Jak wynagrodzić koszmar sprzed 70 lat?
Wczoraj przed poznańskim sądem rozpoczął się proces o odszkodowanie i zadośćuczynienie dla Joanny Sienkiewicz. 90-letnia obecnie poznanianka została zesłana na Sybir za ukrywanie i pomoc polskim żołnierzom, poszukiwanym przez NKWD.
08.04.2010 | aktual.: 09.04.2010 11:55
- W 1939 roku byłam świeżo po maturze. Na wakacje pojechałam do Wilejki Powiatowej, do brata i do narzeczonego Henryka Sienkiewicza - opowiadała wczoraj Joanna Sienkiewicz. Tam też zastał mnie wybuch wojny...
Henryk Sienkiewicz służył na Wileńszczyźnie jako oficer w Korpusie Ochrony Pogranicza. Narzeczeni mieli ustalić datę ślubu, w Poznaniu na Joannę czekała praca na Wydziale Rolniczo-Leśnym Uniwersytetu. Jednak wszystkie plany pokrzyżowała wojna. Narzeczony i brat pani Joanny, również żołnierz zawodowy KOP, po 17 września włączyli się do walki z sowieckim najeźdźcą. Potem, poszukiwani przez NKWD, musieli się ukrywać. W lesie, w ruinach kościoła... Pomagała im Joanna. Donosiła jedzenie i leki, przechowywała broń. W lutym 1940 roku narzeczonemu i bratu udało się przedrzeć przez zieloną granicę do Warszawy, gdzie zasilili szeregi AK.
Wiosną, dokładnie 13 kwietnia 1940 roku, NKWD zatrzymało panią Joannę i jej bratową. Funkcjonariusze chcieli wiedzieć, gdzie przebywają poszukiwani mężczyźni. - Odczytali nam jakiś dokument, z którego zrozumiałam, że jesteśmy wrogami ludu i Związku Radzieckiego - mówiła Joanna Sienkiewicz. - Zabrali mnie, jak stałam - w sukience w kwiaty. Razem z bratową i jej dziećmi zostałam załadowana do wagonu bydlęcego i wywieziona na Sybir.
Po udręce 16-dniowej podróży rozpoczął się koszmar trwający blisko 6 lat. Joanna Sienkiewicz pracowała w kołchozie, budowała mosty i tory kolejowe na trasie Akmolińsk - Kartały - Czelabińsk. Harowała w kamieniołomach i w cukrowni. - To był koszmar, nie życie. Chodziłam głodna i tylu ludzi umierało, dzieci... Na stepach leżeli, robactwo zżerało, wilki wykopywały - opowiadała.
Do Polski udało jej się wrócić dopiero 13 marca 1946 roku. Do pracy na uniwersytecie - trzy lata później. W 1951 roku wyszła za mąż za swojego przedwojennego narzeczonego. - Jak wróciłam, moja matuś już nie żyła, a tata, mając 70 lat, nadal pracował, żeby mnie utrzymać, bo ja przez choroby różne z Syberii - malarię, nerwicę, tyfus - trzy lata się leczyłam. Kiedy o tych tragicznych czasach wspominam, łzy same ciekną mi z oczu. Jednak opowiadałam o tym w szkołach, co bardzo za każdym razem przeżywałam, ale przecież młodzież musi to wiedzieć... - dodaje.
Poznański Sąd Okręgowy od kilkunastu lat próbuje zadośćuczynić osobom represjonowanym przez poprzedni ustrój. Na tyle, na ile można po latach wycenić cierpienia stalinowskich więźniów czy internowanych w stanie wojennym. Ustawa o uznaniu za nieważne orzeczeń wydanych wobec osób represjonowanych za działalność na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego z 1991 roku była kilkakrotnie nowelizowana.
Zmiany, między innymi, poszerzyły grupę uprawnionych o osoby represjonowane nie tylko w obecnych, lecz również przedwojennych granicach Polski (ustalonych traktatem ryskim). Dzięki nim Joanna Sienkiewicz mogła złożyć pozew. Wczoraj odbyła się pierwsza rozprawa, podczas której sąd wysłuchał wnioskodawczyni. Kolejną wyznaczył na czerwiec.