Jak interpretować wolność słowa - wyjaśni TK
Zgodność z konstytucją dwóch przepisów
kodeksu karnego, dotyczących odpowiedzialności za słowa, zbada w
najbliższym czasie Trybunał Konstytucyjny. Chodzi o karanie za
znieważenie funkcjonariusza publicznego i za zniesławienie. W obu
sprawach pytania prawne zadały sądy.
06.10.2006 | aktual.: 06.10.2006 08:42
Przepis art. 212 Kk, przewidujący karę do 2 lat więzienia za zniesławienie, był podstawą skazania m.in. Lecha Kaczyńskiego - za zniesławienie Mieczysława Wachowskiego, Andrzeja Leppera za pomawianie polityków PO i SLD, czy dziennikarza z Polic Andrzeja Marka, za zniesławienie lokalnego urzędnika.
Sąd Rejonowy w Gdańsku zapytał Trybunał Konstytucyjny, czy stosowanie przepisów karnych o zniesławieniu (art. 212 kk, przewidujący za to karę do 2 lat więzienia) do ścigania dziennikarzy jest zgodne z konstytucyjnymi gwarancjami wolności słowa i prawa do informacji. Sąd badał sprawę rzekomych pomówień Kasy Krajowej SKOK przez tygodnik "Polityka" i "Gazetę Wyborczą". Po serii artykułów o Spółdzielczych Kasach Oszczędnościowo- Kredytowych Kasa Krajowa pozwała gazety do sądu cywilnego o ochronę dóbr osobistych i publikację sprostowań, a także zawiadomiła gdańską prokuraturę. Ta wszczęła śledztwo o pomawianie centrali SKOK przez "Politykę" i "Gazetę".
Sąd Rejonowy Gdańsk-Południe po analizie akt postanowił zadać pytanie prawne Trybunałowi Konstytucyjnemu o zgodność art. 212 Kodeksu karnego z konstytucyjną zasadą wolności słowa i prawa do informacji.
Kilka miesięcy temu art. 212, jako niezgodny z konstytucją, zaskarżyła do Trybunału Helsińska Fundacja Praw Człowieka, domagająca się wykreślenia tego przepisu z prawa karnego - członek Fundacji prof. Zbigniew Hołda wielokrotnie powtarzał, że odpowiedzialności za słowo należy dochodzić na drodze cywilnej, a nie karnej.
Trybunał Konstytucyjny rozpatrzy pytanie prawne gdańskiego sądu w pełnym składzie 19 października.
11 października sędziowie TK będą rozpatrywać pytanie sądu grodzkiego z Lublina dotyczące przepisu Kk przewidującego karę do roku więzienia za znieważenie funkcjonariusza publicznego. Z mocy tego przepisu przed laty skazany został Andrzej Lepper za nazwanie ówczesnego ministra spraw wewnętrznych Janusza Tomaszewskiego "bandytą z Pabianic".
Wątpliwości sądu budzi zakres ochrony funkcjonariusza publicznego przed zniewagami i zgodność tego zakresu z konstytucyjnymi zasadami: równości wobec prawa, sprawiedliwości społecznej oraz wolności słowa w związku z zasadą proporcjonalności zastosowanego ograniczenia.
Sprawa ma związek ze śledztwem prowadzonym przez prokuratora z lubelskiego IPN, dotyczącym wydarzeń z II wojny światowej. Pokrzywdzony w tym śledztwie chciał powołania na swego pełnomocnika Mieczysława Janosza - b. współpracownika służb specjalnych PRL, znanego z afery "Żelazo", a obecnie przewodniczącego Stowarzyszenia Ofiar Wojny.
Prokurator zwrócił się do pokrzywdzonego o wskazanie rady adwokackiej lub izby radcowskiej mającej Janosza na swej liście - bo tylko adwokat lub radca prawny może być takim pełnomocnikiem. Pokrzywdzony przekazał pismo Janoszowi, ten zaś w odpowiedzi zarzucił prokuratorowi brak kompetencji i wytykając, że napisał jego nazwisko małą literą. W konkluzji swego pisma Janosz napisał, że prokurator poprzez swoje zachowanie stał się kolaborantem.
Prokurator poczuł się znieważony sformułowaniami z listu i zawiadomił prokuraturę. Przesłuchiwany Janosz oświadczył, że nie chciał znieważyć prokuratora, zaś jego pismo było skierowane do pokrzywdzonego, a nie do prokuratora - to pokrzywdzony przekazał je mu z własnej inicjatywy.