Janik: "Nie" sobie żartuje ws. przecieku starachowickiego
Primaaprilisowymi żartami nazwał szef klubu SLD Krzysztof Janik publikację tygodnika "Nie", według której to właśnie Janik, jako ówczesny szef MSWiA, miał być źródłem przecieku w tzw. aferze starachowickiej, a nie były wiceminister SWiA Zbigniew Sobotka, który został za ten czyn skazany przez sąd.
30.03.2005 | aktual.: 30.03.2005 12:52
Tzw. afera starachowicka dotyczy przecieku tajnych informacji o planowanej akcji Centralnego Biura Śledczego w marcu 2003 roku w Starachowicach przeciwko tamtejszym przestępcom. Informacje zostały przekazane byłemu kieleckiemu "baronowi" SLD Henrykowi Długoszowi.
Występuję we wszystkich możliwych zeznaniach. A to rządzę rafineriami, a to chronię mafię paliwową. Przyzwyczaiłem się - powiedział Janik przed posiedzeniem Rady Krajowej Sojuszu. Pytany, czy to możliwe, aby był obiektem ataku klubowych kolegów, Janik odpowiedział: Mam nadzieję, że nie.
Zdaniem szefa Sojuszu Józefa Oleksego, toczy się obecnie bezpardonowa walka z SLD. To nas zbrzydza, ale tego nie komentujemy - oświadczył. Odnosząc się do publikacji "Nie" na temat Janika, Oleksy powiedział, że "nie śledzi, ani nie kontroluje Jerzego Urbana w jego działaniach".
W sprawie przecieku starachowickiego Sąd Okręgowy w Kielcach w styczniu 2005 r. skazał byłego wiceszefa MSWiA Zbigniewa Sobotkę (SLD) na 3,5 roku pozbawienia wolności, posła Henryka Długosza (dawniej SLD, obecnie niezrzeszony) na 2 lata, a posła Andrzeja Jagiełłę (dawniej SLD, obecnie PLD) na 1,5 roku więzienia.