Jan Rokita: rzeczywistość skrzeczy
Na kongresie SLD jedna rzecz była znamienna: ciepły, serdeczny, gorący uścisk sekretarza generalnego SLD Marka Dyducha z Robertem Kwiatkowskim, też obecnym na zjeździe. Tu mi się przypomina taka kategoria z czasów PRL-u, kiedy mówiono: dobry towarzysz, ale bezpartyjny. Więc dobry towarzysz, ale bezpartyjny Robert Kwiatkowski był na tym zjeździe i dostał uściski sekretarza generalnego SLD i te uściski przed kamerami znacznie więcej mówią o stosunku SLD i rzeczywistej polityce przyszłego kierownictwa SLD wobec mediów niż wszystkie zapewnienia rozmaitych polityków, prezydenta, pani Waniek. Rzeczywistość skrzeczy – powiedział w Salonie Politycznym Trójki poseł PO Jan Rokita.
01.07.2003 | aktual.: 01.07.2003 11:26
Jolanta Pieńkowska: Panie pośle rozczarował pana zakończony wczoraj kongres SLD czy może mile czymś zaskoczył?
Jan Rokita: Szczerze mówiąc ani jedno ani drugie. Nie śledziłem tego wydarzenia z jakąś szczególną uwagą, sądząc raczej, że odbywa się na nim gra pozorów niż rzeczywiste decyzje dotyczące Polski. Miałem wiele dni przed tym kongresem przekonanie, że ten zjazd jest mało ważny dla Polski stąd też poświęciłem niedzielę i poniedziałek raczej innym zajęciom niż oglądanie tego kongresu.
Jolanta Pieńkowska: Ale padło wiele przyrzeczeń, wiele obietnic...
Jan Rokita: Obietnic? Wie pani, obietnice są najmniej interesującą częścią polityki, zazwyczaj chyba przeciętny Polak bardzo dobrze o tym wie, sam jestem przeciętnym Polakiem, więc też bardzo dobrze o tym wiem. Znacznie bardziej interesują mnie takie sytuacje, kiedy politycy muszą mówić prawdę, na przykład przed komisją śledczą, niż takie sytuacje, w których mogą swobodnie puścić wodze fantazjom własnych obietnic. Ja szczerze mówiąc nie mam postawy takiej jak pani poseł Sierakowska, która z racji tego, że jest członkiem aparatu SLD-owskiego, jak powiedziała na kongresie - musi wierzyć. Ja nie muszę i nie wierzę i chyba, podejrzewam, moje odczucie jest bliższe odczuciu większości Polaków.
Jolanta Pieńkowska: A jak odebrał pan wczorajsze wystąpienie prezydenta, który mówił na tym kongresie do delegatów SLD - "więcej wizji, mniej telewizji".
Jan Rokita: No wie pani, to są bon moty. To świadczy tylko o tym, że prezydent ma w pałacu prezydenckim ludzi, którzy piszą mu inteligentne przemówienia i wymyślających inteligentne bon moty. Ale poza tym, że stworzenie takiego bon motu pozwala potem dziesiątkom ludzi powoływać się nań przez wiele, wiele dni, to przyzna pani, że one mają małe znaczenie w życiu kraju. To czy prezydent parę bon motów sformułował czy nie myślę, że nie jest kwestią najistotniejszą. Nie, nie zrobiło na mnie żadnego wrażenia przemówienie Aleksandra Kwaśniewskiego. Szczerze mówiąc miałem wrażenie, że Aleksander Kwaśniewski po tym wszystkim co się stało między nim a SLD w ciągu ostatnich miesięcy, nie będzie się pojawiał na tym kongresie przynajmniej z dwóch powodów. Głowa państwa na tym kongresie to jest rzecz co nie co niestosowna, głowa państwa na kongresie partii, gdzie wybierany jest przywódca dość konsekwentnie zwalczany przez głowę państwa w ciągu ostatnich miesięcy no to już jest całkiem gra pozorów. Takie to wszystko na
mnie wrażenie trochę faryzejskie robiło.
Jolanta Pieńkowska: Delegaci nie zajęli się też listem szefowej KRRiTV Danuty Waniek, która apelowała, by przerwać zaklęty krąg upolitycznienia publicznych mediów. Też pan się tego spodziewał?
Jan Rokita: No oczywiście. Sądzę, że nawet nie czytali tego listu...
Jolanta Pieńkowska: Podobno czytali...
Jan Rokita: No to jest pani lepiej poinformowana, być może w takim razie czytali...
Jolanta Pieńkowska: Tak mówił minister Janik w Niedzielnym Salonie Trójki, stąd biorę moją wiedzę.
Jan Rokita: Jasne, więc na pewno czytali, pan minister spraw wewnętrznych nie kłamie, ale zapewne po przeczytaniu wrzucili do jakiejś zjazdowej kupy papierów, którą potem się wrzuca do mielarki...
Jolanta Pieńkowska: Marek Dyduch mówi w dzisiejszej "Rzeczpospolitej": przyszło blisko sto różnych życzeń, pism, postulatów, trudno byłoby się tym wszystkim zajmować.
Jan Rokita: No właśnie. Natomiast dla obserwatora relacji między SLD a światem mediów, bardziej znamienne było nie kompletne zignorowanie listu pani Waniek, czego się chyba wszyscy spodziewali. Trudno domagać się od niedźwiedzia, żeby go nie ciągnęło do beczki miodu prawda? Przecież ci wszyscy politycy i politykierzy SLD wrócą do swoich lokalnych miejsc tylko po to, żeby tam wciskać się do gazet, pilnować, żeby w radiach nie powiedziano czegoś przeciwko nim, walczyć o to, żeby mieć swojego szefa telewizji, a tu nagle pani Waniek każe im coś odpartyjniać. Natomiast inna rzecz była znamienna, bo to akurat udało mi się wczoraj wieczorem w TVN24 zobaczyć kompletnym przypadkiem: ciepły, serdeczny, gorący uścisk sekretarza generalnego SLD Marka Dyducha z Robertem Kwiatkowskim, też obecnym na zjeździe. Tu mi się przypomina taka kategoria z czasów PRL-u, kiedy mówiono: dobry towarzysz, ale bezpartyjny. Więc dobry towarzysz, ale bezpartyjny Robert Kwiatkowski był na tym zjeździe i dostał uściski sekretarza
generalnego SLD i te uściski przed kamerami znacznie więcej mówią o stosunku SLD i rzeczywistej polityce przyszłego kierownictwa SLD wobec mediów niż wszystkie zapewnienia rozmaitych polityków, prezydenta, pani Waniek. Rzeczywistość skrzeczy.