Janina Paradowska: PO z samobójczym genem?
I znów księżniczka Anna spadła z konia - tak brzmią słowa popularnej ongiś piosenki autorstwa Agnieszki Osieckiej i jakoś wyjątkowo dobrze pasują one do obecnych rankingów partii politycznych. Ledwie miesiąc temu Platforma odrobiła sporo do PiS i różnica wynosiła 6 proc., a teraz znów urosła do 11 punktów, czyli wynik ogólny to 32 do 21.
Przeczytaj też: Sensacyjny sondaż! Gigantyczna przewaga PiS nad PO!
PiS się nie bogaci nowymi wyborcami, utrzymuje swoich, a więc chyba jednak ma nad głową ten szklany sufit, ale upadki Platformy, trzeba przyznać, są coraz bardziej widowiskowe. Co partia odniesie jakiś sukces, a było nim niewątpliwie wygranie warszawskiego referendum, ale także coraz lepsze wieści dochodzące z gospodarki, których już praktycznie nikt nie kwestionuje, to z dziwną zaciętością partia ta każde powodzenie zmienia jeśli nie w klęskę, to przynajmniej w groźną porażkę, by przypomnieć choćby słynne już wybory przewodniczącego w regionie dolnośląskim, z korupcją polityczną w tle. Tymczasem partiom nic tak nie szkodzi jak korupcja, także polityczna, nawet jeśli nie bardzo wiadomo, czy do niej doszło.
Przeczytaj też: Polacy wybierają PiS
Jest ona zresztą procederem znanym i opisanych od dziesięcioleci. Ponoć pierwsza zagraniczna, bo tam system partyjny o wiele dłużej praktykowano i doświadczeń sporo zebrano, rozprawa naukowa na ten temat pochodzi z 1911 r. i mechanizmy pozostały te same. I będą raczej trwałe, bo żadnej absolutnie skutecznej szczepionki w tej materii nie wynaleziono. Rzecz jednak nie tylko w tym, że PO przedstawiała się jako partia wysokich standardów, ale także w tym, że przy powszechnym znużeniu długoletnim premierowaniem Donalda Tuska i rządami obecnej koalicji każde wydarzenie w partii rządzącej widziane jest z wielką ostrością i zdaje się przybierać wymiar apokaliptyczny, nawet jeśli w rzeczywistości ma wymiar szemranie prowincjonalny, a na dodatek sytuacja nie jest jasna. Ponadto bardzo widoczny stał się wewnętrzny konflikt, a sytuacje konfliktowe nigdy partiom nie służą. Walka o władzę toczy się w każdym ugrupowaniu, ale lepiej, gdy publiczność wie na ten temat mniej i ocenia partię po efektach rządzenia, a nie po
ambicjach liderów. Tych spełnionych i tych niespełnionych. Kulisy polityki bywają bowiem mało zachęcające. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że PO zaszczepiła sobie jakiś gen samobójczy.
Czy Platforma zdolna będzie do mozolnego odrabiania strat, czy to jest nieuchronna równia pochyła? Tego dziś się przesądzić nie da, chociaż obecny sondaż przynosi także inne, bardzo niepomyślne dla partii rządzącej sygnały. Nadal spada poparcie dla premiera, notowania rządu bliskie są tym, jakie zwykł mieć sejm, a więc najniższe z możliwych, zachwiały się notowania prezydenta, któremu przybywa źle oceniających jego prezydenturę. Cały segment władzy wykonawczej znalazł się więc w poważnych tarapatach, co potwierdzają wieloletnie obserwacje, że jednak władzę wykonawczą postrzega się jako całość i że działa tu system naczyń połączonych. Tym razem połączonych kłopotami.
Na kłopotach PO nikt się jednak specjalnie nie bogaci. Swoje poparcie w zasadzie utrzymuje SLD (wahania w granicach jednego punktu trudno uznać za zmianę), nieco podciągnął się Janusz Palikot, który ze swoją starą partią pod nowym szyldem wdrapał się wprawdzie na wyborczy próg, ale sukces to jeszcze nie jest. Solidarna Polska nadal pod progiem, czyli właściwie wszystko po staremu. Nadal trwa system dwupartyjny, choć jeden jego biegun słabnie. I może słabnąc nadal, bowiem poprawy sytuacji gospodarczej większość Polaków szybko nie odczuje, a rząd czekają trudne decyzje, jak choćby niezwykle ważna dla finansów publicznych w sprawie OFE. Ta kwestia niezbyt wprawdzie rozpala opinię publiczna, ale niezwykle rozpala kręgi opiniotwórcze, które w zdecydowanej większości na rządowych propozycjach nie zostawiają suchej nitki. I ten antyrządowy głos słychać mocno, bo też jest on zwielokrotniony, a głosu rządu jest w gruncie rzeczy samotny. Nawet partie, które chcą całkowitej likwidacji OFE nie przepuszczą przecież
takiej okazji, aby solidnie rządowi i ministrowi finansów dołożyć, co w końcu znajdzie swoje przełożenie także na nastroje opinii publicznej. Tak więc kolejne kłopoty za progiem, a pole manewru premiera i rządu coraz bardziej ograniczone.
Janina Paradowska, publicystka "Polityki" specjalnie dla Wirtualnej Polski