Jamie Stokes: lektor, dubbing czy napisy?
Nie wiem, czy przyznawanie się do tego jest mądre, ale od jakiegoś czasu słyszę głosy. Nie dzieje się to cały czas, zauważyłem, że ma to wiele wspólnego z oglądaniem przeze mnie polskiej telewizji, zwłaszcza niepolskich filmów w tejże. Zwykle mi to nie przeszkadza, kiedy jednak próbuję śledzić dialogi Bruce’a Willisa w Szklanej Pułapce, staje się to bardzo irytujące.
22.02.2013 | aktual.: 22.02.2013 08:02
Przeczytaj tekst w oryginale
Najczęstszymi źródłami nieucieleśnionych głosów są demoniczne lub boskie moce. Jeśli faktycznie zostałem opętany przez demony czy też otrzymuję wskazówki prosto z niebios, dziwi mnie, że głosy gadają po polsku. Grozi to przecież różnego rodzaju nieporozumieniami, przez które mogę popełnić niewłaściwe złe czyny albo przekazać ludzkości niewłaściwe przykazania.
Rozmawiałem o tym problemie z zaprzyjaźnionym psychiatrą i to on zasugerował mi, że słyszane przeze mnie głosy nie należą do dobrych ani złych mocy, lecz do lektorów. „Lektor”, wyjaśnił, „to taki aktor, któremu płaci się za czytanie przetłumaczonych wypowiedzi wszystkich postaci w zagranicznym filmie, żeby każdy mógł je zrozumieć.” Chyba brał mnie za idiotę. Dlaczego ktokolwiek miałby robić coś takiego, kiedy istnieje dużo prostsze i efektywniejsze rozwiązanie w postaci napisów?
Zadziwia mnie fenomen lektora, bo nigdzie z niczym podobnym się wcześniej nie spotkałem. No dobrze; nigdzie do czasu aż odwiedziłem kilka krajów na wschód od Polski. Cały koncept wydaje się być słowiańskim wynalazkiem. Z czysto samolubnej perspektywy dodam, że jest to wynalazek stworzony po to, by doprowadzać mnie do pasji.
Wydaje mi się, że jest tylko jeden lektor, ewentualnie grupa lektorów obdarzonych dokładnie takim samym głosem. Mam też wrażenie, że ten sam pan czyta ogłoszenia dotyczące zachowania bezpieczeństwa w samolotach EasyJet. Jeśli facet kiedyś umrze, co wydaje się prawdopodobne, biorąc pod uwagę ilość wykonywanej przez niego pracy, Polska będzie w kłopotach. Jeśli lektorów jest więcej, czemu nie ma wśród nich kobiet?
Nie rozumiem też, czemu zagraniczne filmy pokazywane w telewizji mają lektorów, a zagraniczne filmy wyświetlane w kinach już nie. Jeśli odwiedzę Multikino w celu obejrzenia Shreka, osioł przemówi do mnie głosem Jerzego Stuhra, ale pozostałe postaci już nie. Jeśli pójdę zobaczyć „Jak zostać królem”, żaden z aktorów nie będzie dubbingowany i zobaczę na ekranie doskonale przygotowane napisy. Lektor to na pewno człowiek z ogromną władzą, dlaczego zatem nie sięga ona świata kin?
Jedynym innym miejscem, w którym czasem zdarza mi się słyszeć głosy, są tramwaje. Głosy mówią mi tam, do jakiego przystanku właśnie się zbliżamy. Biorąc pod uwagę moje skłonności do słyszenia głosów, myślałem przez długi czas, że tylko ja słyszę te tramwajowe. Teraz jestem rozczarowany, że Anna Dymna nie mówi tylko i wyłącznie do mnie.
Jamie Stokes, specjalnie dla Wirtualnej Polski