Janik i Sobotka bali się zeznawać w procesie Kowalczyka
Były minister spraw wewnętrznych Krzysztof
Janik powiedział dziennikarzom, że boi się zeznawać w
sprawie gen. Antoniego Kowalczyka. Natomiast były zastępca Janika
Zbigniew Sobotka wyraził w sądzie obawę, że jego zeznania mogą być
wykorzystane przeciwko niemu.
Obaj politycy zeznawali w Sądzie Rejonowym w Kielcach w procesie byłego komendanta głównego policji Antoniego Kowalczyka, oskarżonego o niedopełnienie obowiązków oraz składanie fałszywych zeznań i zatajanie prawdy w śledztwie dotyczącym "przecieku starachowickiego".
O ile rozumiem postępowanie w sprawie "przecieku", to tej dzisiejszej rozprawy nie rozumiem. Lękam się zeznawać, bo jeśli coś mi się przypomni za dwa tygodnie i będę miał proces o fałszywe zeznania, to strach - powiedział dziennikarzom po wyjściu z sali rozpraw Janik.
Natomiast Sobotkę, skazanego nieprawomocnie na 3,5 roku więzienia za "przeciek", sąd poinformował, że nie może odmówić składania zeznań, ale może odmówić odpowiedzi na konkretne pytanie, jeśli uzna, że odpowiedź może go narazić na odpowiedzialność karną. Były wiceminister oznajmił, że zeznawanie w tym procesie utrudnia mu obronę, gdyż nie ma jeszcze pisemnego uzasadnienia wyroku w jego sprawie. Nie skorzystał jednak z prawa do uchylenia się od odpowiedzi.
Po raz kolejny były wiceszef MSWiA oświadczył, że w sprawie starachowickiej nie miał żadnych informacji operacyjnych, ani informacji na temat planów zatrzymania konkretnych osób, ich liczby.
Nigdy przy mnie nie padła nazwa "Starachowice" w kontekście operacji specjalnej - oznajmił. Z zeznań obu świadków wynika, że gdy Janik został ministrem SWiA ustalili, iż cywilne kierownictwo resortu nie może ingerować, ani nawet interesować się pracą operacyjną policji. Interesowały ich tylko - jak mówili - efekty pracy policji.