Jak UOP śledził J&S
UOP zaczął analizować akta paszportowe
Jankielewcza i Smołokowskiego oraz historię ich pobytu w Polsce,
gdy w 1991 r. wystąpili o przyznanie im polskiego obywatelstwa -
pisze "Gazeta Wyborcza"
27.10.2004 | aktual.: 27.10.2004 07:47
Przez kilka godzin opowiadał o tym posłom na zamkniętym posiedzeniu komisji płk Mieczysław Tarnowski, b. wiceszef UOP.
Według źródeł "Gazety Wyborczej" UOP ustalił wiele niejasnych szczegółów z historii Jankielewicza i Smołokowskiego.
Swoje sprawy paszportowo-wizowe Smołokowski załatwiał w Opolu, a Jankielewicz w Warszawie. Mniej więcej w tym samym czasie obaj ożenili się z Polkami. Zmieniali paszporty, karty pobytu, adresy. Według reguł służb specjalnych jest to typowe "gubienie ogona" i zacieranie po sobie śladów. Rosjanie nazywają to sposobem "na matrioszkę". Chodzi o to, by stworzyć jak najwięcej warstw ukrywających tę pierwszą - mówi "Gazecie Wyborczej" oficer zarządu II A byłego UOP.
W 1993 r. powstały w UOP pierwsze obszerne raporty na temat właścicieli J&S. Ówczesny szef kontrwywiadu, a dzisiaj poseł PO i członek komisji śledczej ds. Orlenu Konstanty Miodowicz napisał na teczce ich sprawy: "Wszystkie działania nawet w sferze planistycznej uzgadniać z kierownictwem kontrwywiadu". Taka adnotacja oznaczała, że sprawę traktowaliśmy priorytetowo - mówi "Gazecie".
Kolejny niepokojący dla UOP sygnał pochodził z czasów, gdy Jankielewicz i Smołokowski prowadzili w Warszawie firmę o nazwie TM Team. To właśnie ta firma sprowadzała z Niemiec sprzęt muzyczny.
W 1992 r. do hurtowni Teamu na Woli przyszli nasi wywiadowcy pod pozorem zakupu sprzętu. Bardzo szybko rozpoznali wśród obecnych tam ludzi namierzonego przez polskie służby rezydenta wywiadu rosyjskiego. Najpierw myśleli, że to przypadek, ale obserwacja hurtowni potwierdziła, że wizyty tego rodzaju osób były tam częste. Założono, że firma jest dla nich punktem kontaktowym - mówi rozmówca "Gazety Wyborczej" z b. UOP.
W 1993 r. Team chciał kupić i prowadzić firmę detektywistyczną, czyli zaistnieć na rynku ochroniarskim. Wtedy UOP, który opiniował wnioski o koncesje na takie usługi, nie wyraził zgody.
Po roku 1994 zainteresowanie UOP Jankielewiczem i Smołokowskim gwałtownie zmalało. Ograniczono się do pasywnej obserwacji.
W tym czasie Jankielewicz i Smołokowski sprzedali firmę Team i założyli J&S, angażując się w pośrednictwo w handlu ropą i rosnąc w potęgę w tej dziedzinie.
Według źródeł "Gazety Wyborczej" do czasu ujawnienia przez dziennik wiosną tego roku afery z zatrzymaniem prezesa Orlenu tajne służby nie prowadziły praktycznie żadnych działań wobec J&S. Pytany o to Zbigniew Siemiątkowski wskazuje na prokuraturę, której zadaniem było kontynuowanie akcji, a która umorzyła postępowanie. Naciskany, dlaczego nie interesował się rozpoczętą przez siebie operacją, milczy albo próbuje tłumaczyć, że przeszedł do Agencji Wywiadu i nie mógł zajmować się sprawą. (PAP)