Jadwiga Staniszkis: Donald Tusk i demokracja
Podstawą demokracji jest egzekwowanie odpowiedzialności władzy i przestrzeganie procedur. Inaczej - unikanie arbitralności wynikającej z normy "ogólnego nadzoru". Nie jest to łatwe, bo w zglobalizowanym świecie rządzący odpowiadają za procesy, nad którymi nie mają często realnej kontroli.
17.01.2013 | aktual.: 17.01.2013 09:52
Nie wspominam o oczywistym fundamencie demokracji: cyklicznej weryfikacji rządzących przez wyborców i wolnych, niezależnych mediach. W obu tych sprawach (podobnie jak we wspomnianej wcześniej kwestii odpowiedzialności i przejrzystych procedur) mamy w Polsce problemy. Ostra polaryzacja dyskursu publicznego (umacniana przez medialne prowokacje i piętnowanie legalnej partii opozycyjnej jako "pozasystemowej") sztucznie stabilizuje obecną władzę, bo podnosi koszty zmiany frontu. Szczególnie w sytuacji egzekwowania przez władzę poprawności politycznej nie tylko w administracji państwowej ale i w podległych jej instytucjach (np. systemie edukacji).
Ostatnio mamy festiwal naruszania dwóch podstawowych norm: odpowiedzialności politycznej i przejrzystości kluczowych decyzji. Awans Arabskiego na stanowisko ambasadora w Hiszpanii jest wyrazem skrajnej arogancji premiera i min. Sikorskiego. Nawet raport komisji Millera mówił o złym przygotowaniu wizyty w Smoleńsku. W tym o zignorowaniu przez Arabskiego informacji z ambasady polskiej w Moskwie o zagrożeniach wiążących się z wizytą prezydenta Kaczyńskiego (bo przy lądowaniu Tuska wprowadzono dodatkowe urządzenia ze względu na lądowanie Putina).
A może premier boi się informacji dotyczących jego własnego trybu podejmowania decyzji, które z pewnością Arabski, jako szef kancelarii, posiada?
Drugi problem, czyli brak transparentności kluczowych decyzji widać dziś choćby w sprawie ogłoszenia terminu ewentualnego wejścia do strefy euro.
Premier (ale i PiS) podchodzą do tej kwestii na płaszczyźnie politycznej. Argument Tuska "być w środku" jest kontrowany "zagrożeniem suwerenności". A przecież logistyka i termin wejścia do strefy euro to przede wszystkim złożony problem ekonomiczny.
Analiza kosztów krótko i długofalowych, oraz ewentualnych korzyści wymaga precyzyjnego rachunku. Chodzi także o różne, alternatywne scenariusze użycia rezerw dewizowych. A także o stronę dochodową. I, przede wszystkim, konkurencyjność i szanse rozwoju. Już raz, za Buzka, podjęto intuicyjnie decyzję o systemie OFE, a potem - równie arbitralnie - o zdemolowaniu tego systemu.
Sądzę, że premier, który stosuje wobec Unii taktykę pasywnej defensywy (z przyjmowaniem rozwiązań, ale nadzieją, że sejm ich nie ratyfikuje, z niewdrażaniem dyrektyw unijnych) uważa, że czas na spektakularny gest wobec Unii, z podaniem terminu wejścia do EMU. Tym bardziej, że niska jakość rządzenia w Polsce jest już widoczna poza granicami.
Koszt takiej deklaracji przedstawionej dziś (wbrew stanowisku fachowców w rządzie i w NBP) może być olbrzymi, bo nie jesteśmy gotowi. I powinniśmy raczej negocjować model dwóch prędkości, bo jesteśmy na innym, niż jądro UE, etapie rozwoju. Ale w panującym u nas klimacie braku odpowiedzialności (także za słowa) wszystko jest możliwe.
Na zakończenie chcę zwrócić uwagę na paradoks: w pooświeceniowej Francji setki tysięcy (jak podała Al Jazeera), a nie kilka (jak na pasku TVN24) demonstrowały przeciwko małżeństwom homoseksualnym z możliwością adopcji dzieci. Chrześcijanie ramię w ramię z muzułmanami i żydami. Być może obojętność wobec wartości (w tym religijnych), którą demonstruje, w ramach poprawności politycznej, PO okaże się nadgorliwością peryferii? Bo centrum Europa zaczyna dostrzegać, że bez wartości świat staje się zbyt niebezpieczny. A władza - zbyt arbitralna.
Formalne kryterium "wolności" (ograniczonej tylko "wolnością innego") nie wystarcza. To metanorma, w którą można włożyć nieograniczoną liczbę substancjalnych postulatów i żądać ich prawnego uznania. Dialog tradycji (z odmiennie w różnych religiach pojmowanym "prawem naturalnym") mógłby stanowić początek procesu wyznaczania granic arbitralnego decyzjonizmu prawnego. Także - demokratycznego. Z godnością osoby ludzkiej jako nadrzędnym standardem.
Specjalnie dla Wirtualnej Polski Jadwiga Staniszkis