Jamroży na celowniku
Władysław Jamroży i Grzegorz Wieczerzak kilka
lat temu rządzili całą grupą PZU. Teraz obaj są na celowniku
wymiaru sprawiedliwości i... przestępców. Kilka tygodni temu
nieznani sprawcy splądrowali auto córki Jamrożego. Wkrótce potem
włamano się do samochodu jego zięcia - sprawcy rozpruli bagażnik i
zabrali dokumenty, które chwilę wcześniej przekazała mu córka
Jamrożego. Ktoś włamał się także do domu jej znajomego - pisze
"Życie Warszawy".
01.06.2004 | aktual.: 01.06.2004 06:51
Zginął m.in. komputer z zapisaną na twardym dysku skargą do Trybunału w Strasburgu na przedłużający się areszt byłego prezesa. To nie koniec. Na początku maja poważnemu wypadkowi samochodowemu w okolicach Piotrkowa Trybunalskiego uległa żona Jamrożego. Jest unieruchomiona, a lekarze stwierdzili u niej obrzęk mózgu i połamane kręgi. Rehabilitacja potrwa na pewno ponad pół roku - informuje dziennik.
"Nie było świadków wypadku"- mówi podinsp. Witold Kozicki, rzecznik prasowy łódzkiej policji. Tymczasem Jamroży, chory na stwardnienie rozsiane, cały czas siedzi w więzieniu. Za kratki trafił w maju 2002 r. Powodem aresztowania były stwierdzone przez prokuraturę malwersacje finansowe podczas zakupu nieruchomości przez PZU. Proces rozpoczął się w 14 kwietnia tego roku. Tydzień temu sąd zdecydował o przedłużeniu aresztu do sierpnia - podaje gazeta.
Nie pomogły nawet poręczenia składane przez wrocławskiego kardynała Henryka Gulbinowicza. "Zobowiązuję się dopilnować, aby podejrzany stawiał się na każde wezwanie" - zapewniał sąd i prokuraturę kardynał Gulbinowicz. Sensu w dalszym przetrzymywaniu w areszcie Władysława Jamrożego nie widzi też profesor Andrzej Rzepliński, znany obrońca praw człowieka. "Ten areszt w mojej ocenie trwa już wystarczająco długo" - mówi nam prof. Rzepliński. "Dowody w tej sprawie znajdują się w aktach, toczy się proces i raczej nie ma potrzeby nadal go trzymać w areszcie" - dowodzi - informuje "Życie Warszawy".
Jego zdaniem, sąd może skorzystać z innej formy kontroli oskarżonego: na przykład odebrać mu paszport, nałożyć obowiązek meldowania się na policji oraz wysoką kaucję. Takie stanowisko nie przekonuje jednak sędziów. "Skoro pan Jamroży w dalszym ciągu siedzi w areszcie, oznacza to, że dla sądu wymienione okoliczności nie mają znaczenia" - ucina sędzia Wojciech Małek, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Warszawie - pisze gazeta. (PAP)