Jan Rokita: wierzę, że PO wygra wybory w 2005 roku

(RadioZet)

Obraz
© (RadioZet)

Witam serdecznie Panią i Państwa we wrześniu. "Rzeczpospolita" zapowiada skok na władzę Platformy Obywatelskiej: Jan Rokita premierem a Donald Tusk prezydentem. Czy to prawda? To bardzo jakiś optymistyczny projekt. Ja nie miałbym nic przeciwko temu, żeby taki projekt udało się Platformie Obywatelskiej w Polsce urzeczywistnić. Tylko proszę... Czyli widzi pan siebie na fotelu premiera? (śmieje się) Tylko proszę zwrócić uwagę na dwie rzeczy. Pierwsza: wszystko wskazuje na to, że panowie Kwaśniewski i Miller w kwestii terminu wyborów nas oszukali publicznie, w związku z tym pewnie będą one dopiero w 2005 roku, tak więc wszystko dotyczy kwestii tego, co może się zdarzyć za dwa lata. Po drugie: jesteśmy ludźmi, którzy głęboko wierzą w to, że Platforma Obywatelska odniesie sukces w tych wyborach, ale też głęboko wierzą w to, że będzie potrzebowała partnerów do rządzenia i z tymi partnerami do rządzenia trzeba będzie dopiero ustalać kwestie związane z rządem, prezydentem i innymi rzeczami. No właśnie. Czytam, że
takim partnerem dla Platformy Obywatelskiej może być Liga Polskich Rodzin. Co łączy Jana Rokitę z Zygmuntem Wrzodakiem? Sądzę, że naszym najbliższym partnerem jest Prawo i Sprawiedliwość i od dawna powtarzam tezę, że sojusz między PiS a Platformą Obywatelską jest znakiem nadziei dla tych wszystkich ludzi, którzy są niezadowoleni z dzisiejszej rzeczywistości, chcą zmiany i chcą rządów centroprawicowych. A może być sojusz z Ligą Polskich Rodzin? To mi się wydaje bardzo mało prawdopodobne i zapewne bardzo trudne, choć my dziś zakładamy - mówiłem o tym jakiś czas temu w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” - co potwierdzali zresztą także przywódcy pozostałych trzech partii, że na dziś nie zajmujemy się tym, kto kogo wyklucza w opozycji, do współpracy, tylko zajmujemy się praktyczną współpracą w parlamencie, w gronie czterech partii. No tak, ale Tusk - prezydentem, Rokita - premierem, to gdzie jest miejsce dla braci Kaczyńskich? Dobra, dobra, pani redaktor, proszę sobie nie żartować. My na wyjazdowym posiedzeniu
klubu w Dziwnówku, gdzie omawialiśmy strategie Platformy Obywatelskiej bardzo intensywnie, przez dwa i pól dnia - a deszcz padał, więc atmosfera sprzyjała obradom, a nie chodzeniu po wybrzeżu morskim - omawialiśmy nie kwestie związane z prezydenturą i premierem, tylko kwestie związane z planowanym przez nas złożeniem projektów o fundamentalnej przebudowie systemu podatkowego państwa, o głębokiej zmianie Konstytucji i o problemach polityki europejskiej Polski. To były tematy naszej rozmowy. Ja wiem. Zmiana Konstytucji to jest... I przysiegam pani, że nie było ani słowa rozmowy na temat tego, że zamierzamy się ubiegać o funkcje premiera czy prezydenta, aczkolwiek myślę, że pewien nastrój i atmosfera optymizmu towarzyszące temu zebraniu... Patrzę panu w oczy i rzeczywiście pan przysięga i nie trzyma pan rąk za sobą, tylko przed sobą. (śmieje się) Atmosfera optymizmu na tym spotkaniu spowodowała, że czytam w dzisiejszej "Rzeczpospolitej", jak koledzy z wielką radością opowiadają o tym, że Rokita będzie
premierem, Tusk prezydentem, a może Zyta Gilowska? To są bardzo sympatyczne wiadomości, tylko ja bym je traktował w sposób realistyczny: to znaczy jako świadectwo optymizmu posłów Platformy, którzy o tym mówią. Dobrze, a proszę powiedzieć, w sprawie Konstytucji Platforma Obywatelska chce, żeby zmniejszyć liczbę posłów i zmniejszyć liczbę senatorów. Posłów do 230, a senatorów do ilu? Myślę, że będziemy wracać do starego projektu Donalda Tuska – 32 senatorów, ale nie to jest istota zmian konstytucyjnych, które zapewne będziemy proponować i nad którymi będziemy pracować. To jeszcze nie jest tak, że my za tydzień zamierzamy zgłosić projekt nowej Konstytucji, żebyśmy nie popadali w absurd. Tego typu zebrania jak to, które odbyliśmy w Dziwnówku, służą temu, ażeby wypracować długofalową strategię, na dłuższy okres czasu. Więc one nie dotyczą tego, co się będzie działo jutro czy pojutrze. Zabrakło jednego – zwiększenia uprawnień prezydenckich. Platforma Obywatelska nie chce zwiększenia uprawnień prezydenckich?
Będziemy w ciągu najbliższych tygodni w sposób planowy prowadzić w partii debatę na temat tego, który z dwóch rządzących organów władzy chcemy wzmocnić: czy premiera, i nadać mu funkcję kanclerską, czy też prezydenta. Mianowicie my nie chcemy tego, żeby istniała dwuwładza w egzekutywie - w powszechnych wyborach wybierany prezydent i silny premier - dlatego że tego typu dwuwładza się nie sprawdza i rodzi paraliż państwa. Więc zdecydujemy się wkrótce, którą z tych opcji wspierać, ale na pewno będziemy wzmacniać władzę wykonawczą i opowiadać się za tym, żeby to była władza jednogłowa, a nie dwugłowa. Dwugłowość polskiego rządu szkodzi mu. Panie Pośle, jak można żyć w kraju, w którym jest dwóch oszustów – oszust Aleksander Kwaśniewski i oszust Leszek Miller? Tak pan powiedział, że zostaliśmy oszukani... Pani redaktor ma naturalną dla wybitnych dziennikarzy skłonność do łapania za słowa, ale także do przerabiania lekko słów wypowiedzianych przez... Jeżeli ktoś kogoś oszukuje, to znaczy, że jest oszustem. To pana
słowa. W polityce, Pani Redaktor, taka logika formalna nie jest logiką zawsze obowiązującą. I nie ulega najmniejszej wątpliwości, że w kwestii terminu wyborów zostaliśmy przez prezydenta i premiera, my, Polacy, oszukani i na to są precyzyjne dowody. Czyli są oszustami, czy nie? Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że nie jest moją intencją polityczną nazywanie prezydenta i premiera oszustem. Pozostawiam pani i słuchaczom wnioski z tej niewątpliwie nielogicznej sytuacji. Czyli oszukali nas nie będąc oszustami, tak? Tak można by to precyzyjnie nazwać, to znaczy jeszcze precyzyjniej, jak chce się pani redaktor w słowa bawić. Prawdą jest, że nas oszukali, natomiast wyzwiska pod adresem głowy państwa i szefa rządu nie leżą w moim stylu, w związku z tym nie zamierzam wywzywać głowy państwa i premiera. A może chodzi o to, żeby się nie zbiegły wybory parlamentarne i wybory prezydenckie, prawda? Nie wiem, o co chodzi, ale wiem, że słyszałem na własne uszy, a nie jestem człowiekiem obłąkanym, jak Aleksander Kwaśniewski
i Leszek Miller zgodnie mówili, że w czerwcu przyszłego roku będą wybory i że podjęli taka decyzję... Mogę tylko dodać, że bylibyśmy oboje obłąkani, bo ja też to słyszałam. No właśnie, mam taką złą cechę charakteru, że takie rzeczy pamiętam. Potem obaj bez podniesionego czoła chyłkiem się z tego wycofywali, bo nie wyszli powtórnie we dwóch do kamer telewizyjnych i nie powiedzieli: „Kochani, zmieniliśmy zdanie, tylko jeden chyłkiem, drugi chyłkiem... Tak się nie postępuje, to jest postępowanie niehonorowe, a honor w polityce jest strasznie ważny. Prezydent Aleksander Kwaśniewski mówi: „Jeżeli partie chcą zawłaszczyć wybory do Parlamentu Europejskiego, to ja takiej ustawy nie podpiszę” - zgadza się pan z prezydentem? A co to znaczy „zawłaszczyć”? To znaczy, żeby nie grupy wyborców wystawiały kandydatów, tylko żeby partie... Tak zgadzam się w stu procentach i to jest różnica między projektem, który złożyliśmy w parlamencie, ordynacji wyborczej do parlamentu europejskiego – my, czyli Platforma Obywatelska - i
projektem rządu Millera. Jedna z kilku różnic polega na tym, że stanowczo uważamy tak, jak to jest w przepisach konstytucyjnych i jak to jest przy normalnych wyborach parlamentarnych - mianowicie grupy wyborców powinny mieć prawo składania swoich list wyborczych i propozycji wyborczych. I nie ma powodu - jak chce Leszek Miller i Krzysztof Janik, nie wiedzieć dlaczego - żeby ludzi pozbawić prawa do organizowania komitetów wyborczych poza partiami politycznymi. To wcale nie znaczy, że z jakąś sympatią zamierzamy patrzeć na ewentualne próby budowania listy do parlamentu przez pana prezydenta. Ale to jest zupełnie inna sprawa. A dlaczego nie? Dlatego, że nie wydaje się, jakoby tego typu projekt, jak ja przynajmniej rozumiem polską rzeczywistość, był realistyczny. To znaczy projekt konsolidacji jakichś ludzi do parlamentu europejskiego pod egidą Aleksandra Kwaśniewskiego, który jednak już kończy swoją kadencję prezydencką, mnie osobiście wydaje się mało porywający. Panie Przewodniczący, jak to się dzieje, że taki
tropiciel jak pan, tropiciel w sprawie afery Rywina, nie chce tropić ustawy o biopaliwach? W ciągu godziny pan z panem marszałkiem Borowskim i posłem Marcinkiewiczem doszliście do wniosku, co się działo z ustawą o biopaliwach, o dziwnych słowach, czyli o „innych roślinach”, tymczasem okazuje się, że sprawa znajdzie się w prokuraturze. To jest świadectwo tego, że nie jestem tropicielem, tylko normalnym człowiekiem, który ma zdrowy rozum. Dla mnie, także dla marszałka Borowskiego i posła Marcinkiewicza, nie ulegało wątpliwości, że w sytuacji, w której legislator bierze całą odpowiedzialność na siebie i wielokrotnie twierdzi, że nastąpiła pomyłka, że: „a” - trzeba wycofać ustawę, bo jest ona obarczona skandalicznym zupełnie błędem, „b” - trzeba wyciągnąć odpowiedzialność wobec legislatora dyscyplinarnie w parlamencie. Jeżeli - i to mówiłem wczoraj - minister spraw wewnętrznych ma w tej sprawie jakiekolwiek wątpliwości, a Krzysztof Janik takie wątpliwości zgłosił i mówił, że trzeba dokonać przesłuchań
prokuratorskich, to ja pod postulatem przesłuchań prokuratorskich podpisuje się obiema rękoma. Nawet wczoraj pytającym mnie o to dziennikarzom powiedziałem, że zwrócę się dzisiaj o to do marszałka Borowskiego, ale... Ale pan nie musi, bo marszałek już się tym zajął. Ale dziś rano się obudziłem i zauważyłem, że pan marszałek Borowski wymyślił to sam bez mojego zwracania się. Czyli wolał być pierwszy. A dlaczego panowie we trzech od razu tego nie wymyślili? Dlatego, że wydawało się to nam całkowicie zbędne. I jeżeli wierzy pani w moją uczciwość tropicielską - rozumiem, że wcześniejsze pani słowa na to wskazują - mam nadzieję, że słuchacze, państwo, też wierzą w to - w tej sprawie akurat przestępstwa nie ma, w moim przekonaniu. Dziękuję bardzo, gościem Radia Zet był, wedle „Rzeczpospolitej”, naturalny kandydat PO na premiera, czyli Jan Rokita. A pani zawsze sobie żartuje. Dziękuję bardzo.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)