Jarosław Gowin nie rezygnuje z ochrony SOP i rządowej limuzyny. "Zacząłem otrzymywać groźby po mojej dymisji"
Jak dowiaduje się Wirtualna Polska, Jarosław Gowin wystąpił do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji z wnioskiem o możliwość korzystania z rządowej limuzyny przez kolejne trzy miesiące. Liderowi Porozumienia podczas służbowych spotkań w całym kraju wciąż towarzyszy ochrona SOP. Nie bez powodu.
– Prezes czuje się zagrożony, dostaje pogróżki. Do gróźb w sieci się przyzwyczaił, na politycznym świeczniku jest od lat, ale to, co dzieje się od 2-3 miesięcy, to zalew najgorszego ścieku – mówi Wirtualnej Polsce człowiek z otoczenia Jarosława Gowina.
– Groźby przychodzą mailem, SMS-ami, pocztą. Są zgłaszane policji i Służbie Ochrony Państwa. Dlatego podjęto decyzję o przydzieleniu Gowinowi limuzyny i ochrony na kolejne miesiące – przyznaje nasz informator.
Warto podkreślić, że po tym, jak na początku kwietnia Gowin odszedł z rządu premiera Mateusza Morawieckiego, limuzyna z ochroną SOP – formalnie – przysługiwała mu do początku maja. Ale na podstawie rozporządzenia MSWiA były wicepremier będzie korzystać z rządowego samochodu nadal – ze względów bezpieczeństwa.
Sam Gowin potwierdza nasze informacje. – Faktycznie po tym, jak ustąpiłem ze stanowiska wicepremiera, zacząłem otrzymywać groźby i pogróżki. Odpowiednie służby je sprawdziły, zbadały i uznały, że są one na tyle poważne, że należy przedłużyć mi ochronę. Ochrona będzie mi przysługiwać jeszcze przez jakiś czas. Poruszam się samochodami w towarzystwie Służby Ochrony Państwa. W tej chwili ochrona dotyczy całego okresu, w którym funkcjonuję w przestrzeni publicznej. Nie mam wyjazdów prywatnych, przez cały czas pracuję –powiedział polityk w programie "Tłit" w Wirtualnej Polsce. Wcześniej o korzystaniu z limuzyny przez byłego wicepremiera informował "Fakt".
Groźby po dymisji. Jarosław Gowin nadal będzie korzystać z limuzyny i ochrony SOP
Prezes Porozumienia już w marcu – gdy Polskę opanowała pandemia COVID-19 – głośno wyrażał swój sprzeciw wobec pomysłu przeprowadzenia wyborów prezydenckich w maju.
Gowin – jako jedyny z trzech liderów koalicyjnych ugrupowań wchodzących w skład Zjednoczonej Prawicy – przekonywał, że wybory te ani 10, ani 17 i 23 maja odbyć się po prostu nie mogą – ze względów nie tylko zdrowotnych, ale przede wszystkim organizacyjnych i prawnych.
6 kwietnia Jarosław Gowin złożył dymisję z funkcji wicepremiera i ministra nauki i szkolnictwa wyższego. Przystąpił do rozmów z opozycją i przekonywał do swojego pomysłu złożenia poprawki do Konstytucji i "odłożenia" wyborów na rok 2022. Propozycja lidera Porozumienia została odrzucona, sceptyczne wobec niej były także Prawo i Sprawiedliwości i Solidarna Polska.
Miesiąc później – 6 maja – Jarosław Gowin z Jarosławem Kaczyńskim wypracowali polityczny kompromis i wspólnie podjęli decyzję, że wybory prezydenckie w maju się nie odbędą.
Mimo tego konsensusu – po wielu tygodniach wewnętrznych sporów – na szczycie Zjednoczonej Prawicy, część polityków obozu władzy wciąż głośno krytykowała Gowina. Również bliskie PiS-owi media uderzały w lidera Porozumienia regularnie – zarzucając mu m.in. działania na korzyść opozycji czy chęć budowania swojej pozycji politycznej kosztem interesu Zjednoczonej Prawicy. Nikt nie ukrywał, że odłożenie w czasie wyborów prezydenckich działa na niekorzyść prezydenta Andrzeja Dudy – a tym samym całego obozu władzy.
Jarosław Gowin korzysta z rządowej limuzyny. Krytyka ze strony tabloidów i odpowiedź byłego wicepremiera
Gowin zaczął otrzymywać anonimowe pogróżki, wiele z nich dotyczyło gróźb pozbawienia życia. Prezes Porozumienia zgłosił to państwowym służbom. Dlatego zdecydowano o przydzieleniu mu rządowej limuzyny z ochroną przez kolejne trzy miesiące.
Korzystanie przez Jarosława Gowina z limuzyny już wcześniej, po złożeniu dymisji, nie spodobało się niektórym mediom. 21 kwietnia dziennik "Fakt" wzywał byłego wicepremiera i ministra nauki, aby ten "oddał" rządowy samochód. "Polityk z luksusu nie zrezygnował, mimo że obciąża to kieszeń podatników. W dobie kryzysu te pieniądze można spożytkować lepiej" – pisał tabloid. I pytał: "Czy tak być powinno? Czy finansowanie wygody byłego wicepremiera jest tak istotne? Czy własna wygoda jest dla pana ważniejsza niż nasze wspólne dobro?!".
Koszty miesięcznej ochrony i limuzyny – jak wyliczył dziennik – to kilkadziesiąt tysięcy złotych. "Można te pieniądze przeznaczyć na o wiele ważniejsze cele, choćby na walkę z epidemią" – twierdził "Fakt".
Jak okazało się później, limuzyna rządowa i ochrona dla byłego wicepremiera to nie przywilej, a konieczność.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl