Polska"Jarosław Kaczyński codziennie musi kogoś obrazić"

"Jarosław Kaczyński codziennie musi kogoś obrazić"

Mamy za sobą kilka ważnych przedwyborczych batalii: bitwę Rostowski-Balcerowicz, wysyp publicystycznych popisów szefów głównych partii (a raczej ich pisarczyków), "debatę śląską" i przedbiegi do rocznicy katastrofy smoleńskiej. Wytoczono ciężkie działa, w bój wysłano husarię. Uzysk z tej mobilizacji okazał się jednak niezbyt imponujący. Pokazują to wyniki najnowszego sondażu, wykonanego dla Wirtualnej Polski - pisze publicysta Wiesław Dębski specjalnie dla Wirtualnej Polski.

"Jarosław Kaczyński codziennie musi kogoś obrazić"
Źródło zdjęć: © WP.PL

07.04.2011 | aktual.: 07.04.2011 11:13

Przeczytaj też: Omówienie wyników sondażu - Platforma odrabia straty, SLD depcze po piętach PiS

W porównaniu z badaniem poprzednim nieznacznie podskoczyły pozytywne oceny premiera (o 2 punkty procentowe) i jego rządu (o 1 punkt procentowy). Niemal stała jest liczba zwolenników prezydenta. Platformie przybyły 2 punkty procentowe, PiS spadło o punkt jeden. Równie nieistotne są wahania za plecami wielkiej dwójki, może z wyjątkiem PSL, które znów powędrowało pod kreskę, uprawniającą do wejścia na sejmowe salony. Poza zahamowaniem spadków PO i rządu niewiele się więc zmieniło. Teraz nadszedł czas by chwilę odsapnąć, podciągnąć tabory i przygotować scenariusze dalszej rozgrywki. Takie bitewne przerwy zawsze są okazją dla popisów zagończyków. Wodzowie się naradzają, mniej ważne rycerstwo rusza zaś na przedpole, by policzyć przeciwnikowi kości i co nieco załadować do osobistego mieszka. Przykład troski o swój mieszek dali nam europosłowie, z niezwykłą wręcz zręcznością wysysając górę naszych wspólnych pieniędzy do swoich kieszeni. Wystarczyło podpisać w sejmie listę obecności i 306 euro zawędrowało na konta
pazernych deputowanych.

O dziwo, w polskiej polityce w roli owych zagończyków występują czasem także najwięksi nawet wodzowie. Tacy na przykład, jak Jarosław Kaczyński. Najwyraźniej uznał on, że ani na chwilę nie można odpuścić tak platformersom, jak i szerokiej publiczności. Tę ostatnią każdego dnia trzeba czymś poruszyć, zszokować, część obrazić. Musi być ruch w interesie. Niestety prezesa opuścili jakiś czas temu główni spin doktorzy - macherzy od kampanii przedwyborczych, a ich następcy (choćby poseł Hofman) każdego dnia pokazują, jak niewiele jeszcze potrafią. Stąd nadzwyczajnej aktywności pana Kaczyńskiego towarzyszą nie zawsze przemyślane i nie zawsze akceptowane przez potencjalnych wyborców popisy. Ot, takie choćby wyjście do sklepu. Pomysł niezły, jednak wykonanie fatalne. Od ścisku i produktów spadających z półek poczynając, na nieszczęsnej Biedronce kończąc. A zupełnym strzałem w płot okazał się tzw. raport o stanie państwa. Choć spisany, podobno osobiście przez prezesa, aż na 132 stronach, to jednak szerzej zauważono
ledwie kilka akapitów, wywołujących - to trzeba przyznać - dreszcze na plecach. Nie będę rozpisywał się o Kaczyńskiego kompleksie śląskim. Przypomnę tylko, że polityka UE oparta jest na koncepcji polityki regionalnej. Jeśli więc warto się nad czymś zastanawiać, to właśnie nad tym jak - w oparciu o wskazania i pieniądze Brukseli - dawać większe uprawnienia i więcej oddechu polskim regionom, takim jak Górny Śląsk chociażby.

Można uprawiać politykę tak, jak PiS, tylko po co? Po to, by dać im szansę podzielenia się z wyborcami swoimi uprzedzeniami? Swoją nienawiścią do tych, którzy ukradli prezesowi władzę? By kazać Polakom wierzyć, że Lech Kaczyński był najlepszym prezydentem Polski a jego brat jest genialnym strategiem politycznym? Nie warto.

W Polsce są warunki by skorygować scenę polityczną. Zmniejszyć rozpiętość między PO a ścigającym ją peletonem. Wykorzystać pojawiające się chyba miejsce dla nowej siły. Te sprzyjające warunki tworzy zmęczenie Platformy rządzeniem, jej stopniowe zapadanie na wszystkie znane naszym partiom choroby. Ale przede wszystkim pojawiające się niezadowolenie społeczne z rządów PO i PSL i - coraz wyraźniej widoczny - niepokój o przyszłość własną i rodziny. Jeśli słyszy się wciąż o rosnących cenach żywności, manipulowaniu przy cenach i tak już niezwykle drogich leków, potężnym bezrobociu wśród absolwentów szkół średnich i wyższych, "zamachu" na nasze emerytury i wielu innych prawdziwych i wykreowanych przez opozycję kataklizmach, to rzeczywiście strach się bać. To wszystko - Panie i Panowie z prawicowej i lewicowej opozycji - leży pod ręką, trzeba się tylko schylić. I trochę pomyśleć. Nie da się wygrać wyborów jedynie smoleńskim tematem, wspartym obrażaniem, wręcz lżeniem, najwyższych władz NASZEGO kraju. Czy wyważaniem
po raz kolejny drzwi starej, poczciwej lodówki. Niewielu wyborców tę hucpę kupi. Jeśli opozycja dalej tak będzie uprawiać politykę, to powinna szykować się do spędzenia kolejnych czterech lat w sejmowej oślej ławce.

Wiesław Dębski specjalnie dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)