Jak esbek chciał wejść do Zetki
Pułkownik Adam Dębiec, były funkcjonariusz
SB, a potem wysoki rangą oficer UOP próbował w 2002 roku zdobyć
udziały w Radiu Zet za pomocą szantażu i sfałszowanych dokumentów -
pisze "Rzeczpospolita".
02.11.2006 | aktual.: 02.11.2006 04:11
Dębiec pojawił się w spółce Eurozet (właścicielu Radia Zet) w październiku 2002 r. Zażądał pieniędzy albo udziałów w spółce. Próbował je uzyskać na podstawie sfałszowanej umowy, według której córka założyciela stacji Katarzyna Woyciechowska, będąca jednym z udziałowców Eurozetu, pożyczyła od dwóch osób 400 tys. dolarów. Dębiec twierdził, że Woyciechowska nie oddała pieniędzy, musi więc zrzec się 10% udziałów w spółce.
"Rzeczpospolita" ustaliła, że w tym samym czasie na adres KRRiT nadchodziły listy mówiące o przejęciu "Eurozetu" przez "lewy" kapitał. Czy tajemnicze anonimy mogły mieć związek z wizytą Dębca, zastanawia się gazeta.
Sprawę badała prokurator Katarzyna S., ale robiła to zaskakująco nieudolnie, pisze "Rzeczpospolita". Teraz już nie zajmuje się ściganiem przestępców. Rok temu prokuratura postawiła jej zarzut prania brudnych pieniędzy.
Jedynym rezultatem tej tajemniczej sprawy jest skazanie drobnej oszustki spod Białegostoku. Podpisała się ona na sfałszowanej umowie, z którą Dębiec zjawił się w Eurozecie. Pytanie o to kto naprawdę za tym stał i czy to przypadek, że koło Radia Zet kręcił się ktoś w tym samym czasie, kiedy ktoś inny kręcił się wokół Agory, pozostaje wciąż bez odpowiedzi. (PAP)