Jan Hartman: prędzej czy później ktoś w Polsce zacznie planować zamach
- Spodziewałem się, że prędzej czy później ktoś w Polsce zacznie planować zamach. Taka jest logika radykalizacji nastrojów - mówi filozof prof. Jan Hartman w wywiadzie dla "Newsweeka".
26.11.2012 | aktual.: 26.11.2012 14:13
- Zaczyna się od języka nienawiści, tolerowania go w przestrzeni publicznej, a potem przychodzi czas na fazę agresji fizycznej - wyjaśnia Hartman. Sytuację w Polsce w ostatnich latach filozof porównuje z nastrojami w życiu publicznym w okresie międzywojennym.
Pytany, kiedy w Polsce zaczęła się radykalizacja nastrojów, wymienia m.in. katastrofę smoleńską. - Ale wcześniej też mieliśmy sygnały ostrzegawcze, takie jak zadeklarowana przez skrajną prawicę lustracja czy słynna lista Wildsteina. Zdarzały się po roku 1989 momenty, gdy było widać, jak bardzo spolaryzowane jest społeczeństwo, jak dużo jest frustracji i nienawiści - tłumaczy.
Do wymienionych przykładów Hartman nie dołącza ataku na polityków PiS w Łodzi. Choć uznaje to wydarzenie za "przejaw eskalacji wrogości w przestrzeni publicznej", to jednak stwierdza, że "nie tej rangi". - Tam napastnikiem była pojedyncza osoba, a do tego niezrównoważona psychicznie - ocenia. Komentując zatrzymanie Brunona K. mówi, że "teraz mamy do czynienia z zamachowcem, który współdziałał z innymi". - I jako zawodowy chemik miał kompetencje wystarczające do planowania ataku bombowego - dodaje.
Hartman przewiduje, że w Polsce może dojść do kolejnych zamachów terrorystycznych. - Rozum podpowiada bowiem, że skoro zamachy terrorystyczne zdarzają się prawie wszędzie w Europie, to zapewne zdarzą się także w Polsce - tłumaczy. I dodaje: "jesteśmy już społeczeństwem dojrzałym, które przeżywa te same wielkie napięcia co inne narody".