorącą herbatę, przygotowaną przez restauratorów z Rynku Starego Miasta. W utrzymaniu porządku i opiece nad tymi, którzy zasłabli lub zmarzli, pomagali też harcerze.

Czuwanie będzie trwało do godz. 6.30. Następnie abp Kazimierz Nycz odprawi pożegnalne nabożeństwo, po którym trumny na lawetach odjadą na lotnisko.

Przed pałacem prezydenckim późnym wieczorem nie było już tłoku, ale setki osób wciąż stały naprzeciw głównego wejścia, na telebimie wyświetlano zdjęcia tragicznie zmarłego prezydenta i jego małżonki. Służby miejskie na bieżąco usuwały wypalone znicze. Sprzedawcy pakowali niesprzedane znicze, inni nadal oferowali ze składanych stolików biało-czerwone flagi i znaczki z napisem "żałoba narodowa". Nieopodal pałacu uliczni grajkowie na otwartym futerale do gitary, do którego zbierali datki, oparli fotografię prezydenckiej pary.

Prezydent Lech Kaczyński i jego żona, którzy z 94 innymi osobami zginęli przed tygodniem w katastrofie lotniczej w Smoleńsku, zostaną pochowani w niedzielę na Wawelu.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (139)