Japończycy nie chcą amerykańskich żołnierzy na Okinawie
Gwałt, popełniony prawdopodobnie przez amerykańskich żołnierzy w piątek na młodej Japonce, spowodował gwałtowny wzrost napięcia wokół amerykańskich baz wojskowych na japońskiej wyspie Okinawa.
30.06.2001 | aktual.: 22.06.2002 14:29
Jak ocenia się w Tokio, incydent może zakłócić sobotnią rozmowę premiera Japonii Junichiro Koizumiego z prezydentem Bushem w Białym Domu.
Japońska policja podała w sobotę rano, że przesłuchuje amerykańskiego sierżanta - jednego z grupy kilku "cudzoziemców", którzy w piątek rano zatrzymali idącą do pracy 20-letnią mieszkankę Okinawy. Kobieta została następnie zgwałcona przez jednego z napastników, który uciekł z miejsca samochodem z rejestracją bazy wojskowej USA. Przesłuchiwany sierżant nie przyznał się do winy.
W piątek 48-osobowe lokalne zgromadzenie Okinawy uchwaliło rezolucję, domagającą się redukcji obecności amerykańskiej na wyspie, a także konkretnych działań dowództwa USA w sprawach przestępstw popełnianych przez stacjonujących tam żołnierzy.
Na Okinawie stacjonuje około 26 tys. z 48 tys. amerykańskich żołnierzy pełniących służbę w bazach USA na terenie Japonii. Ich obecność jest od lat przedmiotem protestów mieszkańców, skarżących się również na uciążliwość sąsiedztwa bazy lotniczej Kadena - jednej z największych zamorskich baz amerykańskich sił powietrznych poza terytorium USA.
Do poważnych napięć na wyspie doszło w 1995 r., gdy trzech amerykańskich żołnierzy porwało i zgwałciło 12-letnią Japonkę.
Okinawa została zajęta przez amerykańskie siły po II wojnie światowej i zwrócona Japończykom dopiero w 1972 roku. Amerykańskie bazy nadal jednak zajmują 20% obszaru wyspy. (and)