Jakub Majmurek: Technokrata idzie do Canossy
Rechrystianizacja Europy, odbudowa moralna Polaków i dalsza przebudowa sądownictwa pod dyktando Zbigniewa Ziobro – czy to naprawdę priorytety nowego premiera?
09.12.2017 | aktual.: 09.12.2017 09:03
Mateusz Morawiecki pierwszego wywiadu jako kandydat na premiera udzielił Radiu Maryja i Telewizji Trwam. Nie jest to tylko kolejny dowód na to, jak wielką estymą obóz rządzący darzy media przedsiębiorczego redemptorysty, ojca Rydzyka. Wywiad bankiera, milionera i technokraty, który ma opinię zimnego polityka, w tym właśnie medium był bowiem także czymś w rodzaju prewencyjnej pielgrzymki pokutnej. Toruń odegrał tu rolę Canossy – gdzie w XI wieku niemiecki cesarz Henryk IV pieszo musiał iść błagać papieża Grzegorza VII o zdjęcie z niego klątwy.
Bankier socjalny
Morawiecki w rozmowie z mediami Rydzyka zupełnie nie zaprezentował tego, czego spodziewano się po jego nominacji: narracji o rozwoju, kompetencji ekonomicznych, obycia w wielkim świecie. Nie mówił bowiem do tego elektoratu, który Kaczyński pragnie pozyskać zmianą na stanowisku premiera – przedsiębiorców, przedstawicieli wolnych zawodów, menadżerów – ale do tego, który PiS skonsolidował w ciągu ostatnich dwóch lat.
Elektorat ten – ludowy, socjalny, społecznie silnie konserwatywny – bardzo dobrze oceniał byłą panią premier. To ona stała się dla niego symbolem władzy stojącej wreszcie po stronie „zwykłego człowieka”, dbającej o losy polskich rodzin, zrywającej z dotychczasową polityką „nie da się”. To właśnie Beata Szydło stała się twarzą czołowych socjalnych reform PiS, na czele z 500+.
Wywiad Morawieckiego miał uspokoić ten ludowy, socjalny elektorat. Zapewnić go, że zmiana byłej burmistrz Brzeszcz na zamożnego bankiera nie oznacza tego, że rząd „dobrej zmiany” odwraca się od „zwykłego człowieka”. Że nie będzie usiłował dogadać się ponad głowami polskich rodzin z polską i międzynarodową elitą: finansową, polityczną, prawniczą i wszelką inną.
Dlatego Morawiecki sporo jak na siebie mówił o opiekuńczych funkcjach państwa. Pochylał się nad losami rodzin zajmujących się niepełnosprawnymi dziećmi. Obiecywał uszczelnienie finansowania w systemie ochrony zdrowia i skierowania tam dodatkowych środków, jakich III RP nie widział jak dotąd na oczy.
Nowy premier zapewnił także, że w jego gabinecie swoją pozycję zachowa Zbigniew Ziobro – w elektoracie radiomaryjnym traktowany jak naczelny „prymus dobrej zmiany”, twardy szeryf jako jedyny zdolny wywalczyć to, by wymiar sprawiedliwości bronił „zwykłych ludzi”. Morawiecki podkreślił też zresztą, że na zmianach w systemie sprawiedliwości zależy zdecydowanej większości Polek i Polaków, a sądy przypominają „stajnię Augiasza”. Wysłał więc twardym wyborcom PiS sygnał: „w sprawie sądów, nie cofamy się ani o krok!”.
Kadzidło i klasa średnia
Przedstawił się także jako polityk bardzo głęboko konserwatywny. Ciągle mówił o wyjątkowości Polski i obecnych podobno w naszym narodowym etosie „uniwersalnych”, chrześcijańskich wartości. Zapowiedział także, iż pragnie działać na rzecz „rechrystianizacji Europy”.
Zapowiedzi takie wzbudzą kpiny wśród liberalnej i lewicowej opinii publicznej (partia Razem już zrobiła mema), w tym wśród tego elektoratu, który Morawiecki ma dla PiS pozyskać. Klasa średnia i przedsiębiorcy oczekują od nowego premiera sensownego zarządzania gospodarką, stabilności i przewidywalności otoczenia prawnego, a nie misji chrystianizacyjnych, niosących nauczanie polskiej odmiany katolicyzmu w zlaicyzowane obszary Francji, czy Holandii. Na antenie mediów Rydzyka takie deklaracje znalazły jednak bez wątpienia przyjazny posłuch.
Jeśli Morawiecki będzie mówił w podobny sposób, co wczoraj u Rydzyka, nie ma co liczyć na to, że przyciągnie do PiS nowych, umiarkowanych, centrowych wyborców. Opozycja nie może jednak liczyć na to, że nowy premier tego nie wie. Z Morawieckim będzie jej o wiele trudniej niż z Szydło. Walcząc z PO, czy Nowoczesną o jej własny elektorat Morawiecki z pewnością będzie mówił do niego inaczej, niż do zapatrzonych w ojca Rydzyka emerytek, tyleż przerażonych „bezbożną Europą”, co perspektywą tego, że ich wnuki stracą 500+.
Czy Morawiecki nie straci ludu?
Po wczorajszych wypowiedziach Morawieckiego można wnioskować, że PiS postanowił zewrzeć szeregi, skonsolidować już posiadany elektorat, zanim zacznie walkę o nowy. Temu służyły wczorajsze wywiady. Na chwilę z pewnością uspokoiły sytuację. Jednak pytanie, czy milioner Morawiecki utrzyma przy PiS ludowego, populistycznego, niechętnego elitom wyborcę pozostaję otwarte. Pamiętajmy też, że nie cały socjalny elektorat PiS jest zasłuchany w media ojca Rydzyka i zapewnienia składane na ich antenach mogą po prostu do niego trafić. W najgorszym dla obozu władzy scenariuszy technokratyzm Morawieckiego zrazi elektorat 500+, a Ziobro w jego rządzie będzie ciągle odstraszał wyższą klasę średnią i elity biznesowe.
PiS na swoim manewrze z Morawieckim może się więc jeszcze boleśnie przejechać. Ewentualne zrażenie ludowego, socjalnego elektoratu otwiera wielką szansę dla lewicy. Bankier Morawiecki w Alejach Ujazdowskich może okazać się dla niej wielkim prezentem – pytanie, czy będzie go w stanie wykorzystać.
Jakub Majmurek dla WP Opinie