Jak się nami bawi miłość?
Czy potrzebujemy walentynek? Czy to święto jest w stanie wpłynąć na nasze uczucia? O tym jak się nami bawi miłość i jak o nią dbać po 20 latach małżeństwa zapytaliśmy psycholog i psychoterapeutkę Małgorzatę Rutkowską.
15.02.2010 | aktual.: 24.02.2010 13:11
WP: * Sylwia Mróz, Wirtualna Polska: Część osób bojkotujących walentynki twierdzi, że święto to powstało, by jedynie wypełnić stagnację handlową pomiędzy Bożym Narodzeniem a Wielkanocą. Czy faktycznie można powiedzieć, że w rzeczywistości dla osób zakochanych 14 lutego nie ma większego znaczenia?*
Małgorzata Rutkowska: - W obecnym świecie większość świąt, jeśli nie wszystkie, staje się pretekstem do sprzedawania różnych produktów, ale nie zgadzając się z komercyjną stroną świąt, nie trzeba ich odrzucać w całości. Dzień św. Walentego może dla zakochanych mieć lub nie mieć znaczenia. Dobrze, jeśli jest momentem, w którym zastanawiamy się nad związkiem, nad tym, co kochamy w partnerze, jak podtrzymywać naszą bliskość. Nie czujmy się jednak zmuszeni do obchodzenia Walentynek. Okazją do takiej refleksji może być też każdy inny dzień - rocznica, urodziny partnera, wspólny urlop...
Można też powiedzieć, że Dzień Zakochanych pokazuje, że każdy dzień życia jest momentem, w którym warto troszczyć się o więź z ukochaną osobą. Nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że "lepiej dbać o miłość w walentynki niż wcale". Jeśli "dbamy" o nią tylko raz w roku, to znaczy, że nie dbamy w ogóle. Związek czy uczucie nie jest czymś, co zaistniało i trwa - to proces, który zmienia się i dokonuje codziennie. Jeśli przez cały czas nie będziemy tej miłości budować, to po prostu jej nie będzie i walentynki tego nie zmienią.
WP: Polacy dość późno, bo dopiero w latach 90. XX wieku, zaczęli obchodzić walentynki. Wcześniej kultywowano Noc Kupały, czyli Sobótkę, którą obchodzimy w noc z 21 na 22 czerwca. Czy odejście od tradycji na rzecz komercyjnego święta wyszło Polakom na dobre?
- Dzień św. Walentego jest tak samo tradycyjnym świętem, jak Sobótka, tyle że odwołuje się do innej tradycji. Żadne z tych świąt nie jest lepsze ani gorsze - wzory kultury zmieniały się i przenikały od zawsze. Nostalgiczne westchnienia za tym, co dawne i tradycyjne, świadczą o tym, że mamy poczucie braku, potrzebę, żeby jakieś uczucia były w nas bardziej żywe, by nasze bycie z innymi, nie tylko w perspektywie obrzędów i tradycji, było bardziej autentyczne. Powrót do dawnych świąt nam tego nie zapewni - to są rzeczy, o które każdy z nas musi dbać w relacjach z innymi osobiście, niezależnie od tego, czy i jakie święta obchodzi. Święto jest tylko oprawą, treści musimy dostarczyć my sami.
WP: Osoby samotne skarżą się, że Święto Zakochanych jest dla nich najsmutniejszym dniem w roku i postulują, by ustanowić Dzień Singla z imprezami integrującymi dla osób samotnych. Czy istnieją inne sposoby na to, by również dla singli walentynki były radosnym świętem?
- Pomysł, żeby oprócz Walentynek obchodzić też dzień nawiązywania kontaktów, wydaje mi się dobry. Nie ma potrzeby tworzenia odrębnego Dnia Singla, bo właśnie taki przekaz ma Noc Kupały - tego dnia większość tradycyjnych obrzędów miała na celu właśnie poznanie, znalezienie partnera. W tym sensie warto byłoby ten dzień obchodzić i przywrócić mu popularność, pokazując, że bliskość z drugim człowiekiem i miłość są ważne i warto być na nie otwartym.
