Jak brexitowcy nabrali wyborców. Oszustwo tuż przed głosowaniem
Na dwa dni przed brexitowym referendum były komandos "udowodnił" na wideo, jak łatwo przeszmuglować imigrantów. Film stał się hitem internetu, o sprawie pisały wszystkie media, tabloidy grzmiały o skandalu. Teraz okazuje się, że film był mistyfikacją kampanii przeciwników UE. To kolejna afera związana z referendum.
17.04.2019 | aktual.: 17.04.2019 14:15
"Otwarte granice Zjednoczonego Królestwa obnażone!" - grzmiał popularny tabloid "Daily Mail". "SZOKUJĄCE wideo pokazuje jak łatwo przemytnikom nielegalnie przekraczać kanał La Manche" - wtórował inny brukowiec, "Daily Express". Takie nagłówki na dwa dni przed referendum wygenerował film byłego żołnierza sił specjalnych i zwolennika brexitu Phila Campiona.
Tylko na YouTube film notował setki tysięcy odwiedzin, wzmacniając centralny przekaz kampanii na rzecz brexitu: Wielka Brytania musi odzyskać kontrolę i powstrzymać napływ imigrantów. Koncepcja filmu była prosta: Campion zabrał z Francji kolegów pozujących jako nielegalni imigranci, po czym przepłynął łodzią kanał La Manche, dopływając spokojnie do portu w Folkestone. "Całą drogę nikt nas nie zatrzymywał, to było bardzo łatwe" - komentował z łodzi były komandos.
Problem w tym, że - jak okazuje się trzy lata po fakcie - w rzeczywistości ekspedycja wyglądała zgoła inaczej. "Migranci" wcale nie wyruszyli z Francji, lecz z pobliskiego brytyjskiego portu i nigdy nie opuścili brytyjskich wód. Tak wykazało dziennikarskie śledztwo dziennikarzy telewizji Channel 4, którzy zidentyfikowali łódź i odczytali z niej współrzędne GPS z podróży Campiona.
Manipulacji było więcej
Dziennikarze dotarli też do e-mailowej korespondencji czołowych działaczy Leave.eu, jednej z dwóch głównych grup na rzecz brexitu, finansowanej przez kontrowersyjnego milionera Arrona Banksa. Z wiadomości wynika, że falszywy film powstał na zlecenie Leave.eu. A także to, że nie była to jedyna mistyfikacja w której działacze grupy brali udział.
Według Channel 4, tuż przed głosowaniem antyunijni aktywiści wyreżyserowali i sfotografowali "napad" domniemanych imigrantów na kobiety w lonyńskiej dzielnicy Tottenham. Zdjęcia ze sfingowanego napadu miały trafić do sieci, ale ostatecznie szefowie kampanii zdecydowali się nie publikować. Obawiali się bowiem odstraszenia bardziej umiarkowanych wyborców.
Skonfrontowany z danymi GPS Campion nie przyznał się do manipulacji. Powiedział, że choć dane mówią co innego, jest pewny, że jego wyprawa przebiegła tak, jak on ją przedstawiał. Podobnie Arron Banks, który nazwał Channel 4 lewicową fabryką "fake newsów", a materiał telewizji uznał za komplement.
"Fakt, że wkurzyliśmy wszystkich odpowiednich ludzi to dowód na to, że musieliśmy zrobić coś dobrze" - stwierdził biznesmen.
Rosyjskie koneksje i pogwałcenie prawa
Dla Banksa nie jest to zresztą pierwsza kontrowersja związana z referendum. Banks to największy sponsor kampanii na rzecz brexitu i sojusznik głównego eurosceptyka kraju Nigela Farage'a.
Jak w ubiegłym roku ujawnił dziennik "Guardian", przed kampanią i w jej trakcie Banks wielokrotnie potajmnie spotykał się z przedstawicielami Kremla. Rosyjski ambasador często zapraszał go do siebie, a także zapoznawał z rosyjskimi biznesmenami, którzy oferowali mu udziały w inwestycji w kopalnie złota. Ostatecznie interes został dobity 12 dni po referendum.
Biznesemen na brexitową kampanię przeznaczył ponad 8 milionów funtów, choć podejrzewa się, że to nie on mógł być prawdziwym źródłem tych pieniędzy. W tej sprawie wciąż toczy się śledztwo.
Proces zakończył się jednak w sprawie innych nieprawidłowości związanych z kampanią na rzecz brexitu. VoteLeave, druga z grup wspierających rozwód z UE, w marcu została obłożona karą za nielegalne finansowanie. Chodzi o przekroczenie limitu wydatków na kampanię. Środki zostały wydane na reklamy na Facebooku w ostatnich dniach przed głosowaniem.
Dla przeciwników brexitu, złamanie prawa przez jedną z kampanii oraz niejasne powiązania Banksa są dowodem na to, że referendum było nieuczciwe. Niektórzy prawnicy uważali wręcz, że nielegalne. Ale w grudniu brytyjski sąd odrzucił wniosek o rozpatrzenie legalności wyniku z 2016 roku. Mimo to, śledztwa takie jak Channel 4 są paliwem dla zwolenników drugiego referendum ws. brexitu.
"Skandal związany z Leave.EU dowodzi, że głosowanie w sprawie brexitu było nieuczciwe. Tylko drugie referendum może je naprawić i dać nam sprawiedliwy rezultat" - komentuje publicysta "The Independent" Sean O'Grady.
Przeczytaj również: Rosyjskie związki sponsora Brexitu
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl