Jan Rokita doskonale radzi sobie bez polityki
Jan Rokita doskonale radzi sobie bez polityki. W poniedziałek wieczorem dziennikarze dziennika "Polska Gazeta Krakowska" spotkali byłego posła podczas dyskusji nad sarmatyzmem w klubie Loch Camelot. Spotkanie zorganizował studencki "Klub Jagielloński". O sarmatyzmie możemy porozmawiać, ale ani słowa o polityce - zaznaczył na wstępie Rokita. Na tytuł "panie pośle" zareagował z właściwą sobie ironią.
Panie Jasiu, nie pośle, a już broń Boże nie ministrze - sprostował. Nie ukrywał, że kocha politykę, ale chwilowo nie zaprząta nią sobie głowy, bo ma ważniejsze sprawy. Jakie? Musi dokończyć remont mieszkania. Wcześniej nie miał na to czasu. Słyszałem już, że niektóre gazety znalazły mi ciepłą posadkę ambasadora - śmiał się głośno. Jakoś jednak nie widzę siebie w tej roli - dorzucił.
Bronił się rękami i nogami przed dokonywaniem choćby najmniejszej oceny bieżących spraw politycznych. To moi koledzy. Nie mogę mówić o ich działaniu dobrze, a źle po prostu nie wypada - wyjaśnił, ale trudno było wyczuć czy mówi poważnie, czy żartuje. Na pytanie, czy nie żałuje, że bliskie spełnienia było hasło: "premier z Krakowa" nie chciał odpowiadać. (sak)