Jamroży: wierzę, że komisja śledcza ws. PZU oczyści mnie z zarzutów
Były prezes PZU SA Władysław Jamroży
powiedział, że ma nadzieję, iż sejmowa komisja
śledcza do sprawy prywatyzacji PZU - jeśli powstanie - oczyści go
z zarzutów. Wstrzymuje się od komentarzy o prawidłowości samego
procesu prywatyzacji PZU.
06.01.2005 | aktual.: 06.01.2005 16:35
Według b. prezesa Eureko, jednego z głównych akcjonariuszy PZU, Joao Talone, którego oświadczenie dla Międzynarodowego Trybunału Arbitrażowego przytacza poniedziałkowa "Rzeczpospolita", w styczniu 2000 r. Jamroży i Grzegorz Wieczerzak (ówczesny prezes PZU Życie) zażądali od Talone miliona dolarów, a gdy ich nie otrzymali, nastąpiło "wrogie przejęcie" BIG Banku Gdańskiego przez Deutsche Bank.
Ja stałem pomiędzy interesami politycznymi w tej sprawie - jeżeli takowe były. W związku z tym nie obawiam się w żaden sposób komisji śledczej i mam nadzieję, że jej ewentualne powołanie pomoże wyjaśnić mity narosłe wokół mojej osoby i niewątpliwie będzie dla mnie wsparciem w wyczyszczeniu mnie z zarzutów - oświadczył Jamroży w rozmowie z PAP.
Nie chciał się wypowiadać o tym, czy sam proces prywatyzacyjny PZU był w jego opinii prawidłowy i czy odbywał się bez udziału polityki.
Jeśli już wiadomo, że ta komisja śledcza ma być powołana, to jestem w dość trudnej sytuacji z wypowiadaniem się na ten temat dla mediów. Wolałbym swoje uwagi, komentarze i spostrzeżenia zachować dla komisji - dodał.
Pytany o artykuł z "Rzeczpospolitej", Jamroży zwrócił uwagę, że Talone jest bardzo silnie związany z jedną ze stron problemu PZU, w związku z tym trudno mówić o jego obiektywizmie, jeżeli składa oświadczenia pod określony cel ekonomiczny grupy, którą reprezentuje". "Niezupełnie było tak, jak pan Talone to przedstawia. Oczywiście jest część prawdy, ale tam się mieszają fakty z komentarzami ocennymi - uważa Jamroży.
Z oświadczenia Talone, opublikowanego w "Rzeczpospolitej", wynika, że były minister skarbu Emil Wąsacz zgadzał się na dymisję Jamrożego - wówczas zawieszonego w obowiązkach prezesa PZU - pod warunkiem że prezes Eureko odwoła ze stanowiska Bogusława Kotta - prezesa BIG Banku Gdańskiego, w którym Eureko miało udziały.
Według tego oświadczenia, Wąsaczowi miało chodzić o rodzaj równowagi politycznej, bowiem Jamroży kojarzony był z prawicą, a Kott - z lewicą. Wąsacz, pytany o to w mediach w poniedziałek, zaprzeczył, by w ten sposób rozmawiał z Talone.
Odpowiadając na pytanie PAP o sprawę miliona dolarów, Jamroży twierdzi, że była o tym mowa, ale wówczas, gdy oficjalnie omawiano z Talone strategię rozwoju grupy PZU i nie tak, jak przedstawia to b. prezes Eureko.
W trakcie tej rozmowy jednym z tematów poruszonym przez pana Talone była kwestia kontraktów menedżerskich dla zarządu PZU. To było już trzy miesiące po prywatyzacji PZU - wtedy firma działała z dwoma inwestorami (Skarb Państwa i Eureko - PAP), a pan Talone był - o ile się nie mylę - wiceprzewodniczącym rady nadzorczej. Jako wiceprzewodniczący rady sygnalizował, że jest zainteresowany tym, żeby dobrze wynagradzać management i że on się zajmie rozmowami w sprawie kontraktów menedżerskich dla zarządu z resortem skarbu, czyli drugim udziałowcem. I w tej rozmowie padła kwota miliona dolarów jako górny pułap rocznej premii, czyli części kontraktu związanej z premią za sukces, za realizację zadań, jakim jest wzrost wartości grupy i wzrost zysku - powiedział PAP Jamroży.
Według b. prezesa PZU, to właśnie on sam zwrócił Talone uwagę, że w tamtym czasie w Polsce właśnie wchodzi w życie tzw. ustawa kominowa, ograniczająca zarobki szefów spółek z udziałem Skarbu Państwa. On odpowiedział, że o tym też będzie rozmawiał i że spróbuje jakoś to uregulować, bo uważał, że zarząd powinien być wynagradzany wyżej, niż wynikałoby to z ograniczeń ustawy.
W czwartek warszawski sąd rejonowy kontynuował proces Jamrożego i innych oskarżonych w sprawie afery PZU. W tym procesie prokuratura oskarża Jamrożego o to, że od sierpnia 1998 r. do końca kwietnia 1999 jako prezes PZU działał na szkodę spółki, głównie przez "niedopełnienie ciążącego na nim obowiązku należytej dbałości o jej mienie".
Miało to polegać na zaniechaniu obowiązku weryfikacji przedkładanej dokumentacji dotyczącej kupowanych dla PZU nieruchomości po zawyżonych cenach, w wyniku czego spółka straciła ponad 10 mln zł. Jamroży zasiada na ławie oskarżonych razem z innymi członkami zarządu spółki i pośrednikami handlu nieruchomościami.
Sąd nie zajmuje się na tym procesie sprawą prywatyzacji PZU - w czwartek przesłuchano dwóch kolejnych świadków.