Janusz Kochanowski: eksperci się pogubili
Posłuchaj wywiadu
01.12.2004 | aktual.: 01.12.2004 09:43
Gościem Radia Zet jest Janusz Kochanowski, prezes fundacji Ius et Lex. Witam, Monika Olejnik. Dzień dobry. Dzień dobry. Co powie pan o ekspertach komisji śledczej, która nie potrafiła wczoraj powiedzieć czy komisja ma prawo odwołać pełnomocnika Jana Kulczyka czy nie ma takiego prawa? Najtrudniej jest mówić o ekspertach. Troszeczkę się pogubili, ale trzeba wziąć pod uwagę okoliczności w jakich występowali. Ciśnienie wydarzeń, kamery telewizyjne, mikrofony radiowe, kilka milionów osób obserwujących i słuchających każdego ich słowa. Wiedza prawnicza powinna jednak ich skłonić do powiedzenia czy komisja ma takie prawo czy nie. Świat pełen jest prawników. Niektórzy są lepsi, niektórzy gorsi, a ci co są lepsi też mogą czasami popełnić błąd. Ma pan dobre serce, ale proszę powiedzieć czy eksperci powinni wczoraj powiedzieć, że komisja takiego prawa nie ma? To co pani traktuje jako dobre serce jest rzeczą znacznie gorszą: zwykła korporacyjna solidarność. Eksperci natomiast rzeczywiście się pogubili. Powinni
powiedzieć rzecz, która jest dosyć jasna. Po pierwsze, że jest wątpliwe czy art. 87 par. 3 kpk może mieć zastosowanie, a nawet jeżeli je ma, to o tym czy pełnomocnik może być dopuszczony decyduje interes świadka, a nie inne kwestie. I ta kwestia jest zupełnie jasna i jednoznaczna. Tutaj nie można było inaczej stwierdzić. Ping – pong między komisją, która przerzucała na ekspertów a ekspertami, którzy przerzucali na komisję, był żenujący i był jednym z powodów tego blamażu komisji śledczej, który wczoraj obserwowaliśmy. Komisja śledcza ma do odegrania olbrzymią rolę nie do przecenienia i miejmy nadzieję, że ją odegra. Czy komisja powinna przyznać się do błędu i powiedzieć, że Jan Widacki może być pełnomocnikiem Jana Kulczyka? Jeżeli nie wiemy co powiedzieć, to najlepiej powiedzieć prawdę. Jeżeli nie wiemy co zrobić, to odwołać się do przepisów prawa, a jeżeli popełniliśmy głupstwo, to należy to od razu powiedzieć, bo jest to jedyne wyjście, żeby nie brnąć w kolejne. Komisja próbuje wyjść z błędu, który
popełniła powołując Widackiego na świadka czy mówiąc, że odwołanie czy przeszkodzenie w wystąpieniu pełnomocnikowi pana Jana Kulczyka nie pozbawia go prawa do pełnomocnika w ogóle. Wszystko prawda, ale to są półchwyty, które mają pozwolić komisji wyjść rakiem z tej sytuacji. Niesłusznie. Nikt nie jest doskonały i komisja śledcza nie powinna pretendować do perfekcjonizmu. Dotychczas dawała sobie świetnie radę. Zrobiła wielką robotę... ...a wczoraj na oczach publiczności skompromitowała się. Błąd jest błędem. Czy błąd przekreśla kogoś na zawsze? Tak, skompromitowała się, ale przedtem pokazywała pazury i świetnie działała. Miejmy nadzieję, że ten błąd doprowadzi do jej ochłonięcia. Sytuacja może być taka, że Jan Kulczyk powie, że chce by Jan Widacki był nadal jego pełnomocnikiem i na następnym posiedzeniu znowu będziemy mieli sytuacje kabaretową. Jan Kulczyk już wygrał te sytuację, bo mimo, że jako świadek ma obowiązek składania zeznań, powiedział, że w tej sytuacji pozbawiony pełnomocnika ich nie złoży. Co