Nie można jednak traktować bycia w związku jako przymusu czy wyznacznika sukcesu - taki przekaz zniechęca do Walentynek zarówno singli, jak i zakochanych. Warto pamiętać, że bycie singlem ma swoją wartość i jest potrzebne, pozwala nauczyć się bycia ze sobą samym, poznać siebie, poukładać się wewnętrznie. Zazwyczaj dopiero po takim czasie refleksyjnej samotności naprawdę umiemy być z drugim człowiekiem. WP: Walentynki są Dniem Zakochanych, a nie miłości. Jak z punktu widzenia psychologii różnią się od siebie te dwa uczucia?
- Zakochanie to okres początkowej fascynacji partnerem, pełnej zachwytu, pożądania, zazwyczaj dość nierealistycznej. Uczucie to porównywane bywa do narkotycznej euforii lub wręcz łagodnego szaleństwa. O miłości możemy mówić, gdy po pierwszym zauroczeniu pojawia się realistyczne spojrzenie na partnera i związek. Gdy mimo trudności, jakie dostrzegamy, decydujemy się na zaangażowanie, jesteśmy gotowi na odkrywanie intymności, akceptujemy partnera, znając jego niedoskonałości i wiedząc, że nigdy nie będzie on naszym wymarzonym ideałem.
WP: Dlaczego ustanowiono Dzień Zakochanych, a nie Święto Miłości? Czy jest to pochwała bardziej efemerycznego uczucia?
- Może dlatego, żeby w ustabilizowanym związku pamiętać o jego romantycznych początkach. Pozwalać sobie na spontaniczność i podtrzymywać charakterystyczny dla zakochania pierwiastek namiętności.
WP: Jak dbać o miłość, nie tracić ciekawości drugą osobą i inspirować siebie nawzajem po 20 latach wspólnego życia?
- Dobry, trwały związek zaistnieje wtedy, kiedy wiemy, kogo wybraliśmy. Opiera się na kontakcie z realną osobą, czyli na świadomości, kim jest nasz partner, a nie kim chcielibyśmy, żeby był czy kim być powinien. Z radością patrzymy na to, co nam się w nim podoba, ale ważniejsze jest to, co się nam nie podoba. Możemy albo się z takimi cechami pogodzić, przyjmując, że wady są ceną, jaką decydujemy się płacić za to, co w partnerze wspaniałe, albo uznajemy, że z pewnymi cechami nie możemy się pogodzić, i wtedy jedynym sensownym wyjściem jest rozstanie. Nie liczmy na to, że nasz partner się zmieni albo, że my damy radę go zmienić - nie mamy ani takiego prawa, ani możliwości.
Fundamentem trwałości związku jest jego zdolność do naprawy. Relacje międzyludzkie to proces zbliżania się i oddalania, etapów przyjemnych i trudnych. Oddalanie się i trudne chwile towarzyszą każdemu związkowi. Ważne jest, żebyśmy wiedzieli, że zawsze czeka nas odbudowywanie więzi. Wymaga to widzenia w sobie i w partnerze człowieka, który ma takie same prawa. Związek, w którym jedna strona poświęca się dla drugiej lub wymaga od niej poświęcenia, źle rokuje.
Dobra relacja powstaje, gdy potrafimy się sobą cieszyć, ale i zaufać, a więc też złościć się, kłócić, rozmawiać o trudnych rzeczach. Udany związek nie jest też utrzymywany za wszelką cenę. Od początku warto pamiętać, że drugi człowiek jest moim partnerem, ale nie moim życiem. Nie jest częścią mnie, nie tworzymy wspólnego organizmu. Dbając o partnera, powinniśmy co najmniej tak samo intensywnie dbać o siebie i swój rozwój. Do dobrego związku każda z osób potrzebuje też swojej osobnej przestrzeni.
Z Małgorzatą Rutkowską psycholog i psychoterapeutką rozmawiała Sylwia Mróz, Wirtualna Polska