Jak chrzczę paliwo
Waldka znają wszyscy z branży. Od kilkunastu lat ma swoją stację, wie
wszytko o innych właścicielach stacji i hurtownikach oraz sposobach, jakie on i koledzy mają na chrzczenie paliwa. Bo - mimo powtarzających się kontroli - to nadal w Polsce rzecz powszechna.
Żadne kontrole są nam niegroźne - zaczyna swą opowieść Waldek. - Chrzci się wszystko i niemal wszędzie. Jeśli hurtownik proponuje mi towar za wyjątkowo korzystną cenę, wiem od razu, co mi oferuje. Ale sam też mam swoje techniki.
Raz wysłałem kilka cystern po ropę na południe Polski. Dzwoni do mnie przerażony kierowca i krzyczy, że wlali mu czerwony olej, zamiast białego. Czerwony, czyli opałowy - jest znacznie tańszy od napędowego, bo nie obłożony akcyzą, a barwi się go, żeby nie używać go do tankowania. Ale ja go spokojnie użyłem. Bo gdy po kilku godzinach cysterna wróciła, w środku miała już... biały olej. Cud? Nie, kwas siarkowy. Gdy zadziałał, zmienił kolor paliwa na "właściwy".
Dlatego mogłem mieć cenę o kilka groszy niższą niż wszystkie stacje dużych koncernów w okolicy. Więc miałem sporo klientów, nieświadomi kierowcy lali u mnie ile wlezie, nie zdając sobie sprawy, że siarka rozwala im silniki. Ale olej opałowy jest o tańszy o 90 groszy na litrze, więc opłaca się zainwestować w kwas siarkowy.
Benzynę robi się inaczej. Teraz nikt nie dodaje już wody. Bo paliwo o zbyt małej liczbie oktanów bardzo łatwo by mnie zdradziło. Gdy benzyna ma mniej niż 92 oktany, silnik zaczyna terkotać. Dlatego dodajemy rozpuszczalniki, benzynę techniczną i spirytus techniczny - są tańsze od benzyny, bo z dużo mniejszą akcyzą - a potem jeszcze specjalne komponenty, podnoszące oktanowość.
Ale nie miejcie złudzeń - oktany się może zgadzają, ale takie mieszanki też rozwalą wasze silniki, bo mają wyższą temperaturę spalin. Czy to mi się opłaca? No jasne! Muszę co prawda kupować inne substancje, ostrożnie je mieszać, bawić się w chemika, uważać na świadków i kontrole, ale zarabiam ok. 50 groszy na litrze mojej benzyny, a na oleju nawet więcej.
Zdarza się, że mam w zbiornikach pół na pół - prawdziwej benzyny i moich mikstur. A mała stacja, taka jak moja, sprzedaje dziennie 1,5-4,5 tys. litrów. Do gigantów, którzy sprzedają nawet po 20 tys. litrów dziennie, mi daleko.
Dlatego póki kontrole jakichś inspekcji będą tak rzadkie, a kary tak śmieszne, będę robił swoje. Wiem, że teoretycznie w razie wpadki można nas ukarać milionową grzywną, ale pewnie jeszcze długo nikt nam nic nie zrobi! Mariusz Korzus