Jadwiga Kaczyńska o katastrofie smoleńskiej: ciągle nie wierzę
- Długo unikałam dziennikarzy. Bałam się, że nie powstrzymam łez. Ale nie chcę, żeby myślano, że zapomniałam, że było minęło. To nigdy nie minie. Minęły już dwa lata, a ja ciągle nie wierzę. Tydzień temu Jarek wszedł do mnie. Obudziłam się i pytam: "To Ty, Leszeczku?" - opowiadała w miesięczniku "VIVA" Jadwiga Kaczyńska.
Czytaj także:
Mocne słowa Zuzanny Kurtyki o Ewie Kopacz
Zobacz:
Zdjęcia z obchodów drugiej rocznicy katastrofy smoleńskiej
Wrak Tu-154 w dwa lata po katastrofie
Jadwiga Kaczyńska wspominała dzień, w którym odzyskała przytomność w szpitalu. - Usłyszałam padający deszcz. Ten szmer deszczu będę pamiętać już zawsze. Zapytałam Jarka: "Gdzie jest Leszek". (...) Tak plastycznie mi opowiadał, obsadził nawet wszystkie kabiny na tym statku, rzucał nazwiskami. A oni już nie żyli... - mówiła Kaczyńska.
Przyznała, że miała przeczucie, że wydarzyło się coś złego. - Matka ma zawsze przeczucie, ale jak mi Jarek powiedział, nie uwierzyłam mu. Zupełnie to do mnie nie dotarło, chociaż podobno bardzo płakałam - wspomniała. Jak mówiła, "rana po śmierci syna nigdy się nie zagoi". - Codziennie o tym myślę. Przeżyłam wstrząs, nad którym nigdy nie przejdę do porządku dziennego i nawet nie chcę. Myślę, że już nic gorszego nie może mnie spotkać - powiedziała
Jadwiga Kaczyńska ujawniła także, że bardzo nie chciała, żeby jej syn leciał do Rosji. - Ja się tego kraju bałam. Gdybym była zdrowa pewnie był prosiła Leszka, by tam nie leciał, ale nie byłam przytomna - mówiła.
Opowiadała także o tym, jak teraz wygląda jej zwykły dzień. - Jarek mnie zawsze budzi, gdy wraca. Gdybym nie wiedziała, że wrócił, czułabym podświadomie potworny strach o niego. Jest bardzo zajęty. Ciągle coś pisze, sama pensja przecież nie wystarczy, choćby na te moje opiekunki, rehabilitacje. Ciągle mi mówi: "Nie martw się, już wszystkie długi spłacone".
Pytana o zachowanie drugiego syna po katastrofie powiedziała, że "Jarek nigdy nie doszedł do siebie, chociaż zachowuje się normalnie" - Jakby zapadł się w siebie. Niby żartuje, jest wesoły, ale to nie jest taka radość pełną piersią. Stał się zamknięty. Życie go nie cieszy - mówiła.