PolitykaJanina Paradowska: to koniec Zbigniewa Ziobry i jego partii?

Janina Paradowska: to koniec Zbigniewa Ziobry i jego partii?

Początek roku nie dał żadnych nowych impulsów polskiej polityce. Najgorętsza dyskusja o radarach nie zmieniła pozycji rządu czy premiera, nie zepsuła ani nie poprawiła notowań partii Donalda Tuska.

Janina Paradowska: to koniec Zbigniewa Ziobry i jego partii?
Źródło zdjęć: © Polityka

23.01.2013 | aktual.: 25.01.2013 18:09

Miejscem, na którym skupiło się zainteresowanie opinii publicznej stał się, za sprawą sędziego Igora Tulei, wymiar sprawiedliwości. Dał on wprawdzie okazję do kampanii Solidarnej Polsce, która zaczęła przywoływać antykorupcyjne hasła i częściowo także Prawu i Sprawiedliwości, ale najwyraźniej temat ten już nie jest - tak jak niegdyś - gorący, a stojąca być może na granicy prawa działalność służb specjalnych bardziej przestrasza, niż mobilizuje zwolenników. Zresztą aż nadto widoczna była panika, z jaką urządzano niezliczone konferencje prasowe, mające wymiar wręcz kampanii i Solidarna Polska notuje jeden z gorszych wyników (warto zauważyć, że w sondażach dla WP.PL bardzo często partia Zbigniewa Ziobry sięgała wyborczego progu) w trakcie swego istnienia.

Przeczytaj też: Ale zaskoczenie! Katastrofalne notowania premiera i rządu, ale poparcie dla PO rośnie!

Czyżby płynęła stąd nauka, że nie warto przesadzać, bo rzeczywistości zakrzyczeć się nie da? Wydaje się wręcz, że nadchodzi kres tego ugrupowania i argument, że na korzyść SP przemawiają życiorysy, czyli młodość liderów, staje się coraz mniej przekonujący. Podobnie jak mało przekonujący jest argument, że na ewentualnym i bardzo problematycznym Trybunale Stanu dla Zbigniewa Ziobry może to ugrupowanie coś zyskać. Gdzieś się zapodział Tadeusz Cymański, kandydat tej partii na premiera, podobnie zresztą, jak kandydat PiS prof. Piotr Gliński, ale jednak zapomniany Gliński tak naprawdę niewiele oznacza, gdyż zawsze mógł on co najwyżej być cieniem Jarosława Kaczyńskiego. Dla Solidarnej Polski każde nieudane naśladownictwo PiS jest porażką.

Generalnie mamy coś w rodzaju sondażowej apatii. Dwie partie na czele, praktycznie z bardzo podobnymi wynikami, czyli w okolicach remisu, ciągle słaby SLD, bo nawet 12 proc. to zdecydowanie poniżej oczekiwań Leszka Millera, choć oczywiście wynik gwarantuje stabilizację w przyszłym sejmie, czyli niewielki klub, ale niekoniecznie czyni z niego pożądanego koalicjanta.

Przeczytaj też: "Zrobili sobie z niego tarczę strzelniczą"

Jeżeli bowiem ktoś trwale umocnił swoją pozycję to PSL. Wybór Janusza Piechocińskiego, choć rewolucji żadnej dotychczas nie przyniósł, stał się jednak znakiem odnowy i zainteresowanie ludowcami utrzymuje się bezpiecznie ponad progiem. Nawet, jeśli dotychczasowe inicjatywy budowy szerszej chadecji - dzięki łączeniu się z resztkami PJN, czy przejmowanie pojedynczych posłów z innych ugrupowań - nie czyni jeszcze polityki Piechocińskiego wyrazistą, to jednak budzi zainteresowanie, staje się przedmiotem komentarzy. Dzięki temu partia istnieje w opinii publicznej i to nie skutkiem wywoływanych konfliktów, ale w efekcie pewnej koncyliacyjności, czasem może nawet nadmiernej. To jednak dopiero początek, a wicepremier Piechociński rozliczany też będzie z efektów pracy w rządzie, czyli wszystko jeszcze przed nim.

Martwić się natomiast powinien Janusz Palikot, który trwale zaczyna się znajdować "pod kreską". To, że polityka happeningów zużyła się wiadomo było od dość dawna, a nowych pomysłów nie widać.Także wyrazistego programu, wyjąwszy wystąpienia antykościelne, które jednak przyciągają coraz mniejszą grupę zwolenników. Na częściowej legalizacji marihuany, czy walce o związki partnerskie postrzeganej wyłącznie jako homoseksualne, większej grupy wyborców się nie zbierze. I to nie tylko dlatego, że polskie społeczeństwo, jak dowodzą liczne badania, jest w dużej części konserwatywne, a wśród młodych konserwatyzm znajduje coraz większe grupy zwolenników, ale może przede wszystkim z powodu widma kryzysu na horyzoncie.

Najwyraźniej zainteresowania Polaków skupiają się na kwestiach pracy, wizji bezrobocia, które powoli rośnie i ochronie rodziny przed spowolnieniem gospodarczym. Ostrzeżenia, że rok 2013 będzie trudny może jeszcze nie przestraszyły, ale jednak zostały odnotowane jako sygnał poważnej przestrogi. W tym klimacie kolejne happeningi odbierane są jako zachowania mało poważne. Palikot zdaje się liczyć, że jakąś rolę z podźwignięciu się jego ugrupowania odegrać może Aleksander Kwaśniewski patronujący jego ruchowi w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Na razie jednak mamy rok bez wyborów, a trudno przypuścić, aby były prezydent rzucił się w polityczną awanturę z Palikotem. Wydaje się jednak, że raczej się powstrzyma od powrotu do czynnej polityki.

Ta sondażowa apatia nie zmienia politycznego krajobrazu. Premier ma nieco więcej zwolenników niż jego rząd, w sumie przeciwników ma jednak zdecydowanie więcej, ale ciągle nie widać poważniejszych zagrożeń ani dla Tuska, ani dla jego gabinetu. Prezydent sytuuje się stabilnie z dość wysokim poparciem, sejm stabilnie z poparciem niskim. Nie znaczy to, że rok 2013 będzie politycznie nieciekawy i pozbawiony emocji. Wydaje się, że już trzecia smoleńska rocznica może zaognić sytuację, choć nie bardzo wiadomo, kto może na niej skorzystać, gdyż tradycyjnie polaryzuje ona scenę polityczną, czyli działa na korzyść podziału dwupartyjnego, odbierając szanse przebicia mniejszym ugrupowaniom.

Janina Paradowska, publicystka "Polityki" specjalnie dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)