Jan Paweł III
Jan Paweł II był spod znaku "De labore solis" ("O trudzie słońca"). Jego następca będzie zatem spod znaku "De gloria olivae" ("O chwale drzewa oliwnego"). Te proroctwa są przypisywane św. Malachiaszowi, XI-wiecznemu biskupowi z Irlandii, który miał przewidzieć kolejnych władców Stolicy Piotrowej.
11.04.2005 | aktual.: 11.04.2005 11:04
Proroctwo pojawiło się pod koniec XVI wieku i od ponad czterech stuleci jest najwnikliwiej studiowanym dokumentem przed każdym konklawe. Przepowiednie św. Malachiasza nigdy nie zostały oficjalnie uznane przez Kościół. Benedykt Chmielowski, autor pierwszej polskiej encyklopedii "Nowe Ateny", twierdził wręcz, że proroctwa są dziełem "nie Świętego Malachiasza, Arcybiskupa Ardynaceńskiego, ale jakiegoś Heretyka albo też Sciolusa Jactabundusa, który nie mając co lepszego pisać, sam się chciał uczynić Malachiaszem Prorokiem". Wśród komentatorów domniemanego proroctwa św. Malachiasza nie ma zgody, czy wkrótce wybrany papież będzie ostatni czy też przedostatni w historii. Jedni bowiem "chwałę drzewa oliwnego" utożsamiają z ostatnim papieżem, którym ma być Piotr Rzymianin, inni utrzymują zaś, że Malachiaszowi chodziło o dwie różne osoby.
Frakcje bez frakcji
Katolicy wierzą, że konklawe jest zgromadzeniem, podczas którego działa Duch Święty i to on w istocie wybiera następcę św. Piotra. Ewangelia mówi zaś "duch tchnie kędy chce" i ten właśnie cytat najlepiej oddaje atmosferę przed obecnym konklawe. Zgromadzenie kardynałów, które wybiera papieża, różni się bowiem od wszelkich innych gremiów elekcyjnych. Dziennikarze usiłują co prawda dzielić elektorów na frakcje (na podobieństwo partii), ale przenoszenie podziałów ze świata świeckiego nie jest w tym wypadku trafne.
Jeśli wybory w Kościele można z czymś porównać, to pewne cechy wspólne można znaleźć jedynie z amerykańskimi wyborami prezydenckimi. W USA jest sprawą obojętną, czy będą rządzić republikanie, czy demokraci. Wiadomo, że najważniejsze sprawy i tak będą nienaruszalne, a obie strony sporu w gruncie rzeczy wyznają podobną filozofię, zbudowaną na identycznych podstawach ustrojowych. Podobnie jest z Kościołem: niezależnie od tego, kto zostanie papieżem, ukształtowana przez wieki doktryna podlega jedynie niewielkim różnicom w interpretacji, zaś jądro jest nawet bardziej trwałe niż amerykańska konstytucja.
Frakcje w Kościele są raczej płynne. Dość powiedzieć, że jeszcze w latach 60. kardynał Joseph Ratzinger, obecny prefekt Kongregacji Doktryny Wiary, uchodził za jednego z najbardziej postępowych teologów, dziś zaś bywa nazywany wielkim inkwizytorem. Komentatorzy usiłują na podstawie incydentalnych wypowiedzi zaszeregować poszczególnych kandydatów do konkretnych frakcji. Ktoś, kto publicznie tylko się zastanawiał nad rolą prezerwatywy w zapobieganiu AIDS, szybko urasta do roli szefa frakcji progresistów. Z kolei ten, kto zdecydowanie protestuje przeciw aborcji w każdej postaci, staje się liderem kościelnej konserwy. Mało ma to wspólnego z rzeczywistością.
Cezary Gmyz