komisja może zrobić? Ukarać go grzywną czy aresztem? Nie może, bo pogłębiłaby konsekwencje swojego nieszczęśliwego kroku. Jeżeli Jan Kulczyk doprowadzi do takiej konfrontacji, to być może komisja będzie mogła zastosować dwa wyjścia, albo powiedzieć, że sytuacja się zmieniła i zmienia swoje stanowisko, albo też powołać się na sytuację, w której pan mec. Jan Widacki jest już powołany jako świadek, czyli nie można tego zrobić. Wtedy byłoby pogłębianie tej nieszczęśliwej sytuacji. Jeśli to się już zdarzyło, przetnijmy to jak najszybciej i powróćmy do głównego nurtu spraw, które są tak ważne dla kraju. Jak pan ocenia Jana Widackiego, który jest pełnomocnikiem, a zarzuca się mu, że patronował fundacji „Bezpieczna służba”? To nie ma nic do rzeczy. Rzuca oczywiście cień, słuszny czy niesłuszny. Powinno dopiero być zbadane czy jest to prawda czy nie, ale jest to kwestia organów adwokatury, które zresztą są w takich sprawach dość opieszałe. Nie jest to natomiast kwestia, która podlega ocenie komisji śledczej. To,
jakiego pełnomocnika sobie strona wybiera na pewno nie należy do organu sądzącego czy śledczego. Nie odnosił pan wczoraj wrażenia, że komisja śledcza nie chce przesłuchać Jana Kulczyka? Takie są przypuszczenia. Zdaje się, że pochodzą od pana mec. Jana Widackiego. Najpierw był dobry krok pana Wassermanna, który postulował, żeby najpierw można się było zapoznać z pewnymi materiałami przed przesłuchaniem Jana Kulczyka. To jest bardzo słuszny krok, ale skoro po perturbacjach, podróżach Jana Kulczyka poprzez Stany Zjednoczone, Londyn, doszło do jego stawiennictwa przed komisją, to bardziej praktycznie uzasadniony był wniosek, żeby go przesłuchać. Z tamtymi materiałami natomiast zapoznać się w międzyczasie po to, żeby być w pełni przygotowanym przy kolejnych przesłuchaniach. Nie jest to najlepsze rozwiązanie, ale akceptowalne. Ten wniosek posła Wassermanna był uzasadniony, ale skoro przepadł, to należało iść do przodu. Ale poseł Wassermann dalej próbował wykluczyć mec. Widackiego. To było raczej pójście do tyłu.
Nawet tak znakomity prawnik jak poseł Wassermann, który świetnie pytał i był zawsze dobrze przygotowany, popełnił błąd. Teraz zrobił źle. Każdemu się zdarza. Jan Widacki mówi wprost, że komisji chodziło o zapoznanie się z materiałami, które komisja dostanie po przesłuchaniu Jana Kulczyka w Częstochowie. Tego rodzaju taktyka byłaby uzasadniona, żeby najpierw mieć te materiały. Jeżeli chciano tak rzeczywiście zrobić, to było to błędem. Czy według pana ktoś powinien zostać wykluczony z komisji śledczej? Najpierw chciano wycofać trzech posłów lewicy, potem pan Widacki wystąpił o wyłączenie trzech najbardziej aktywnych członków prawicy, jeżeli tak można ich dzielić, teraz z kolei jest wniosek o wyłączenie przewodniczącego Gruszki, który dawał sobie do tej pory znakomicie radę. W ten sposób jedynym posłem poza podejrzeniami jest były poseł Samoobrony, Witaszek, dlatego że się w ogóle nie odzywa. To byłby ideał. Nie. Wczoraj się odezwał i to nawet rozsądnie. Nie wiem czy na temat, ale się odezwał, czyli mogliśmy
sprawdzić, że nie jest pozbawiony głosu. Czyli według pana komisję powinno się zostawić w takim składzie, w jakim ona jest? Oczywiście, dopóki nie wyjdzie coś co mogłoby doprowadzić do wyłączenia konkretnego posła, a nie połowy lub całej komisji. Nawet to, że przewodniczący Gruszka miał asystenta, który teraz jest w areszcie? Wie pani, podobno mają po dwudziestu asystentów. To jest jakiś problem, ale jest on jeszcze niewyjaśniony.